O Kobietach i Księżycu...



Niedawno temu i niedaleko stąd pewien mężczyzna zwrócił mi uwagę na mój stan i poinformował mnie, że ponieważ znajduję się „w księżycu” posiadam niezmierną moc i stanowię zagrożenie dla ceremonii, a może i dla samych mężczyzn.


Idea posiadania niezmiernej mocy zagrażającej facetom generalnie spodobała mi się, gorzej że wiązała się z odizolowaniem mnie od pewnych czynności, czy obrzędów. Mam wszakże szacunek dla przekonań, sama doświadczając niegdyś gorzkiego smaku nietolerancji, więc pigułkę przełknęłam.


Uczucie wszakże nie zastąpi wiedzy. Skąd u Indian, skąd u wielu ludów świata wziął się strach przed miesiączkującą kobietą? I jakie formy przybierał? To temat-rzeka, dobry na doktorat dla etnologów, ale i zagadka dla niesfornych poszukujących.


Słowem-kluczem całego zagadnienia jest „krew”. Poza chirurgami i krwiopijczyniami z laboratorium analiz, każdy z nas po trosze boi się jej widoku. Widok krwi dla człowieka oznacza uraz, zranienie, otwarcie żył i tętnic, a w efekcie śmierć. A kobieta? Kobieta krwawi co miesiąc, a nie umiera! Ma więc szczególną władzę nad krwią. Posiąść taką władzę – oto pragnienie mężczyzn. Pragnienie uniwersalne, pradziejowe i współczesne, a nigdy nie zrealizowane. Z zawiści w kombinacji z zazdrością wmówili miesiączkującym kobietom nieczystość. Taką przynajmniej interpretację zjawiska oferują nam feministki.


Ciekawa jest zaiste medyczna strona tego zagadnienia. Jak świat długi i szeroki na przestrzeni wieków powszechnie stosowano upuszczanie krwi w celach leczniczych. W średniowiecznej Europie celem tej terapii było uwolnienie zbolałego ciała od złego ducha, który się był w nim zagnieździł i chorobę powodował. Skoro więc wraz z krwią uwalniają się z ciała złe moce, należy wystrzegać się ich, lub od nich uciekać. A stąd już tylko pół kroku do izolowania miesiączkujących kobiet, do nakazów i zakazów obecnych prawie we wszystkich kulturach świata. Jednakowoż stosunek do krwi menstruacyjnej wcale nie był tak jednolity, jak się nam wydaje, także u samych Indian.


Ale o tym za chwilę, bo dygresję poczynić należy o stosunku medycyny współczesnej do upustu krwi (wenesekcji) jako uznanej metody leczniczej. Zakładam, że przodkowie nasi stosowali ów zabieg niejako intuicyjnie, podczas gdy w dzisiejszych „naukowych” czasach terapia ta w dalszym ciągu znajduje zastosowanie dla leczenia chorób przebiegających z nadmierną produkcją krwinek czerwonych, ponadnormatywnym wchłanianiem żelaza, zaburzeniami syntezy hemoglobiny, a nawet w niewydolności serca. Nie dalej jak 100 lat temu jeszcze hodowano pijawki dla celów leczniczych, by pomagały pacjentom pozbyć się niechcianej krwi (a Rakoniewice w Wielkopolsce były największym centrum pijawko-hodowlanym w Europie).


U Indian źródłem mocy kobiety – mocy manifestującej się w cyklu miesięcznym - była jej zdolność do rodzenia dzieci. Mężczyźni musieli aktywnie poszukiwać swojej własnej mocy, dla kobiety była ona stanem przyrodzonym. Dla mężczyzn najbardziej rozpowszechnionym rytuałem było poszukiwanie wizji, podczas gdy dla dziewczyny pierwsza miesiączka (tzw, menarche) była okazją do odosobnienia, podczas którego w snach poszukiwała „wytycznych” na przyszłość. Po nim następowała ceremonia – rodzinna bądź plemienna – uznania jej za dojrzałą kobietę gotową na zamążpójście.

Mężczyźni bali się krwi menstruacyjnej, stąd wziął się rytuał odosobnienia miesiączkującej kobiety. Krew ta zniszczyć mogła moc, jaką posiadała broń mężczyzny używana do polowań. Mężczyźni unikali chodzenia ścieżkami, którymi kroczyły kobiety „w księżycu”. Cały ów strach wziął się z tego, że mężczyźni nie mogli sprawować żadnej kontroli nad menstruacją. Było to wyłącznie kobiece doświadczenie, a moc dawania życia, jaka z niej wynikała, była większa, niż moc duchów opiekuńczych mężczyzn.

U niektórych ludów rolniczych (Mandan, Hidatsa) krew miała znaczenie dobroczynne. U Kri (ale także na Borneo) kobiety siadały na ziemi, by krew swobodnie spływała i wsiąkała w ziemię. W końcu Ziemia, Księżyc i Woda (krew Ziemi) to krewni kobiety. U Siuksów kobiety „w tych dniach” były święte, ale i niebezpieczne. U Oglala znany był zwyczaj wieszania podpasek z pierwszą krwią menstruacyjną na drzewie, jako pochwała osiągnięcia dojrzałości - świętego stanu bycia dawczynią życia. Black Elk w książce „The Sacred Pipe” opisał rozbudowany rytuał Lakotów odprawiany z okazji pierwszej miesiączki znany jako „Ishna Ta Awi Cha Lowan” (Ona Sama, Oni Śpiewają) lub „Tanke Yanke Ishnati” (Mieszka Samotnie Na Zewnątrz). W czasie ceremonii święty człowiek wypowiadał nad dziewczyną takie słowa:

„Jesteś drzewem życia

Czysta i święta

Twoje dzieci niech będą owocne

Gdzie stąpniesz – miejsce to będzie święte

Zawsze będziesz nieść w sobie siłę”.


Rozbudowany ceremoniał stosowany był też u Apaczów Zachodnich podczas święta inicjacji dziewcząt „Naihes”, Tańca Wschodu Słońca, trwającego cztery dni, a przypominającego mit Apaczów o stworzeniu (szczegółowy opis podaje L. Zimmerman w „Indianie: życie, legendy i sztuka”). W ostatnim dniu ceremonii dziewczyna błogosławi lud pyłkiem kwiatowym, uzdrawia, udziela indywidualnych błogosławieństw, ponieważ posiada silną, dobrą, świętą moc. Przypomina to jako żywo tradycję katolicką, w której błogosławieństwo nowowyświęconego kapłana ma moc podwójną, bo jest on czysty i święty.


Duże publiczne ceremonie inicjacyjne stosowali także inne plemiona - Oto, Szejenowie, czy Nawahowie (ceremonia „Kinaalda”).


W sporej części plemion stosowano izolowanie miesiączkującej dziewczyny ze społeczności, zazwyczaj poza wioskę, gdzie wiodła życie spokojne, znajdując okazję do odpoczynku (nie wolno jej było np. przygotowywać pożywienia dla mężczyzn) i do uzmysłowienia mężowi, jaki jest bezradny w domu pod jej nieobecność! Z taką izolacją związane były pewne nakazy i zakazy, jak np. konieczność unieruchomienia (częsta na Wybrzeżu Północno-Zachodnim), zakazy dietetyczne (np. niedozwolone mięso, ryby, sól u Luiseno, powszechny post lub ograniczenie ilościowe pożywienia), nakaz drapania się wyłącznie przy pomocy patyczka (występujący nieomal wszędzie), zakaz dotykania dzieci (Menominee), zachowanie ciszy (także przy menarche, u Nawahów) – straszny przepis...


Zdecydowanie - izolacja, czy wszelkie nakazy - w rodzaju picia wody wyłącznie przez rurkę (Wybrzeże Północno-Zachodnie), zamknięcia na rok w czymś w rodzaju skrzyni (Salish), siedzenia w kuczki dla uformowania płaskiego brzucha (Makah), restrykcji pokarmowych, drapania się patykiem, wytężonej pracy (Flathead) czy konieczności leżenia w gorących łóżkach (Szoszoni) lub podgrzewanych dołach (Luiseno) – kształtowały wytrzymałość i charakter młodych dziewczyn, przygotowując je na niedogodności życia, formując odporność fizyczną i psychiczną. Ponadto w trakcie pierwszej miesiączki uczone były w odosobnieniu bycia żoną i matką przez starsze kobiety, słowem przechodziły swoisty praktyczny kurs przysposobienia do życia w rodzinie. Poprzez post poszukiwały też wizji i swego ducha opiekuńczego na dorosłe życie.


Szczególnym jest, iż najdalej posunięte „restrykcje” w stosunku do kobiet „w księżycu” stosowane były tam, gdzie sama natura stwarzała najtrudniejsze warunki życia – na dalekiej północy (Dene, Kasha, Carrier, Slave). Tak jakby ludzie upodabniali się do otoczenia w swej srogości. Kobiecie nie wolno było spoglądać na mężczyzn, gdyż jej wzrok zabijał; nie wolno było kroczyć ścieżkami myśliwych, krwawiącą kobietę zostawiano samą na szlaku, a przy podróżach przez wodę posiadać musiała osobne kanu; musiała też nosić wodę z dalekich odległości, choćby źródło było nieopodal; wierzono, że odbiera mężczyznom moc, bez której doznają porażki podczas polowania i nie wyżywią własnych rodzin.


Istniały wszakże i takie społeczności, gdzie sprawy miały się krańcowo inaczej – gdzie nie stosowano izolacji, menstruacja była stanem wstydliwym, nie odprawiano publicznych ceremonii inicjacyjnych. Tak było u Flathead i Huronów; kobiety Arapahów uznawały swój stan za sprawę prywatną, nie zdradzając się z nim przed mężczyznami; u Mohave miesiączka kobiet także nie była kwestią publiczną wymagającą przedsiębrania działań prewencyjnych ze strony społeczności, a kobieta dyskretnie tylko usuwała się kąt chaty (drapiąc się patykiem). Także u Pueblo nie odprawiano publicznych ceremonii z okazji menarche, a tylko sygnalizowano dojrzałość przez specjalnie uformowane fryzury, naśladujące kwiat dyni. Ten neutralny stosunek do pierwszej miesiączki u Pueblo przypisuje się zresztą często wpływowi chrześcijaństwa.


„Neutralny” to nieodpowiednie słowo. Oznacza ono tyle, co nijaki, obojętny, nieuprzedzony, obiektywny. A przecież chrześcijaństwo twierdzi, że miesiączka to kara za grzech Ewy, ciążący na każdej kobiecie. Jakże daleko chrześcijaństwo odbiega w tym punkcie od przekonań ludów tubylczych… Zamiast pochwały kobiecej płodności – uznanie miesiączki za karę za grzechy, a miast uwielbienia kobiety-dawczyni życia - potępienie jej seksualności. Trzydzieści lat temu zaledwie, na lekcjach religii w Polsce, karcono młode dziewczyny za dotykanie własnego ciała (choćby nawet w celu samokontroli piersi) lub jego oglądanie. Wstyd! Mówienie o miesiączce? Wstyd i wyuzdanie! Jak powiedzieć małoletniemu synowi, że mamusia nie może pójść z nim na basen? Jakkolwiek, byle tylko nie wtajemniczać go w fizjologię mamusi. W żaden sposób nie była (nie jest?) to neutralność, obojętność czy brak uprzedzenia.

Już Islam wydaje się bliższy przekonaniom niektórych plemion indiańskich w postrzeganiu miesiączki jako naturalnej metody oczyszczenia się kobiety. Spotyka się bowiem u Indian opinie, że z tego właśnie naturalnego powodu kobiety nie muszą dokonywać oczyszczenia w ceremonii szałasu potu.


Krwawiące kobiety stosowały często pewien rodzaj „oznakowania”: wśród ludów Australii malowano usta na czerwono, w Ameryce Południowej całe twarze, a gdzieniegdzie w Afryce - nawet całe ciała. A ponieważ spojrzenie kobiety mogło być zabójcze, malowano także rzęsy, by zasłonić nieco oczy. I stąd podobno wziął się makijaż...


Jak już się rzekło, Ziemia to krewna kobiety, bo Ziemia daje życie, rodzi, karmi. Ale Ziemia też ma menstruację, tyle że jeden raz w roku – na przełomie czerwca i lipca. Ziemia menstruuje w Indiach, a ludzie tamże zaprzestają zbędnych prac, odwiedzają się i tańczą.


Wierzy się także, że jesteśmy spokrewnione z Księżycem, którego cykl przeistaczania się od nowiu do pełni zbieżny jest z cyklem płodności kobiety. Indianki modliły się, by Księżyc wyregulował ich termin menstruacji, by mogły one wszystkie razem krwawić w jednym czasie, zazwyczaj na nów lub na pełnię. Wiele czynników ma wpływ na przyspieszenie lub opóźnienie krwawienia, w tym psychiczne, wiadomo że taka intencjonalna zbieżność terminu miesiączki wśród kobiet przebywających razem jest więc możliwa.


Pokrzywy, patyk, unieruchomienie w skrzyni, izolacja – wydają się nam dziś przemocą wobec kobiet. Nie wyobrażamy sobie siebie w takich okolicznościach, buntujemy się przeciw nim. Widzimy je z naszej współczesnej perspektywy wygodnego życia. Podobnie postrzegamy zakazy islamu, noszenie zasłon na twarzy czy chust. Fakt, że w Egipcie starożytnym kobiety były o niebo lepiej traktowane, niż we współczesnym. Z tego wniosek, że mimo upływu tysiącleci nie jesteśmy ani mądrzejsi, ani moralniejsi. Być może z punktu widzenia naszych odległych potomków wysyłanie dziś kobiet do pracy zawodowej lub rodzenie dzieci będzie uważane za prześladowanie...


Jak starałam się pokazać, tradycje i ceremonie związane z pierwszą miesiączką, czy miesięcznym krwawieniem w ogóle, u Indian i niektórych innych ludów tubylczych były - i często nadal są - bardziej zróżnicowane, niż to się wiekszości z nas wydaje. Ich powyższe omówienie jest z natury rzeczy dość skrótowe. Dlatego miłośników Indian obojga płci, chcących rozwijać swą wiedzę na ten niewątpliwie pasjonujący kobiecy temat, odsyłam chociażby do poniższych źródeł.


Literatura:


1. Iza Sznajder „Kobieta, księżyc i czerwona sukienka”

2. L. Zimmerman „Indianie: życie, legendy i sztuka”

3. L. Zimmerman „Indianie Ameryki Północnej”

4. Black Elk „The Sacred Pipe”

5. Marek Hyjek “Za ścianą wigwamu”

6. Słownik Encyklopedyczny: Medycyna, wyd. Collins

7. Internet

8. Spostrzeżenia i dyskusja podczas zebrania kobiet, XXIX Zlot PRPI, Brody 2006