Mit Wodza Seattle

"ZIEMIA NIE NALEŻY DO CZŁOWIEKA, CZŁOWIEK NALEŻY DO ZIEMI

COKOLWIEK PRZYDARZY SIĘ ZIEMI - PRZYDARZY SIĘ CZŁOWIEKOWI

CZŁOWIEK NIE UTKAŁ PAJĘCZYNY ŻYCIA, JEST NITKĄ W TEJ PAJĘCZYNIE

NISZCZĄC PAJĘCZYNĘ ŻYCIA - NISZCZY SAMEGO SIEBIE"

- słowa przypisywane wodzowi Seattle, w rzeczywistości niewłaściwie

Wódz Seattle jest postacią autentyczną. Żył on na terenach północno-zachodnich dzisiejszego USA. Czternasty prezydent USA, Franklin Pierce wykupił te obszary dla Białych osadników. W 1853 r. ustanowiono stan Waszyngton i zlokalizowano miasto - stolicę, nazwane w r. 1890 imieniem wodza Seattle.

Powszechna opinia o Wodzu Seattle jako wielkim mówcy wywodzi się z negocjacji nad traktatem dotyczącym przeniesienia jego plemienia do wyznaczonego im przez rząd amerykański rezerwatu. Wódz wygłosił wówczas w swoim ojczystym języku Duwamish mowę do zebranych Indian. Obecny na spotkaniu dr Henry Smith sporządził z niej notatki, których użył 33 lata później do rekonstrukcji mowy w języku angielskim.

W Dniu Ziemi w 1970 r. scenarzysta filmowy Ted Perry usłyszał czytany głośno tekst Smitha z 1887 r. Poproszony później o napisanie scenariusza do filmu o tematyce ekologicznej, Perry wykorzystał swoje wrażenia do napisania znanej wersji z 1971 r. I tak narodził się mit.

W obydwu wersjach są wątki budzące wątpliwości.

W mowie znajdujemy ustępy opisujące w żałobnym tonie zagładę bizonów. Ale zwierzęta te nie występowały na terenach zamieszkałych przez plemię Wodza Seattle. Innym zmyślonym wątkiem jest lament Wodza nad pojawieniem się hałaśliwego pociągu Białych Ludzi. Aż do 1869r. w pobliżu tego terenu nie powstała żadna linia kolejowa.

Jednak wielu, nawet wykształconych ludzi, decyduje się ignorować kwestię autentyczności. Zdarza się tak z większością mitów. Dzień Ziemi w roku 1970 był początkiem narodzin świadomości ekologicznej w Stanach Zjednoczonych. Mowa Wodza Seattle ubrała lęki o przyszłość życia na Ziemi w akceptowalną formę poprzez bezpieczne odsunięcie ich do przebrzmiałych czasów eksploracji Białych osadników.

Mowa jest również głęboko wzruszająca dzięki ukazaniu nam natury jako wiecznej oraz wskazaniu na konieczność odnowienia życia duchowego. Czyni to poprzez ukazywanie przez Indian tego co jest zakryte przed oczami Białego Człowieka - możliwości ocalenia zarówno natury jak i życia duchowego.

Mowa miała znaczący udział w romantyzacji Indian Amerykańskich. Wznosi ona świadomość ekologiczną Indian na niebotyczne wyżyny, które Biały człowiek może dopiero próbować osiągnąć. Ukazuje ducha Białego Człowieka jako beznadziejnie zepsutego. Ten jaskrawy kontrast pomiędzy duchem Białego i duchem Indianina tworzy obraz “szlachetnych dzikusów”. Są oni ciekawostką, którą głęboko podziwiamy, ale odbieramy jako rzecz nie związaną z naszym współczesnym stylem życia. Indianie, niegdyś ludzie z krwi i kości - stają się szlachetną abstrakcją.

Ten rezultat romantyzacji i dehumanizacji ludności tubylczej jest problemem globalnym, przekraczającym ramy historii kolonialnej Ameryki. Współczesna kultura jednocześnie uromantycznia ludność tubylczą i zagraża jej od dżungli Amazonii po dolinę rzeki Katun.

Mit Wodza Seattle jest wytworem Białego Człowieka. Rzadko jednak znajdujemy we współczesnym świecie tekst, który oddziaływał by na nas tak mocno, że pod jego wpływem stawalibyśmy się innymi ludźmi. Ted Perry zapytany o to co myśli, gdy mówią mu, iż jego dzieło jest znakomite, powiedział: - Jestem szczęśliwy, jeśli ludzie odnajdują w nim jakąś inspirację.

Na podstawie "Ecologia Newsletter" Issue # 15/91

W Polsce na podstawie za: http://server.eko.wroc.pl/kropla/archiwum/lato98/mir.htm

****

"Należymy do Ziemi - Ziemia nie należy do nas"- Biblioteka Tawacinu nr 12, Poznań 1987

 

Strona główna; Literatura