Witaj!
Pare slow o indianskiej fiescie w Bydgoszczy. Pierwszym uczuciem po tym jak sie obudzilem byl niepokoj. Jaka jest pogoda? Niby drobiazg,
ale w ta sobote mialo to duze znaczenie. Na szczescie pokoj zalany byl sloncem. I tak pozostalo juz do konca dnia.
Gdy przyjechalem do szkoly, praca przy rozstawianiu tipi odchodzila na calego (przy szkole znajduje sie duzy obszar wolnej przestrzeni z laskiem
w tle)... Powiew wiosennego, chociaz jeszcze troche chlodnego powietrza, zapach swiezo scietych tyczek do tipi, dobiegajace z oddali rzenie
koni. Do tego dobywajaca sie z glosnikow odpowiednia muzyka. Wszystko to razem
tworzylo naprawde wspnialy klimat. Jak milo bylo znowu zobaczyc znajome twarze zespolu Huu-Ska Luta. Przez chwile odzyly calkiem jeszcze
swieze wspomnienia z torunskiego pow wow. Zreszta powrocily one tego dnia jeszcze raz nieco pozniej gdu rozpoczely sie tance.
Beata jako gospodarz calej imprezy stanela na wysokosci zadania. Dzielnie pomagal jej w tym maz Wojtek. Do tego bylo widac zaangazowanie
wielu innych osob, w tym takze mlodziezy, ktora zajmowala sie caly czas bardzo uciazliwymi obowiazkami jak obsluga sprzetu
radiowego, prowadzenie kawiarenki z ciastem i napojami, pomoc przy pieczniu kielbasek tudziez innymi, mniej widocznymi ale tez niezbednymi
sprawami.
Rozpoczely sie liczne, indianskie konkursy - strzelanie z luku, wyscig gasienic itp. Rozpalono ognisko, obok chetni mogli przejechac sie na
koniu. Sporo atrakcji ale tez i sporo ludzi. Wielu z ciekawoscia przygladalo sie "Indianom". Chetnie wyjasnialem wielokrotnie, ze dom w ktorym
stoimy to nie wigwam tylko tipi, czym one roznia sie miedzy soba, duza ciekawosc wzbudzaly wyjasnienia jak zylo sie w tipi. Pytania czesto naiwne
w swojej formie, w swojej tresci jednak czesto odzwierciedlaly w moim przekonaniu pragnienie poznania czegos
nowego, fascynujacego.
Nastepnie spotkanie z Sat-Okh'iem. Sala gimnastyczna pelna ludzi, napiete oczekiwanie na kogos, kto ma byc i wygladac
jak Indianin. Przywitalem sie z Satem cieplo. Witaj Dziadku - i znajomy uscisk dloni z serdecznym poklepywaniem sie po ramionach. A potem juz
opowiesc o tym co bylo, ale tez o tym co juz pewnie nigdy nie wroci. Wywiad, zdjecia, autografy. Zwyciezcy konkursow obdarowani drobnymi
nagrodami, ale tez obdarowani usciskiem dloni Sat Okh'a. Gromkie oklaski i odspiewanie "sto lat" zakonczylo te czesc spotkania.
No i na koncu tance. Kiedy zaczely rozbrzmiewac pierwsze rytmy tak milej dla mej duszy muzyki znow powrocily wspomnienia. Podczas kolejnych
wystepow nogi same troche jak zaczarowane uginaly sie w takt bebna. W koncu zostalem jak wielu innych wciagniety w wir tanca (Ania, dzieki
Ci za to).
Potem juz tylko cieple pozegnania z moja mysla o... kolejnej wizycie jaka mnie czeka w Bydgoszczy niedlugo tj. o wizycie Jamesa.
To byly dobre chwile.
Adam
Zapowiedz imprezy