Nie-czysta Arktyka...


Każdej wiosny, w szczytowym okresie polowań na młode foki, w kanadyjskiej Arktyce myśliwi zabijają około 60 tysięcy młodych fok. Szacuje się, że co roku około 320 tysięcy foczek pada ofiarą wykraczającego daleko poza granice Kanady popytu na ich wartościowy tłuszcz, mięso i futra. Młode zwierzęta, które w większości nie widziały człowieka i w związku z tym pozbawione są instynktu obronnego, pozostają wobec myśliwych całkowicie bezbronne i łatwo padają ich ofiarą.

Organizacje ochrony przyrody i praw zwierząt protestują przeciwko temu trwającemu od lat procederowi, uważając go za nieekologiczny i niehumanitarny. Oskarżają też wielu myśliwych o brutalność i zbędne dręczenie zwierząt, które - zabijane uderzeniami pałek - często męczą się długo przed śmiercią. Tylko niewielka część zabijanych fok to ofiary tubylczych myśliwych z arktycznych społeczności inuickich i indiańskich, którzy – choć nie zawsze znajdują zrozumienie ekologów – coraz częściej dołączają do protestów tych ostatnich przeciwko komercyjnym, nieuzasadnionym ważnymi życiowymi powodami, polowaniom i ich zbędnej brutalności.

Przedstawiciele tubyców podkreślają, że ich polowania – organizowane na własne potrzeby - zachowują, w większości wypadków, tradycyjne formy i kulturowe ograniczenia, które z jednej strony zapewniają mieszkańcom tubylczych osiedli niezbędne dla zdrowia składniki odżywcze, a z drugiej strony zachowują niezbędną w dłuższym okresie równowagę arktycznej przyrody. Podobnie jak w przypadku rywalizacji o ograniczone zasoby ryb i dzikich zwierząt w pozostałych częściach kontynentu, na Północy foki stały się obiektem rywalizacji wielkiego przemysłu i osób polujących dla sportu oraz wspieranych przez organizacje ekologiczne lokalnych społeczności Inuitów i Indian.

Tymczasem najnowszy raport Światowego Funduszu na rzecz Ochrony Przyrody (WWF) o chemicznym zanieczyszczeniu Arktyki pokazuje, że stężenie zakazanych pestycydów na uważanej dotąd za czystą i zdrową dalekiej Północy jest wyższe niż w krajach, które trucizny takie produkują. W organizmach zwierząt, a nawet w samym lodzie, rośnie liczba szkodliwych substancji oraz ich stężenie. Kumulujące sie w tkance tłuszczowej trucizny nie tylko coraz bardziej szkodzą zdrowiu wszystkich arktycznych zwierząt, ale także grożą poważnymi schorzeniami polującym na nie – i zjadającym je – ludziom.

Istnieją obawy, ze społeczność światowa może mieć podobne problemy z uchwaleniem postulowanych przez naukowców, ekologów i tubylców zmian przepisów dotyczących przemysłu chemicznego, tak jak to ma to miejsce z rodzącymi się w bólach przepisami o ochronie fok przed nadmiernymi polowaniami. Te ostatnie mogą się wówczas okazać zbędne, bowiem gdy prawda o skażeniu Arktyki stanie się powszechnie znana, większość ludzi może zrezygnować ze skażonego mięsa, tłuszczu i futer. W ten sposób największym zagrożeniem dla arktycznych fok będą już nie myśliwi – wszystko jedno, komercyjni czy tubylczy – ale cisi zabójcy, nadciągający z powietrza i wody. Dla wszystkich mieszkańców Pólnocy - ludzi i zwierząt - smutna to perspektywa.


Cień


więcej na ten temat w Piśmie Przyjaciół Indian “Tawacin” nr 69 (1/2005)