Alex Jacobs/Karoniaktatie

Radio-aktywni Indianie

 

Pierwsze wydanie magazynu "Akwekon" z 1985 roku zawierało kolumnę muzyczną zatytułowaną "Radioaktywni Indianie" i redagowaną przez Louisa Cooka. 10 lat później, w nowym magazynie "Akwesasne Notes", chciałbym kontynuować ten pomysł. Chcielibyśmy systematycznie dostarczać Wam recenzje współczesnej muzyki wykonywanej przez tubylczych Amerykanów. Przed dziesięciu laty pisaliśmy o takich tybylczych wykonawcach, jak Dario Domingues (Ottawa), David Campbell (Toronto), Floyd Red Crow Westerman, Willie Dunn (Ottawa), Willie Mitchell i Willie Trasher; wszyscy oni nadal występują.

W ostatnich dziesięciu latach straciliśmy także wielkich muzyków i wykonawców. Odeszli do świata ducha, ale pozostawili nam swoją muzykę, dzięki której będziemy o nich pamiętać. Odszedł jazzowy saksofonista Jim Pepper (Kaw), którego karierę zainspirował jazzowy trębacz John Cherry, po części także tubylczy Amerykanin. Odszedł także lakocki gitarzysta slide'owy Jesse Ed Davis. Przez wiele lat był m.in. muzykiem sesyjnym Beatlesów, opatentował gitarowy efekt "ghost-slide", tak charakterystyczny dla wczesnych utworów Grafitti Band, założonego przez Johna Trudella. Davisa można usłyszeć na zremiksowanej kompaktowej składance "John Trudell, Aka Grafitti Man". Po wydaniu serii cieszących się powodzeniem albumów odszedł też lakocki piosenkarz Buddy Red Bow. Był wielkim człowiekiem, który zostawił po sobie wiele pustego miejsca, i który wspominany jest ciepło tak przez swoich fanów, jak i przez innych muzyków.

Tubylczy muzycy czują się okradzeni z głosów tych artystów, bowiem odeszli od nas u szczytu swoich karier z powodu narkotyków i alkoholu. Pracowali przez lata, by zasłużyć ostatecznie na słońce uznania, ale opuścili nas, choć mogli nadal tworzyć. Sądzę, że tubylczy wykonawcy powinni wynieść jakąś lekcję z ich tragicznych śmierci.

Miło zauważyć, że uznanie mediów i publiczności zyskują nowicjusze tacy, jak Kanadyjka Susan Aglukark. Do czołówki nagrywających i występujących tubylców należą też siostry Joanne i Diane Shenandoah z Narodu Oneidów. Joanne pracowała nad szeregiem projektów muzycznych i filmowych, współpracowała z legendarnym już Apaczem A. Paulem Ortegą i występowała przed koncertami gwiazdy pop Whitney Houston. Joanne i Diane otwierały Festiwal Muzyczny Woodstock 1994.

Na rynek płytowy albumem "Coincidence & Likely Stories" powróciła pomyślnie Buffy Ste. Marie. Nie straciła nic ze swych zdolności, a wręcz przeciwnie, nabyła nowe. Zabawne, ale słuchając jej albumu przypomniałem sobie, jak Bob Dylan przechodził na elektryczność. Buffy wciąż ma wszystko, czego potrzeba: silny głos, dobre teksty, zaangażowanie oraz nowoczesny, wygładzony dźwięk.

Dla reszty świata najważniejsze odkrycie to zapewne Pura Fe i Ulali z przygotowanej przez Robbiego Robertsona & The Red Road Ensemble ścieżki dźwiękowej do filmu dokumentalnego "The Native Americans". Zawsze lubiłem głos Pura Fe, głęboki, pełny, sięgający wysoko, lecz nigdy nie tracący czystości. Pura Fe (piosenkarka) i Ulali (grupa) mogą z łatwością wykonywać zarówno tradycyjne pieśni przy bębnach, jak i współczesny materiał jazzowy. Ja jednak wolę utwory tradycyjne, w których jej niezwykły głos wypełnia duszę i wstrząsa ciałem. Reszta ścieżki dźwiękowej do "The Native Americans" jest równie dobra: utwory Robbiego Robertsona (kiedyś lidera grupy "The Band"), przypominające jego pierwszy bestsellerowy album solowy, piosenka znanego już duetu Kashtin (Innu z Północnego Quebeku), tradycyjny utwór w wykonianiu chóru Rity Coolidge (żony Krisa Kristoffersona), pieśń lakockiej śpiewaczki operowej Bonnie Jo Hunt z towarzyszeniem elektronicznego chóru świerszczy, a także Silvercloud Singers, Doug Spotted Eagle i Jim Wilson.

Znalazłem w prasie kilka bezsensownych recenzji nowych tubylczych nagrań. "The Native Americans" Robertsona to ścieżka dźwiękowa, być może najlepsza w całym 1994 roku. Ale jako ścieżka dźwiękowa, nie musi zawierać wszystkiego, co tak wielka grupa ludzi mogłaby wnieść do projektu. Nie jest to składanka typu "Best of", lecz ilustracja dźwiękowa do filmu. Tymczasem niektórym krytykom muzycznym brakowało wyraźnie informacji o źródłach, czy kontekście tego projektu. Nie wiedzieli, czym są Kashtin, czy Pura Fe, więc nie mając pojęcia o tubylczej muzyce, pisali tylko o Robertsonie. Stwierdzenie, że album zbytnio przypomina muzykę New Age brzmi śmiesznie, bowiem jest to oryginalna muzyka, którą kopiują właśnie artyści New Age. To typowe dla nie-tubylczych "ekspertów", mających na codzień kontakt jedynie z wypaczoną kulturą tubylczą i bezradnych w konfrontacji z Rzeczywistością.

Ostatnio mieszkałem i pracowałem w Santa Fe w Nowym Meksyku, gdzie poznałem wielu tubylczych muzyków. W tym turystycznym ośrodku zawsze zwracano uwagę na artystów, ale z każdym rokiem tubylczy wykonawcy przyciągają większą uwagę i powodzi się im coraz lepiej. Jako poeta mogłem wreszcie występować z innymi tubylczymi artystami. Nasz zespół nazywa się Tribal Dada i tworzą go John DeCelles na gitarze, Poe Jones na perkusji i Kevin Sears na basie. Do grupy Tribal Dada wciągnął mnie gościnny wokalista grupy Fran Loretto z Puebla Jemez. Fran gra na tradycyjnym tubylczym flecie w bardzo współczesnym stylu i występował na całym Południowym Zachodzie. Pod koniec lat 80. Fran grał z grupą Rez.

Także w Santa Fe, Roger Cultee (członek Rez i The Mud Ponies) rozpoczął solową karierę gitarzysty bluesowego, organizując w sierpniu 1995 roku koncert podczas Indiańskich Targów, a Darren Vigil Gray (The Mud Ponies) stworzył nowe trio z muzykami z Los Angeles. Red Thunder z Taos pojawił się w radiu i MTV. Keith Secola & The Wild Band of Indians to jeden z najpopularniejszych wykonawców klubowych z Phoenix. Najnowszym odkryciem współczesnej sceny jest grupa o nazwie Songcatchers z Muckleshoot w stanie Waszyngton, która w 1994 roku zdobyła Nagrodę za Osiągnięcia Muzyczne Tubylczych Amerykanów. Można ich usłyszeć w N&M, a ich producentem jest Cyrille Neville.

Dla miłośników "poważnej" muzyki tubylczej i kompozycji Santa Fe jest domem profesora Eda Wappa, uczącego muzyki i gry na tubylczym flecie w Instytucie Sztuki Amerykańskich Indian (IAIA), oraz tubylczego kompozytora Louisa Ballarda, w latach 60. jednego z pierwszych nauczycieli muzyki i chóru w IAIA. Joy Harjo, poetka Krików gra obecnie na saksofonie i założyła zespół Poetic Justice, prezentujący mieszankę poezji, jazzu, reggae i rytmów tubylczych Amerykanów. Swoją siedzibę zespół ma w Albuquerque i powinniście posłuchać tej niecodziennej grupy, jej wspaniałej poezji i - zatańczyć do niej.

"The Cheque is in the Mail" to płyta kompaktowa nagrana w 1993 roku w Ottawie przez Seventh Fire, błyskotliwą grupę pod kierunkiem braci Allena i Davida Deleary. Muzycy z Seventh Fire, niegdyś grający na spotkaniach Assembly of First Nations, stali się arystami z prawdziwego zdarzenia; a ich wokalista prowadzący jest bodaj prawnikiem, co znajduje swoje odbicie w tekstach "z zębem". Ich muzyka jest międzykulturową mieszanką ska, reggae, muzyki tubylczej, rocka i świetnego saksofonu. Polecane utwory: "Where the Buffalo Roam", "Radiation Heat", "The Cheque is in the Mail". Seventh Fire można też odnaleźć na kasecie z 1990 roku zatytułowanej "Well, What Does It Take".

Burning Sky to trio z Phoenix, grające w klubach Południowego Zachodu. Tworzą je Aaron Whitie na gitarze, Kelvin Bizahaloni na tubylczym flecie i Michael Bannister na perkusji. Ich piękny flet cedrowy, mistrzowską gitarę akustyczną i tubylcze instrumenty perkusyjne zarejestrowała na CD znana wytwórnia Canyon Records z Phoenix w Arizonie. Choć dla niektórych może brzmieć jak przeciętna muzyka nastrojowa, to Burning Sky tworzą ten nastrój, mieszając oryginalne dźwięki Południowego Zachodu, Nawahów i Apaczów. To coś o wiele lepszego od monotonnej, powtarzanej muzyki fletowej new age, której tyle na rynku. A zanosi się na to, że wkrótce Burning Sky wzbogaci jeszcze swoje brzmienie o wokal.

W 1994 roku płytę "Blue Voice/New Voice" dla wytwórni RA Records nagrała w Toronto Jani Lauzon, piosenkarka o słodkim, soulowo-bluesowym głosie. Pierwszy utwór na tym krążku, "99 lbs", utrzymany jest w kowencji bluesowej ballady. Kolejny, "Be My Magician", ujawnia całą skalę i głębokość jej głosu. Inne warte wzmianki piosenki to country-folkowa opowieść "Thomas Dunson's Revenge" i "Wild For You Baby", powolny blues, w którym Jani znów pokazuje, co potrafi. Jest tam też obowiązkowo wolna tubylcza ballada z fletem "Broken Spirit", w której towarzyszy jej piękny chór kobiecych głosów. Tubylczy chór, z Monique Mojica, brzmi wspaniale w tradycyjnym "Wabakii Bezhig & Wabakii Niizi".

W 1993 roku Murray Porter nagrał dla First Nations Music płytę "1492 Who Found Who". Murray pochodzi z Six Nations w Ontario i znany jest z piosenki "Last Stand", napisanej dla Kri Lubikon, ale wydanej podczas kryzysu w Oka w 1990 roku - piosenki, która stała się nieformalnym hymnem tubylców Kanady. Ta kolekcja 17 utworów jest prawdziwie nowym początkiem dla Murraya Portera i powinna przyciągnąć do niego sporo nowych fanów. Jego głos jest głęboki i gardłowy, jak bluesowe głosy Joe Cockera i Stevie Ray Vaughna. Bluesowa jest też muzyka, równie dobrze dopasowana do dynamicznych tekstów i spokojnych ballad. Polecane utwory: "TV Repairman", "1492 Who Found Who", "Cryin In My Sleep", "Last Stand", "500 Years". I świetny fragment z tego ostatniego utworu: "Jestem tylko Czerwonym Człowiekiem, śpiewającym bluesa Czarnego Człowieka w świecie Białego Człowieka".

Artykuł z "Akwesasne Notes", vol. 1 # 2, Summer 1995, przełożył Marek NowoCIEŃ