[“Tawacin” nr 69 (1/2005)]


Zwierzenia Cienia


165. Nie jestem fanem kowbojów i blondynek. Lubię czasem podyskutować, lecz nie odpowiada mi słowna agresja ani naśmiewanie się z rozmówcy, uparte wtrącanie się w pół zdania ani dowodzenie na siłę własnej wyższości, zasłuchanie we własne słowa, prawienie banałów jako głębokich prawd życiowych i ględzenie o głupotach, tanie grepsy pod publiczkę ani łganie w żywe oczy. Słowem - nie jestem fanem wiekszości talk-show, small-talk ani żadnego innego tokowania (choć wiem, że i mnie się to zdarza). Denerwują mnie i zasmucają rozmowy, teksty i programy o niczym, gadanie dla gadania, spotkania dla spotkań – bez pomysłu i ambicji, bez celu i pożytku. I wszystko jedno czy chodzi o towarzyskie spotkanie w pubie czy zlotowy wieczór przy ognisku, czat w Internecie czy program w TV, informację w gazecie czy artykuł w “Tawacinie”. Dlatego nie w każdej sytuacji jestem dobrym partnerem do rozmowy, gwiazdą mediów, showmanem czy duszą towarzystwa.


166. Kowboje czy blondynki nie są moimi idolami. Choć nie dam głowy czy dla sporej grupy początkujących miłośników Indian nie są to ludzie, których słucha się i ogląda z podziwem i wypiekami na twarzy. Przecież oni mówią o Indianach! Nie da się ukryć, że wszelkiej maści globtroterzy, podróżnicy, zdobywcy i poszukiwacze przygód są idolami sporej części Polaków. Że są przez nich słuchani i oglądani. Wielu im zazdrości – podróży, przygód, przebojowości. Niektórzy pewnie wierzą im bezkrytycznie - niezależnie od tego czy są to wybitne osobowości pokroju Arkadego Fiedlera lub Marka Kamińskiego czy tylko wyszczekani zawadiacy. Dzięki barwnym dykteryjkom, kolorowym fotkom czy ładnym buziom załapali się na swoje okienko w mediach. Przyciągają uwagę, są rozpoznawani. I choć o ich “produkcjach” często nie mam najlepszego zdania, to mimochodem słucham ich anegdot i kartkuję ich książki. Robię to, co wielu wokół mnie. Dlatego - choćby z uwagi na tę ich, mniej lub bardziej zasłużoną, popularność - uważam, że dla załatwienia własnych spraw warto czasem pokazać się w ich cieniu.


167. Mówienie o sobie – jestem przyjacielem Indian – zobowiązuje. Przyjaciołom winniśmy lojalność i – prawdę. Wszyscy winniśmy znać swoich przyjaciół i zgłębiać prawdę o nich. Ci którzy czują się na siłach - mają obowiązek o prawdzie tej mówić. Gdy trzeba – winni konfrontować ją z oszczerstwem, nieprawdą i głupotą. Mówić prawdę, gdy inni milczą. A zwłaszcza, gdy inni mówią nieprawdę. W kraju - i świecie - w którym nie wszyscy muszą znać się na Indianach, ale wielu chce o nich opowiadać (a niektórzy – tylko ich wykorzystywać) – nie możemy milczeć, gdy możemy mieć coś do powiedzenia. Nie możemy marnować żadnej z rzadkich przecież okazji. Tym bardziej, gdy nasza wypowiedź może coś wyjaśnić lub sprostować. Gdy możemy część strony lub czasu antenowego odebrać komuś nierzetelnemu, niekompetentnemu, cynicznemu czy nawiedzonemu. Gdy mamy choćby cień szansy, że w bełkocie i szumie informacyjnym inni usłyszą także Głos Indian, poznają nasze prywatne zdanie lub – choćby – uświadomią sobie nasze istnienie.


168. By mówić prawdę, nie trzeba nawet być przyjacielem Indian. Dziennikarze, publicyści i wydawcy, nauczyciele, naukowcy i wychowawcy – ich kodeksy etyczne nakazują mówić prawdę, tępić głupotę, zwalczać ignorancję. Ale nie zawód jest ważny. Wystarczy świadomość wartości prawdy, niechęć dla kłamliwej rzeczywistości, niezgoda na fałsz, głupotę i tandetę. Wystarczy poczucie zawodowego obowiązku, zdrowy rozsądek, uczciwość. Posiadanie rzetelnej wiedzy – zwłaszcza tej popartej naocznym doświadczeniem i/lub dyplomem – to też zobowiązanie. Jaką wartość ma Wiedza, która nie wypiera niewiedzy? Po cóż nam Prawda, która nie staje do walki z kłamstwem? Ile warta jest Mądrość, która nie triumfuje nad głupotą? Mówić o Indianach nie jest łatwo. Ale nie wystarczy przekonywać przekonanych. Wiem, że ludzie miewają różny poziom tolerancji. I prawo wyboru - gdzie i z kim pokazywać się i wypowiadać. Być może czasem nie da się inaczej, jak coś zmilczeć, kogoś zignorować. Ale moja lekcja od Indian mówi mi, że warto walczyć o prawdę i swoje przekonania. Nawet gdy szanse na zwycięstwo z pozoru nie są wielkie.