Udowodnij, ze jesteś Indianinem...


Ambrose Teasyatwho, ceniony indiański arysta z miasta Aztec w Nowym Meksyku, będzie musiał udowodnić swoje indiańskiem pochodzenie, jeżeli zamierza wystawiać i sprzedawać swoje wyroby na targach sztuki w znanej tubylczej galerii w Phoenix.

Ambrose jest z pochodzenia Indianinem Hopi i Nawaho, nie jest jednak zarejestrowanym członkiem żadnego z tych plemion i – jak twierdzi – nigdy w przeszłości nie musiał udowadniać swojego pochodzenia. Jednak żeby móc wziąć udział w dorocznych targach organizowanych przez Heard Museum w Phoenix będzie musiał okazać stosowny dokument, np. tzw. Świadectwo Indiańskiej Krwi (CIB). Wymóg taki postawiły w tym roku wszystkim wystawcom tubylczej sztuki władze Muzeum.

“Sprzedaje moje lalki katsina z brązu w całym kraju od lat – powiedział Teasyatwho – i nikt nigdy nie mówił nic na temat moej przynależności plemiennej, czy mojego pochodzenia.” Tymczasem organizatorzy targów Heard Market uważają, iż postępują zgodnie z zaleceniami Stowarzyszenia Indiańskiej Sztuki i rzemiosła (AIACA), które nadzoruje przestrzeganie Ustawy o indiańskiej sztuce i rzemiosle z 1990 roku. Dokumenty Stowarzyszenia definiują, że Indianinem jest “każdy, kto to udowodni”. Autorom ustawy chodzilo o to, by ułatwić arystom tubylczego pochodzenia dostep do coraz bardziej konkurencyjnego i dochodowego rynku tubylczej sztuki i rzemiosła oraz stworzyć podstawy do systemu weryfikacji autentyczności wyrobów, które choć określane są jako “tubylcze”, to nie zawsze mają jasne, udokumentowane i legalne pochodzenie.

“Nie podważamy niczego, ale nie mamy certyfikatu od Ambrose” – oświadczył przedstawiciel Muzeum. “Tak było u nas zawsze i podobne zasady obowiązują na Santa Fe Indian Market.” Gloria Lomahaftewa, przedstawicielka Heard Museum i członkini plemienia Hopiów, powiedziała, że władze Muzeum przyjrzały się wreszcie bliżej posiadanym dokumentom i po prostu starają się stosować zawarte w nich zalecenia.

“Kwestia przynależności jest dla mnie trochę smieszna” - mówi Teasyatwho. “Nidy nie musiałem pokazywać żadnego dowodu mojej indiańskiści. Nigdy nie byłem w wojsku, nie pytano mnie o to w szkole, nigdy też nie ubiegałem się o żadna pomoc z programów władz plemiennych. Podczas żadnych innych targów czy wystaw muzealnych nie musiałem wykazywać, że jestem Indianinem. Wszystko to jest dla mnie nowe” - powiedział artysta gazecie “The Farmington Times”.

Teasyatwho stwierdził, że będzie musiał zbadać pochodzenie swoich przodków z plemienia Hopiów. Jego zdaniem może to zająć nawet setki godzin, ale już skontaktował się z niektórymi swoimi krewnymi. Plemię Hopiów wymaga, by jego członkowie legitymowali się co najmniej jedną czwartą indiańskiej krwi.

“Formalne członkostwo jest dla nas istotne” - mówi Mary Polacca, pracownica wydziału do spraw członkostwa plemienia Hopiów w Kykotsmovi, w Arizonie. “Aby plemię mogło otrzymać odpowiednią część funduszy federalnych, musimy przedstawić rządowi liczbę zarejestrowanych członków, bo od tego zależy podział pieniędzy.” Jej zdaniem rejestracja w plemieniu Hopiów może byc czasochłonnym procesem, w trakcie którego weryfikuje się m.in. świadectwa urodzenia oraz inne dokumenty dotyczące rodziców i dziadków osoby ubiegającej się o członkostwo.Jesli brak dokumentów, niezbędne są stosowne oświadczenia zarejestrowanych w plemieniu krewnych. Ostateczna decyzję podejmuje Rada Plemienna.


Cień


[ more... (Teasyatwho Gallery) ]

[ more... (Hopi man's heritage questioned) ]