20 III 1976


Babciu,


Twój sen – jest rzeczywiście takie miejsce, gdzie Dziadek próbuje uczyć młodych jak żyć dobrym życiem i gdzie ludzie mają możność przybyć i odczuć dobroć nocy i świtu. Jest to miejsce zwane Czerwony Wiatr. Wiele ludzi poczuło ciepło tego ognia w nocach kalifornijskich, gdzie ludzie wciąż śpiewają.

Myślę, że Twoje kwiaty były wspaniałym podarunkiem, a Twoje słowa były bardzo miłe. Prawda, zima tam w Warszawie może być mroźna i wiatry wyją jak wilk. Dobrze jest znać ciepło Twojego serca.

Tak jak większość młodych ludzi największą część mojego czasu spędzam rozmyślając o rzeczach, o których śnię, a teraz spędzam czas oglądając się wstecz na przeszłość w nadziei zobaczenia jutrzejszej tęczy. Słucham muzyki i balansuję między znaczeniami moich czerwonych świtów i tych chwil, kiedy tańczący zmierzch był sposobem życia. Bosonoga dziewczyna o łagodnych i ciemnych jak północ oczach. Wiesz, myślę, że kocham tę kobietę, ale to było wczoraj. I póki oczekuję jutra jestem ciągle pełen nadziei, bo słyszałem, że w oczyszczającym wietrze dzikie konie nie zapomniały tego, który się im przyglądał z oddali.

Mam więc nadzieję, że to się objawi, tak jak dnie przechodzą w noce i pory roku zmieniają się. Mam nadzieję, że wszystko u Ciebie i Twojej Rodziny i może odnajdziesz swoje sny w wizjach Twoich wiosennych kwiatów.


Życzę Ci spokoju i miłości

Yellow Hand