Nieoficjalna wizyta Jamesa Robideau w Polsce - 14-17. grudnia 2001

Zdjęcia z wizyty na stronie Alicji w dziale INDIANIE

Pictures from meeting with polish friends of Native Americans

Relacja z NATIVE AMERICAN DAYS  w Niemczech, z których James przyjechał do nas

Celem wizyty było omówienie spraw związanych z ponowna wizyta Jamesa i jego przyjaciół (w sumie planowane 4 osoby - jedna kobieta i trzech mężczyzn) na przełomie kwietnia/maja 2002.

Zaczęło się w piątkowy wieczór, kiedy James przyjechał do Warszawy. Dzięki uprzejmości Ewy udało się zorganizować spotkanie warszawskich uczestników i sympatyków Ruchu.

Następnego dnia James pojechał do Krakowa. Wizycie towarzyszyła Telewizja Kraków robiąca reportaż o Polskim Ruchu Przyjaciół Indian, historii i przejawach jego działalności (kamera towarzyszyła między innymi pakowaniu i wysyłaniu paczek z ubraniami dla Lakotów), a także o samym Jamesie, jako o naszym gościu. Emisja tego programu ma nastąpić najpierw w TV Kraków (regionalna) prawdopodobnie w ostatni czwartek tego roku, później ma się ukazać być może w paśmie ogólnokrajowym (TVP1) - czas emisji: nieznany. W sprawie dokładnego terminu emisji proszę się kontaktować z Alicją (pocahontas@poczta.onet.pl) lub czytać program telewizyjny ;-)

 

WIZYTA MAJ 2002

Proponony czas wizyty, miejsca:

Sprawą nadrzędną, od której zależy czy wizyta dojdzie w ogóle do skutku, jest sprawa pieniędzy. Szacujemy, że na całą wizytę (przeloty, przejazdy, wyżywienie, noclegi) potrzebne nam będzie około 20.000 PLN. Żeby otrzymać taką kwotę należy jak najszybciej wystąpić do różnych organizacji z prośbą o pomoc. Oczywiście jak ktoś będzie chciał wyłożyć pieniądze na wizytę (część) będzie też coś chciał w zamian i wydaje się, że pierwszej kolejności to właśnie miejsca/organizacje trzeba będzie wziąć pod uwagę planując trasę wizyty.

Poszukując funduszy prawdopodobnie potrzeba będzie mieć czasem jakiś dokument, że występuje się do kogoś z ramienia organizacji - trwają rozmowy nad możliwościami oficjalnych dokumentów kierowanych do poszczególnych organizacji

Polski Ruch Przyjaciół Indian PRPI(nieformalnie) a Polskie Stowarzyszenie Przyjaciół Indian PSPI(formalnie)

Wywiązała się dyskusja na temat działań PRPI istniejącego z powodzeniem od 25 lat. W pewnym momencie jednak zrodziła się potrzeba sformalizowania pewnej organizacji - stało się wówczas łatwiejsze porozumiewanie z różnymi organizacjami, rozmowy, mówiąc krótko - papier w pieczątką często bardziej przekonuje różne organizacje niż sama działalność nieformalnej grupy.

Polskie Stowarzyszenie Przyjaciół Indian pomagało przy organizacji Świętego Biegu przez Polskę, działało podczas 500 rocznicy dotarcia Kolumba do ameryki (wydarzenia w Warszawie), było niewątpliwie pomocne w jeszcze nie jednej akcji. Niemniej, poprzez niejasne do końca dla wszystkich formy uczestnictwa i przyjmowania nowych członków, zastygło niejako ze swoją działalnością. Osoby zakładające Stowarzyszenie z pewnością miały swój wkład dla rozwoju ruchu indianistycznego w Polsce. Dziś mają własne rodziny, pracę, problemy. W związku z tym niewiele czasu na działanie. Dlatego wydaje się być potrzebne odrodzenie Stowarzyszenia i rozszerzenie jego grona o nowe, młode, ambitne osoby. Starsi uczestnicy bez wątpienia mogą służyć młodszym swoim oświadczeniem. Potrzeba tylko chęci współpracy, która wydaje się, że jednak do końca nie zamarła.

Należało by jednak uruchomić znów konto, na które mogły by wpływać pieniądze chociażby na zapraszanie kolejnych przedstawicieli indiańskich, należały by podać adres/skrzynke kontaktową na który można będzie pisać i uzyskiwać pod tym adresem informacje.

Były również głosy od "oddolnym" działaniu w Ruchu i jego powodzeniu. Ruchu i jego działalność są widoczne od 25 lat i bardzo często były to nieformalne działania, wieńczone sukcesem.

Istnieje chęć współpracy między nieformalnym Ruchem a Stowarzyszeniem - dlatego niejako kierowany jest apel, zapytanie, czy Stowarzyszenie jest w stanie znów aktywnie uczestniczyć w działaniach Ruchu? Bo przecież Stowarzyszenie z Ruchu powstało żeby pomagać formalnie tam, gdzie Ruch bez pieczątki ma problemy z działalnością.

Również sprawa utrzymania konta miała miejsce w poruszanych dyskusjach - jeśli w skali roku, wpłaci się np. po 12 PLN na konto, wychodzi po 1PLN (złotówka!!!) miesięcznie, to konto jest utrzymane i są pieniądze na działalność (przynajmniej wymianę informacji na początek) A ile osób może miesięcznie poświęcić złotówki na indianistykę? Z tych co jeżdżą na zloty... ponad 500...?!

Tak więc wydaje się, że lepiej "reaktywować" stare struktury, z dobrym statusem, zastanowić się jednak co zrobić, żeby organizacja znów nie była jedynie papierową instytucją.

SZCZECIN

sprawy związane z Ośrodkiem Indiańskim w Książnicy Szczecińskiej nie ruszą, dopóki Książnica nie przedstawi (na papierze, udokumentowane) funduszy na pokrycie przesyłki książek ze Stanów. James, szukając funduszy na własne inicjatywy w ramach chociażby projektu Dakota Youth Project, nie jest jeszcze w stanie sponsorować wysyłki materiałów do Polski. Niemniej stwierdził, że jest w stanie zaprenumerować dla nas kilka tytułów Native Newspaper.

Na razie jednak nie ma adresu na który mógłby przesyłać i książki i gazety. Chodzi o to, żeby np. osoba otrzymująca materiały od Jamesa, była w stanie informować o tym pozostałych indianistów (inne środowiska) i udostępniać te materiały. Wygląda na to, ze jeśli James cokolwiek wyśle, dotrze to na prywatny adres kogoś z nas i odpowiedzialność za dystrybucje spadnie właśnie na tę osobę.

Tak wiec - jak na razie pomysł z Ośrodkiem Indiańskim w Szczecinie podupadł ze względu na brak pieniędzy. Nasza, dotychczasowa, Ruchu, wymiana informacji, jest na razie jak najlepsza wymiana wiadomości co i gdzie się dzieje i kto do czego ma dostęp. Niemniej większość uczestników spotkania wyraziła zdanie, ze przydatne byłoby jedno miejsce, gdzie bada dostępne wszystkie materiały. I najlepiej, żeby nie było to "na końcu świata", tylko gdzieś w centralnej Polsce.

Tyle ze spraw chyba najistotniejszych poruszanych przez te 3 dni.

W sobotni wieczór odbyło się spotkanie z członkami Ruchu oraz osobami chcącymi spotkać się z Jamesem. W sumie było nas chyba niecałe 30 osób na tym spotkaniu. Gdzieś w krakowskiej piwnicy, w podziemiu, grupka osób, James... otworzyliśmy Zawiniątko, James modlił się za nas tam zgromadzonych, za kierujących naszym krajem, w różnych intencjach. Później nastąpiła seria pytań i rozmowa o różnych sprawach dotyczących Indian. Podczas otwarcia Zawiniątka telewizja wyłączyła kamerę. Na spotkaniu na Uniwersytecie James poruszał przede wszystkim problemy związane z łamaniem prawa przez rząd Stanów Zjednoczonych - w czasach historycznych jak i współcześnie. Mówił również o wierzeniach Lakotów, o podejściu do przyrody, o stosunkach, jakie powinny panować między szanującymi się osobami. Korzystając z okazji, rozdano również ulotki i petycje - osoby zebrane na spotkaniu wzięły prawie wszystkie. Poinformowano także o istnieniu polskich stronach traktujących o Indianach, w obieg poszły też egzemplarze Tawacinu.

Wydaje się, że słuchacze byli rzeczywiście mocno zainteresowani słowami Jamesa.

W poniedziałek wieczorem grupka osób odprowadziła najpierw Apacza, później Jamesa, a na końcu Maćka i Darka do pociągu. Łzy w oczach mogą świadczyć, że dla niektórych James jest kimś wyjątkowym. Dobrze, że istnieje szansa na ponowne spotkanie. Jeszcze zanim James wyjechał, siedząc i popijając różne trunki, James otrzymał tuż przed wyjazdem przesyłkę od Magdy Krysińskiej, dzwoniła także Cień. Wiele osób które nie mogły dotrzeć osobiście do Krakowa, było tam myślę z nami i informacją o wydarzeniach tam - dzielimy się.

Wszystkie podane informacje są relacją z niezobowiązujących na razie, wstępnych rozmów spotkania w Krakowie. Bardzo prosimy o wymianę informacji, sugestii, pytań, krytyki - co i jak widzicie.

 

SERDECZNE PODZIĘKOWANIA dla Ali za organizację wizyty; Gosi Pilot, Markowi Nowocieniowi i Markowi Maciołkowi za fundusze na przyjazd Jamesa, TV Kraków i panu Krzysztofowi za pomoc przy wysyłaniu paczek (i zrobienie mamy nadzieję dobrego, rzeczowego programu o PRPI), Monice Chrabąszcz (i Rodzicom!!!)za nocleg i Jagnie Cyganik, Apaczowi i całemu Jaworznu za pomoc w akcji "UBRANIA", Agnieszce z UJ za organizację spotkania na UJ i często też tłumaczenia oraz wszystkim, którzy pośrednio, bezpośrednio czy w inny sposób pomogli i byli z nami. (osobiście - Joannie Tadla z Lubina)

Wydaje się, że następstwa wizyty mogą zaowocować dla nas wszystkich, dla Ruchu.

Tyle informacji ode mnie. Mam nadzieję, że najważniejsze sprawy przedstawiłem, uwagi uczestników mile widziane i do umieszczenia, dodania do relacji, jaka ukaże się na stronie internetowej http://www.indianie.eco.pl

Darek Kachlak

alias

Błękitny Wiatr

P.S. Jak to dobrze zobaczyć znów daaaaaaaaaaaawno niewidziane twarze, poznać nowych ludzi i uściskać starych znajomych, prawda? :-)