Celem wizyty było omówienie
spraw związanych z ponowna wizyta Jamesa i jego przyjaciół (w sumie planowane 4
osoby - jedna kobieta i trzech mężczyzn) na przełomie kwietnia/maja 2002.
Zaczęło się w piątkowy
wieczór, kiedy James przyjechał do Warszawy. Dzięki uprzejmości Ewy udało się zorganizować
spotkanie warszawskich uczestników i
sympatyków Ruchu.
Następnego dnia James
pojechał do Krakowa. Wizycie towarzyszyła Telewizja Kraków robiąca reportaż o
Polskim Ruchu Przyjaciół Indian, historii i przejawach jego działalności
(kamera towarzyszyła między innymi pakowaniu i wysyłaniu paczek z ubraniami dla
Lakotów), a także o samym Jamesie, jako o naszym gościu. Emisja tego programu
ma nastąpić najpierw w TV Kraków (regionalna) prawdopodobnie w ostatni czwartek
tego roku, później ma się ukazać być może w paśmie ogólnokrajowym (TVP1) - czas
emisji: nieznany. W sprawie dokładnego terminu emisji proszę się kontaktować z
Alicją (pocahontas@poczta.onet.pl) lub czytać program telewizyjny ;-)
WIZYTA MAJ 2002
Proponony czas wizyty,
miejsca:
Sprawą nadrzędną, od której
zależy czy wizyta dojdzie w ogóle do skutku, jest sprawa pieniędzy. Szacujemy,
że na całą wizytę (przeloty, przejazdy, wyżywienie, noclegi) potrzebne nam
będzie około 20.000 PLN. Żeby otrzymać taką kwotę należy jak najszybciej
wystąpić do różnych organizacji z prośbą o pomoc. Oczywiście jak ktoś będzie
chciał wyłożyć pieniądze na wizytę (część) będzie też coś chciał w zamian i
wydaje się, że pierwszej kolejności to właśnie miejsca/organizacje trzeba
będzie wziąć pod uwagę planując trasę wizyty.
Poszukując funduszy
prawdopodobnie potrzeba będzie mieć czasem jakiś dokument, że występuje się do
kogoś z ramienia organizacji - trwają rozmowy nad możliwościami oficjalnych
dokumentów kierowanych do poszczególnych organizacji
Polski Ruch Przyjaciół Indian
PRPI(nieformalnie) a Polskie Stowarzyszenie Przyjaciół Indian PSPI(formalnie)
Wywiązała się dyskusja na
temat działań PRPI istniejącego z powodzeniem od 25 lat. W pewnym momencie
jednak zrodziła się potrzeba sformalizowania pewnej organizacji - stało się
wówczas łatwiejsze porozumiewanie z różnymi organizacjami, rozmowy, mówiąc
krótko - papier w pieczątką często bardziej przekonuje różne organizacje niż
sama działalność nieformalnej grupy.
Polskie Stowarzyszenie
Przyjaciół Indian pomagało przy organizacji Świętego Biegu przez Polskę,
działało podczas 500 rocznicy dotarcia Kolumba do ameryki (wydarzenia w
Warszawie), było niewątpliwie pomocne w jeszcze nie jednej akcji. Niemniej,
poprzez niejasne do końca dla wszystkich formy uczestnictwa i przyjmowania
nowych członków, zastygło niejako ze swoją działalnością. Osoby zakładające
Stowarzyszenie z pewnością miały swój wkład dla rozwoju ruchu indianistycznego
w Polsce. Dziś mają własne rodziny, pracę, problemy. W związku z tym niewiele
czasu na działanie. Dlatego wydaje się być potrzebne odrodzenie Stowarzyszenia
i rozszerzenie jego grona o nowe, młode, ambitne osoby. Starsi uczestnicy bez
wątpienia mogą służyć młodszym swoim oświadczeniem. Potrzeba tylko chęci współpracy,
która wydaje się, że jednak do końca nie zamarła.
Należało by jednak
uruchomić znów konto, na które mogły by wpływać pieniądze chociażby na
zapraszanie kolejnych przedstawicieli indiańskich, należały by podać
adres/skrzynke kontaktową na który można będzie pisać i uzyskiwać pod tym
adresem informacje.
Były również głosy od
"oddolnym" działaniu w Ruchu i jego powodzeniu. Ruchu i jego
działalność są widoczne od 25 lat i bardzo często były to nieformalne
działania, wieńczone sukcesem.
Istnieje chęć współpracy
między nieformalnym Ruchem a Stowarzyszeniem - dlatego niejako kierowany jest
apel, zapytanie, czy Stowarzyszenie jest w stanie znów aktywnie uczestniczyć w
działaniach Ruchu? Bo przecież Stowarzyszenie z Ruchu powstało żeby pomagać
formalnie tam, gdzie Ruch bez pieczątki ma problemy z działalnością.
Również sprawa utrzymania
konta miała miejsce w poruszanych dyskusjach - jeśli w skali roku, wpłaci się
np. po 12 PLN na konto, wychodzi po 1PLN (złotówka!!!) miesięcznie, to konto
jest utrzymane i są pieniądze na działalność (przynajmniej wymianę informacji
na początek) A ile osób może miesięcznie poświęcić złotówki na indianistykę? Z
tych co jeżdżą na zloty... ponad 500...?!
Tak więc wydaje się, że
lepiej "reaktywować" stare struktury, z dobrym statusem, zastanowić
się jednak co zrobić, żeby organizacja znów nie była jedynie papierową
instytucją.
SZCZECIN
sprawy związane z Ośrodkiem
Indiańskim w Książnicy Szczecińskiej nie ruszą, dopóki Książnica nie przedstawi
(na papierze, udokumentowane) funduszy na pokrycie przesyłki książek ze Stanów.
James, szukając funduszy na własne inicjatywy w ramach chociażby projektu
Dakota Youth Project, nie jest jeszcze w stanie sponsorować wysyłki materiałów
do Polski. Niemniej stwierdził, że jest w stanie zaprenumerować dla nas kilka
tytułów Native Newspaper.
Na razie jednak nie ma
adresu na który mógłby przesyłać i książki i gazety. Chodzi o to, żeby np.
osoba otrzymująca materiały od Jamesa, była w stanie informować o tym
pozostałych indianistów (inne środowiska) i udostępniać te materiały. Wygląda
na to, ze jeśli James cokolwiek wyśle, dotrze to na prywatny adres kogoś z nas
i odpowiedzialność za dystrybucje spadnie właśnie na tę osobę.
Tak wiec - jak na razie
pomysł z Ośrodkiem Indiańskim w Szczecinie podupadł ze względu na brak
pieniędzy. Nasza, dotychczasowa, Ruchu, wymiana informacji, jest na razie jak
najlepsza wymiana wiadomości co i gdzie się dzieje i kto do czego ma dostęp.
Niemniej większość uczestników spotkania wyraziła zdanie, ze przydatne byłoby jedno
miejsce, gdzie bada dostępne wszystkie materiały. I najlepiej, żeby nie było to
"na końcu świata", tylko gdzieś w centralnej Polsce.
Tyle ze spraw chyba
najistotniejszych poruszanych przez te 3 dni.
W sobotni wieczór odbyło
się spotkanie z członkami Ruchu oraz osobami chcącymi spotkać się z Jamesem. W
sumie było nas chyba niecałe 30 osób na tym spotkaniu. Gdzieś w krakowskiej
piwnicy, w podziemiu, grupka osób, James... otworzyliśmy Zawiniątko, James
modlił się za nas tam zgromadzonych, za kierujących naszym krajem, w różnych
intencjach. Później nastąpiła seria pytań i rozmowa o różnych sprawach
dotyczących Indian. Podczas otwarcia Zawiniątka telewizja wyłączyła kamerę. Na
spotkaniu na Uniwersytecie James poruszał przede wszystkim problemy związane z łamaniem
prawa przez rząd Stanów Zjednoczonych - w czasach historycznych jak i
współcześnie. Mówił również o wierzeniach Lakotów, o podejściu do przyrody, o
stosunkach, jakie powinny panować między szanującymi się osobami. Korzystając z
okazji, rozdano również ulotki i petycje - osoby zebrane na spotkaniu wzięły
prawie wszystkie. Poinformowano także o istnieniu polskich stronach
traktujących o Indianach, w obieg poszły też egzemplarze Tawacinu.
Wydaje się, że słuchacze
byli rzeczywiście mocno zainteresowani słowami Jamesa.
W poniedziałek wieczorem
grupka osób odprowadziła najpierw Apacza, później Jamesa, a na końcu Maćka i
Darka do pociągu. Łzy w oczach mogą świadczyć, że dla niektórych James jest
kimś wyjątkowym. Dobrze, że istnieje szansa na ponowne spotkanie. Jeszcze zanim
James wyjechał, siedząc i popijając różne trunki, James otrzymał tuż przed
wyjazdem przesyłkę od Magdy Krysińskiej, dzwoniła także Cień. Wiele osób które
nie mogły dotrzeć osobiście do Krakowa, było tam myślę z nami i informacją o wydarzeniach
tam - dzielimy się.
Wszystkie podane informacje
są relacją z niezobowiązujących na razie, wstępnych rozmów spotkania w
Krakowie. Bardzo prosimy o wymianę informacji, sugestii, pytań, krytyki - co i
jak widzicie.
SERDECZNE
PODZIĘKOWANIA dla Ali
za organizację wizyty; Gosi Pilot, Markowi Nowocieniowi i Markowi Maciołkowi za
fundusze na przyjazd Jamesa, TV Kraków i panu Krzysztofowi za pomoc przy
wysyłaniu paczek (i zrobienie mamy nadzieję dobrego, rzeczowego programu o
PRPI), Monice Chrabąszcz (i Rodzicom!!!)za nocleg i Jagnie Cyganik, Apaczowi i
całemu Jaworznu za pomoc w akcji "UBRANIA", Agnieszce z UJ za
organizację spotkania na UJ i często też tłumaczenia oraz wszystkim, którzy
pośrednio, bezpośrednio czy w inny sposób pomogli i byli z nami. (osobiście -
Joannie Tadla z Lubina)
Wydaje się, że następstwa
wizyty mogą zaowocować dla nas wszystkich, dla Ruchu.
Tyle informacji ode mnie.
Mam nadzieję, że najważniejsze sprawy przedstawiłem, uwagi uczestników mile
widziane i do umieszczenia, dodania do relacji, jaka ukaże się na stronie
internetowej http://www.indianie.eco.pl
Darek Kachlak
alias
P.S. Jak to dobrze zobaczyć
znów daaaaaaaaaaaawno niewidziane twarze, poznać nowych ludzi i uściskać
starych znajomych, prawda? :-)