KAK429455 Gazeta w Katowicach nr 289, wydanie kak (Katowice) z dnia 1994/12/13, str. 5

Jarosław ŚLIŻEWSKI, Zdjęcia Grzegorz Celejewski

DZIŚ PIELGRZYMKA DO NAGASAKI OPUŚCI GRANICE POLSKI / 20 tysięcy kilometrów do pokoju

Mary Moss chodzi o kuli. Nie nadążyłaby za pielgrzymami, dlatego jedzie na wózku. - Zimno mi trochę w nogi ale wszyscy pomagają mi. Nie chcę się wycofać - mówi Mary, która mieszka w Północnej Karolinie w USA. Jej rodzice pochodzą z Polski, kiedyś nazywali się Moskowitz.

Międzywyznaniową pielgrzymkę dla pokoju i życia zorganizowała japońska wspólnota buddyjska Nipponzan Myhoji. Mnisi wierzą, że jest to pielgrzymka do umysłów ludzi różnych wyznań i że przyczynią się w ten sposób do pokoju na świecie. Chcą też uczcić 50. rocznicę zakończenia wojny. Dziś rano pielgrzymi wejdą do Czech przez granicę w Cieszynie. Żeby dotrzeć do Japonii muszą przejść jeszcze około 20 tys. kilometrów.

Cygaro i zielone włosy

Sprzed bramy obozu w Brzezince w sobotę wyruszyło ponad 100 osób. Do Pszczyny doszło około 90, do Bielska jeszcze mniej. Sporo ludzi chciało przejść tylko kawałek drogi. Zrobić zdjęcie, które potem będą pokazywać znajomym. Po kilku kilometrach zrezygnowali między innymi młody Niemiec, który palił 10-centymetrowe cygaro i jego dwie koleżanki z zielonymi włosami.

Nie wszyscy przygotowali się do przejścia dziennie 20-30 kilometrów w chłodzie i deszczu. Kilka osób zasłabło już na pierwszym odcinku. Amerykanka ze sporą nadwagą została odwieziona do szpitala. Tam dopiero przyznała się, że miała kiedyś zawał serca. - Czuję się już lepiej, nie wiem jednak, czy dam radę iść dalej - mówiła łamiącym się głosem, kiedy pielęgniarze odwieźli ją do hotelu w Pszczynie, gdzie nocowali pielgrzymujący. Chwilę później pożegnała się z tymi, którzy idą dalej.

Siwiejąca Japonka Kaoru Hamagishi upadła przed hotelem. - Nogi bolą, ale to nic. Idę dalej. Chcę odwiedzić te miejsca w Azji, w których zginęli podczas wojny Japończycy.

Około 60-letnia Hinduska przyjechała do Europy, bo wstrząsnęła nią wojna w byłej Jugosławii. Dla niej najważniejsza część marszu zacznie się w styczniu, gdy pielgrzymka dojdzie do Sarajewa i Zagrzebia.

Pielgrzymka, która idzie z Polski nie jest jedyną. W lutym druga grupa wyruszy z Bostonu, w marcu trzecia z New Delhi, czwarta w kwietniu z Tokio. Wszystkie spotkają się w sierpniu w 50. rocznicę zrzucenia bomby atomowej na Hiroszimę i Nagasaki.

Żydzi, kwakrowie, ateiści

Część pielgrzymów w czasie marszu utrzymuje się z własnych oszczędności, inni mają sponsorów. Marthę Penzer wysłała jej wspólnota religijna - kwakrowie. "Jest naszym wysłannikiem miłości i pojednania" - napisali na specjalnej ulotce. Martha przyjechała z USA, ale jej rodzina pochodzi z Polski. Jej ojciec, Wiktor Penzer, syn żydowskiego handlarza ubraniami z ulicy Długiej w Krakowie przeżył Matthausen, Oświęcim i marsz śmierci. Martha kocha Polskę, nienawidzi nazizmu, jest wstrząśnięta Holocaustem, za który jej zdaniem odpowiedzialna jest cała ludzkość.

Katarina z Berlina jest ateistką i ma kolczyk na nosie. Przyjechała kilka dni temu, jutro wyjeżdża. Chciała przeżyć coś innego niż jej rówieśnicy.

Elizabeth też przyjechała z Niemiec. - Jestem dumna, że ja, Niemka mogę iść koło Ciebie, Polki - mówi Józefie z Tarnowskich Gór. Elizabeth nauczyła się kilku polskich słów mówi "dzień dobry", "dziękuję" i rozdaje ludziom ulotki tłumaczące kim są pielgrzymi, proszące o pomoc.

Joanna z Warszawy nie jest buddystką. Uczestniczy w marszu ze względu na swego przyjaciela Dennisa Banksa, który jest Indianinem z plemienia Anishinabe. Joanna działa w Polskim Stowarzyszeniu Przyjaciół Indian. Dennis przyjechał do Oświęcimia, żeby przed obozem odprawić ceremonię wschodu słońca. Maszerował z innymi jeden dzień a potem wyjechał. Do pielgrzymów dołączy ponownie w Japonii.

Janusz Bielawski, elektryk z Zawiercia o marszu przeczytał w "Wyborczej". Jak sam mówi, przez całe życie brał udział w różnych akcjach i bardzo to lubi. Żeby iść z mnichami wziął kilka dni urlopu.

Przyjechali po nich

Idą gęsiego. Śpiewają, modlą się do Buddy, uderzają rytmicznie w bębenki otaiko. - Modlitwa pomaga przezwyciężyć zmęczenie i zimno - zwierza się jedna z idących Polek. Maszerujący wzbudzali spore zainteresowanie miejscowych. - Ładnie grają - mówili ludzie na przystanku. - Kto to? - Pielgrzymka z Japonii - odpowiada ktoś bardziej zorientowany. - Co? Przyjechali po nich? - dopytuje się staruszka ze wsi Rajsko.

W Pszczynie wizyta pielgrzymów była wielkim wydarzeniem. Na Rynku zebrali się ludzie. Burmistrz powiedział, że mieszkańcy są pełni podziwu dla ich wysiłku. W zamian za gościnę burmistrz dostał siedem papierowych żurawi pokoju. Origami zrobiła cierpiąca na chorobę popromienną Japonka z Hiroszimy. Przed śmiercią chciała zrobić ich tysiąc, zdążyła złożyć 644.