Agata Wąsowska

DYLEMATY KOBIET NAVAJO

konflikt między edukacją zachodnią a tradycyjnym wykształceniem Navajo

 

Konflikt między edukacją zachodnią (rozumianą jako ukończenie college'u czy uniwersytetu) a tradycyjną edukacją Navajo (Nawaho), opartą na ustnym przekazywaniu z pokolenia na pokolenie tradycji, wierzeń i nauk, jest jednym z poważniejszych problemów kobiet Navajo żyjących obecnie w Window Rock na terenie rezerwatu Navajo w Arizonie. Jest to także konflikt wiążący się z podważeniem i zakwestionowaniem tradycyjnej roli kobiety Navajo, która odpowiedzialna jest za wartości duchowe i sposób myślenia całego plemienia. Na niej właśnie, według wiekowej tradycji, spoczywa brzemię odpowiedzialności przekazywania tradycyjnych wartości kulturowych następnym pokoleniom. Oprócz tego, jest to także konflikt, który uwidacznia zmieniającą się rolę kobiety Navajo u progu XXI wieku; konflikt, który zarazem podważa najważniejszą wartość kultury Navajo -- nadrzędność rodziny we wszystkim. Współczesny konflikt, w którym rola kobiety-matki powiększyła się o rolę kobiety pracującej zawodowo, kobiety ambitnej, dążącej do zdobycia poważania zawodowego, wyraźnie wpłynął na sposób myślenia kobiet Navajo. Muszą one dzisiaj odpowiedzieć sobie same na pytanie, jaki rodzaj wykształcenia zapewni im dobrą przyszłość w zmieniającym się świecie. Ile z tradycyjnych nauk są one w stanie zatrzymać i przekazać następnym pokoleniom, w obliczu dzisiejszych zmian? Same kobiety Navajo przyznają: "Musimy znaleźć sposób na godne życie w dzisiejszych warunkach, sposób na przekazywanie i utrzymanie tradycyjnych wartości Navajo. To jest zadanie dla nas, dla kobiet Navajo. Nikt za nas tego nie zrobi, my najlepiej wiemy, co jest dla nas najlepsze."

O tym, że jest to rzeczywiście jeden z poważnych problemów, z którymi kobiety Navajo stykają się nieomal na co dzień, miałam okazję przekonać się, spędzając trzy letnie miesiące na terenie rezerwatu Indian Navajo, a dokładniej w jego stolicy -- Window Rock w stanie Arizona. Należy w tym miejscu nadmienić, że rezerwat Navajo jest obecnie największym, pod względem obszaru, indiańskim rezerwatem na terenie USA i liczy około 65.000 km2. Ustanowiony został w 1868 roku przez rząd federalny USA i leży na terenie czterech stanów: Arizony (gdzie znajduje się jego największa część), Nowego Meksyku, Utah i Kolorado.

Od ponad pięćdziesięciu lat wykształceniem Indian Navajo na terenie rezerwatu kierowały Indiańska Rada do Spraw Edukacji (Indian Bureau of Education) i Biuro do Spraw Indian (Bureau of Indian Affairs). Wykształcenie to było początkowo prawie powszechnie akceptowane przez Indian, choć jak to zwykle bywa, byli też i tacy, którzy nie akceptowali tego wykształcenia, odczuwając je jako narzucone przez normy białego człowieka. Zrodził się więc konflikt między dwoma rodzajami edukacji. Zdaniem oponentów "nowe wykształcenie" uderzało w wartości kultury Navajo - uderzało w wartości, które z pokolenia na pokolenie przekazywanie były nieomalże wyłącznie przez kobiety Navajo i właśnie dlatego stały się one głównymi ofiarami konfliktu.

Jako studentka antropologii Uniwersytetu w Houston w Teksasie przeprowadziłam letnie badania etnograficzne w Window Rock z nadzieją, że po tym okresie będę w stanie sformułować odpowiedzi na pytania dotyczące wykształcenia kobiet Navajo. Jakże się myliłam! Tym niemniej jest to temat na tyle ciekawy, że nawet pobieżne obserwacje warte są uwagi. Moje zainteresowanie edukacją i wykształceniem tubylczych kobiet wypływa także z pobudek osobistych. Jako studentka z Polski, a więc obcokrajowiec, przyjechałam do Houston w celu kontynuowania nauki na amerykańskim uniwersytecie. Będąc ponadto antropologiem z zamiłowania, od dawna zafascynowana obszarem Południowego Zachodu (Southwest) i żyjącym na nim ludem Navajo -- który jest obecnie największym liczebnie ludem tubylczym zamieszkującym jeden rezerwat (około 200 tysięcy członków) -- pojechałam do Arizony jak "na skrzydłach".

Przez całe gorące lato '98 mego pobytu w Window Rock, kiedy temperatura w dzień nie spadała poniżej 45-50 C, a w nocy ochładzało się do 15 C, prowadziłam swoje badania antropologiczne, a ponadto pracowałam jako wolontariusz (jeden z warunków stypendium, które w 50% opłacało mój pobyt w Arizonie) w Biurze do Spraw Kobiet Navajo i Rodzin (Office of Navajo Women and Families) w Window Rock. Właśnie w tym biurze miałam na co dzień styczność z różnymi kobietami Navajo, zarówno z tymi pracującymi w biurze, jak i też z tymi, które przychodziły do biura, zwracając się o pomoc finansową czy jakąkolwiek poradę. Będąc zainteresowania konfliktem pomiędzy dwoma tak różnymi rodzajami wykształcenia, skoncentrowałam swoje etnograficzne badania na takich zagadnieniach, jak: Jakiego rodzaju wyboru muszą dokonywać kobiety Navajo, balansując między dwoma rodzajami wykształcenia? Jakie tradycyjne kulturowe wartości muszą automatycznie położyć na szali? Jakie czynniki grają decydującą rolę przy tym wyborze? Czy rzeczywiście mają one wybór, czy jest to nieunikniona życiowa konieczność? Jak kobiety Navajo godzą dwa tak różne, prawie skrajne rodzaje edukacji reprezentujące inne kultury? Czy jest to w ogóle dla nich problem? Jeżeli tak, to dlaczego? Jeżeli nie, to też dlaczego? Jakie wartości odnośnie do wykształcenia przekazują one swoim dzieciom u progu XXI wieku? Czy wybór edukacji inspirowany jest wykształceniem matki? Czy pozycja społeczna rodziny (w szerszym pojęciu: klanu) nadal ma wpływ na wybór edukacji?

Zastanawiałam się też, jakich pojęć, fachowych określeń, powinna użyć. Odkryłam, że moje określenia były zupełnie inne od tych używanych przez kobiety Navajo. Ja miałam w głowie takie pojęcia, jak edukacja "formalna" i "nieformalna", w trakcie rozmów jednak okazało się, że moje rozmówczynie Navajo ani razu nie użyły tych określeń. To, co dla mnie było wykształceniem nieformalnym, one określały jako Navajo education lub Dine education ("wykształcenie w pojęciu Navajo, w duchu tradycyjnych wartości"), old education ("stare wykształcenie"), Navajo way of educating ("wykształcenie na sposób Navajo"). Natomiast wykształcenie formalne określane było najczęściej jako white man education ("wykształcenie białego człowieka) lub Anglo education ("wykształcenie zachodnie"), western schooling ("zachodni typ szkolnictwa"), Bilaganna education ("wykształcenie białego człowieka") czy wreszcie new education ("nowe wykształcenie").

Pracując w Biurze do Spraw Kobiet Navajo i Rodzin w Window Rock, służąc jednocześnie wszelką pomocą w przygotowaniach do Konferencji Kobiet Navajo (która miała odbyć się we wrześniu 1998 roku w miejscowości Tuba, w Arizonie i niestety, nie miałam możliwości w niej uczestniczyć), miałam kontakt z różnymi kobietami Navajo reprezentującymi różne poglądy na temat samego konfliktu. Kobiety, z którymi rozmawiałam (zgromadziłam około trzydziestu wywiadów nagranych na taśmie magnetofonowej), reprezentowały różne grupy wiekowe od 30-35 lat do 60-65 lat. Były to kobiety biedne, bogate, zamężne, panny lub wdowy, wykształcone i nie, z dziećmi i bezdzietne. Jak w każdym środowisku -- kobiety o większym i mniejszym potencjale intelektualnym. Kobiety reprezentujące różne pokolenia, różne wartości kulturowe i środowiskowe wyniesione z domu. Kobiety Navajo wychowane bądź w rezerwacie, zgodnie z kulturowymi wierzeniami Navajo, bądź zgodnie z wartościami nabytymi poprzez wychowanie wśród Mormonów w Utah, poza rezerwatem. Tak, tak -- Mormoni dobrowolnie zgodzili się (i praktykują to do dziś) na swego rodzaju adopcje i wychowanie indiańskich dzieci, po prostu na zasadzie pomocy bliźnim. "Wybraniec" po otrzymaniu wykształcenia ma absolutnie wolną drogę wyboru, czy chce wrócić do rezerwatu, do swoich korzeni, czy woli pozostać w kręgu wartości, których się uczył.

Kobiety Navajo, z którymi rozmawiałam, podzieliłam na cztery grupy. Podział ten pozwolił mi dostrzec zarówno różnice, jak i podobieństwa między tymi grupami, a także mogłam wyraźniej dostrzec, w której grupie konflikt wykształcenia jest najsilniejszy, a w której w ogóle nie istnieje. W tym momencie pragnę zaznaczyć, że granice między tymi grupami nie są sztywne i w niektórych przypadkach albo się zacierają, albo uwidaczniają się jeszcze bardziej, co wcale nie pomaga w definicjach. Zebrałam także różne definicje wykształcenia, z których jedna, wypowiedziana przez kobietę Navajo, najbardziej mi utknęła w pamięci: "Zostałam wychowana w przekonaniu, że dla osiągnięcia sukcesu w osobistym i zawodowym życiu, muszę się kształcić, ponieważ to właśnie wykształcenie -- nieważne czy to bardziej tradycyjne w rozumieniu Navajo, czy to według norm białego człowieka -- jest tym, na czym zawsze mogę się oprzeć; tym, czego nikt nigdy mi nie zabierze, co jest tylko i wyłącznie moje, co mam tylko sobie do zawdzięczenia".

Jedną z grup stanowiły kobiety Navajo w wieku 50-60 lat. Kobiety te zostały wychowane bardzo tradycyjnie na terenie rezerwatu "in Navajo way and spirit" (w duchu tradycyjnych wartości). Ukończyły one liceum w rezerwacie, prowadzone przez Biuro do Spraw Indian, w którym nauczono je czytać i pisać po angielsku, trochę historii Stanów Zjednoczonych, trochę geografii -- słowem, podstawowych rzeczy, które musi znać każdy śmiertelnik. Jako kobiety całe swoje życie spędziły w rezerwacie i nie wyrażały ani chęci, ani zainteresowania edukacją zachodnią. Nigdy nie miały szans jej posmakować, czy to ze względów finansowych czy osobistych. To właśnie one wyrażały największe obawy i zmartwienia w związku z negatywnym, "złym" (jak same niejednokrotnie mówiły) wpływem edukacji białego człowieka na tradycyjne wykształcenie kobiet Navajo i tradycyjne wartości ich kultury. Podkreślały one niesamowitą, dla mnie wręcz demagogiczną, rolę starszyzny Navajo w ustnym przekazywaniu tradycyjnych nauk, polegających na opowiadaniu historii z życia plemienia, opowiadaniu legend, na śpiewaniu pieśni podczas tradycyjnych obrzędów, a także na modlitwach, opowiadaniu żartów i anegdot czy wreszcie historii o walkach międzyplemiennych. W trakcie rozmów spotkałam się też z najróżniejszymi definicjami, interpretacjami tradycyjnego wykształcenia Navajo, które określano jako "wiedza starszyzny Navajo, sposób na bycie sobą, obronny pancerz na wpływ edukacji białego człowieka, jako wspaniały dar, sposób porozumiewania się ze starszyzną, sposób eliminowania różnic między pokoleniami; jako duma, która pozwala kobietom trzymać głowę wysoko, napełnia je wiarą i nadzieją i pozwala optymistycznie patrzeć w przyszłość". Analogią, która najbardziej przyszła mi na myśl, było porównanie wykształcenia Navajo do puchu z ptasich piór: wystarczy tylko lekki wiaterek i można je stracić. Kobiety te oświadczyły także, że wykształcenie Navajo jest dla nich "stopniowym zdobywaniem życiowego doświadczenia, bo dzięki niemu stają się one silniejsze zarówno duchowo, emocjonalnie, fizycznie, jak i umysłowo". Poza tym codzienne nauki Navajo, oparte na słuchaniu starszych, nie pozwalają im zapomnieć o swoich kulturowych korzeniach, o tym, kim są i co sobą reprezentują jako kobiety Navajo.

Inną grupę stanowiły kobiety Navajo, wychowane poza granicami rezerwatu, głównie przez Mormonów. Faworyzowały one edukację białego człowieka jako ich jedyny cel życiowy. Jedna z tych kobiet powiedziała mi bardzo prosto i z ogromnym przekonaniem: "Zachodnie wykształcenie jest moim życiowym celem. Dzięki niemu mogę jak najlepiej utrzymać moją rodzinę, a to jest dla mnie bardzo ważne. Jeżeli chcę mieć ustabilizowane życie dla siebie i mego syna, muszę się wykształcić i jestem tego świadoma". Kobiety wykształcone w ramach Bilaganna education są bardziej elokwentne, bardziej bezpośrednie w wyrażaniu swoich opinii, bardziej odważne i niezależne w swoich poglądach na różne tematy. Ten rodzaj wykształcenia spowodował pewne animozje wśród członków całego plemienia, albowiem większość Navajo nie akceptuje tych kobiet. Ta swego rodzaju niezależność kobiet wykształconych wśród białych reprezentuje wartość "kulturowo nie akceptowaną" przez Navajo. Nie akceptowaną zwłaszcza przez starszyznę Navajo, której zdaniem nieformalna edukacja Navajo -- rozumiana jako tradycyjne nauki przekazywane z pokolenia na pokolenie, głównie i najczęściej przez najstarsze kobiety w rodzinie lub klanie -- jest najważniejsza, absolutnie bezcenna, zwłaszcza dla przyszłych pokoleń Navajo. Kobiety z tej grupy twierdziły także, że edukacja białego człowieka pomaga im przezwyciężyć własne słabości, pozwala im na całkowitą akceptację przez amerykańskie społeczeństwo jako kobiety i jako etniczną mniejszość. Z przyjemnością zauważyłam, że dzięki zachodniej edukacji te właśnie kobiety mają większy wpływ i posłuch wśród wszystkich Navajo, zarówno tych otwartych na zmiany, jak i tych nadal bardzo tradycyjnych. Zmiany, które są ewidentne i muszą nastąpić w strukturze całego narodu Navajo, a także (i może przede wszystkim) w mentalności samych Navajo, są już ostrożnie wprowadzane przez tę właśnie grupę kobiet "wykształconych przez białych". To właśnie one przez swą codzienną, mrówczą pracę i wizję przyszłości są głównym motorem zmian. To właśnie one są wspaniałymi przykładami do naśladowania. Te kobiety Navajo, które od tradycyjnych nauk bardziej ceniły sobie edukację białego człowieka, definiują ją jako "obecnie jedyną drogę prowadzącą ku przyszłości". Co więcej, zachodnie wykształcenie jest dla nich "kluczem otwierającym wszystkie drzwi, jeżeli chodzi o znalezienie pracy, zwłaszcza poza rezerwatem". Te same kobiety Navajo wychodzą z założenia, że mogą wykonywać każdy zawód. Nie boją się niczego.

Z drugiej strony były też i takie, które przyznały, że znalezienie pracy, zwłaszcza poza rezerwatem, nie należy do łatwych zadań, "ale jeśli jesteś wytrwała i uparta w swoich dążeniach, to na pewno znajdziesz coś dla siebie". Jednak z moich rozmówczyń powiedziała coś, co warto w tym miejscu przytoczyć: "Problem w tym, że dzisiejsze kobiety Navajo nie wiedzą, jak szukać pracy, nie są one do tego przygotowane, nie są wdrożone w system. Nie umieją być odpowiednio agresywne na rynku pracy, a wynika to z prostej przyczyny: nie mają w tej mierze żadnego doświadczenia. Dlatego też tak dużo tracą, szybko zrażają się początkowymi niepowodzeniami i szybko rezygnują ze wszystkiego". Mówiąc o swych doświadczeniach, opowiadając o swych życiowych losach, kobiety Navajo z tej grupy przyznały, że zachodnia edukacja pomogła im się przekonać, "co jest dobre i może się opłacić w przyszłości, a co trzeba z różnych względów odrzucić lub odłożyć na dalszy plan i myśleć w danym momencie bardziej perspektywicznie i praktycznie". Właśnie dzięki edukacji białego człowieka mogły się o tym przekonać. Dlatego też są one bardzo dumne z pokonania ciernistej drogi, z jednej strony -- drogi pełnej osobistych wyrzeczeń, a z drugiej -- drogi, którą uwieńczył tytuł licencjata, magistra bądź doktora; tytuł, który dzisiaj pozwala im być szczęśliwym, pozwala im żyć spokojnie, komfortowo, jak same otwarcie przyznały -- z "wszystkimi kulturami świata na co dzień" i tak jak ich przodkowie zwykli mawiać -- "w duchu mądrości i z rozsądkiem". Mając nowo zdobyte wykształcenie, reprezentujące zarazem nowe wartości kultury białego człowieka, mogą one kierować się wielką mądrością w codziennym życiu. Właśnie edukacja zachodnia, zdobyta poza rezerwatem, z dala od najbliższych, stała się dla nich "schodami" do sukcesu zarówno osobistego, jak i zawodowego. Zachodnie wykształcenie jest pomostem do osiągnięcia świadomie wytyczonego celu w życiu, a dzięki swej odwadze, uporowi i wierze w siebie, kobiety Navajo mogą ten sukces osiągnąć i wszystko przypisać tylko i wyłącznie sobie. Wykształcenie "białego człowieka" jest kamieniem milowym w ich życiu, a także w wielu wypadkach -- sposobem na ucieczkę z rezerwatu czy opuszczenie go na pewien czas. Jak same kobiety wyznały: "Nauki Navajo nie wystarczają w obecnych czasach. My chcemy czegoś więcej". To "więcej" ma niestety swoją cenę. W wypadku kobiet Navajo ceną, którą muszą zapłacić za zdobycie zachodniego wykształcenia, jest przeważnie zostawienie rodziców i rodziny w rezerwacie, odłożenie na dalszy plan, przynajmniej na jakiś czas, kultury i wartości Navajo, wyniesionych z domu, a przede wszystkim wyjazd z rezerwatu na kilka lat. Kobiety z tej grupy są też bardziej pozytywnie nastawione do zmieniających się czasów; czasów, w których wykształcenie "białego człowieka" jest kluczem zapewniającym dobrą egzystencję.

Rola wykształcenia kobiet Navajo, a przede wszystkim -- co mnie, jako antropologa, interesowało najbardziej -- zmieniająca się w zależności od wykształcenia rola kobiet Navajo u progu XXI wieku, pozwoliły mi głębiej zrozumieć i nawet przyjąć za pewnik, że respekt wobec własnych kulturowych korzeni, duma z własnego pochodzenia i z tego, kim się jest, nie przekreśla możliwości zdobycia innego wykształcenia. Wręcz przeciwnie, własna kultura jeszcze bardziej odbudowuje i motywuje do działania. Życiowe kompromisy, takie czy inne życiowe wybory stają się w tym momencie nieodzowne. W Window Rock zaobserwowałam, że kobiety Navajo, stając przed koniecznością wyboru, kładą na szali wartości, z jednej strony wyniesione z domu, a z drugiej te, które mogą zaowocować w przyszłości; i w tym momencie w pełni rozumieją swoją głęboko zakorzenioną wartość i chcą dodać do niej coś nowego, coś związanego z przyszłością. Dlatego też edukacja białego człowieka staje się w tym momencie drogą przejściową, sposobem przekazywania różnych, czasami zupełnie innych wartości kulturowych, staje się sposobem na "zdobycie wewnętrznej siły, która prowadzi do jedności i wiary w dobrą przyszłość".

Udało mi się także porozmawiać z kobietami, dla których konflikt dwóch rodzajów edukacji jest nie do pokonania. Właśnie one wzbudziły we mnie największe zainteresowanie jako badacza. Równie ważne jest dla nich zarówno wykształcenie Navajo, jak i to zachodnie. W wielu wypadkach kobiety Navajo, chcąc zdobyć wykształcenie zachodnie, zmuszone są odrzucić na pewien czas swoje tradycyjne wartości. Taka jest cena, jaką muszą zapłacić za ukończenie college'u czy uniwersytetu poza rezerwatem. Podejmując taką decyzję, nie mają one innego wyjścia jak tylko zostawić swych rodziców i dziadków w rezerwacie i rzucić się w wir uniwersyteckiego życia, ucząc się innych wartości. Jednak z kobiet wyznała: "Ceną za zdobycie tytułu magistra była utrata mej rodziny. Wróciłam do szkoły, zrobiłam to, co chciałam, ale stosunki rodzinne zmieniły się już na zawsze, nie są już takie, jak dawniej". Wszystkie kobiety zgodnie przyznały, że ich kariera negatywnie wpływa na podtrzymywanie tradycyjnych, głęboko zakorzenionych, silnych więzi rodzinnych, które w momencie opuszczenia rezerwatu słabną, a po latach, nawet po powrocie, jak stwierdziły moje rozmówczynie: "to już nie jest to samo". Życie z tego rodzaju psychicznym obciążeniem nie należy do łatwych. Więzi rodzinne mają odtąd zupełnie inny charakter, istnieją, bo wynika to z więzi krwi, ale "nowa" edukacja automatycznie zmienia pogląd na pewne stare wartości i otwiera oczy na nowe, te związane z osobistymi dążeniami jednostki. Już nie liczy się, tak jak dawniej grupa, plemię. Wśród kobiet Navajo coraz popularniejsze stają się dążenia indywidualne. Kobiety te wiedzą, dzięki wrodzonej mądrości i kobiecemu instynktowi, że muszą żyć i wychować nowe pokolenie w nowych warunkach. To właśnie poczucie utrzymania pokoleń zmusza je do zmiany środowiska, w którym obecnie żyją. Przedkładają one karierę nad życie rodzinne i choć, jak przyznały, próbują balansować między tymi dwoma biegunami, w rezultacie to właśnie rodzina i najbliżsi winą je za niezależność i skupianie się wyłącznie na sobie. Nie jest łatwo pogodzić karierę zawodową z byciem wzorową matką. Kobiety Navajo przyznały, że gdyby miały finansowe możliwości pozostania w domu i zajęcia się tylko i wyłącznie wychowaniem dzieci, wiedząc jednocześnie, że jest to dla dzieci opłacalne w przyszłości, zrobiłyby to bez wahania. Codzienna rzeczywistość nie pozwala im na to. Koszt utrzymania w rezerwacie jest wysoki i kobiety muszą pracować i pomagać swoim mężom w utrzymaniu domu. W grupie tych kobiet psychiczne motywacje ku lepszej przyszłości i życiu na równej stopie życiowej z "bladymi twarzami" są tak silne, że nie potrafią one "połączyć" obu rodzajów edukacji. Wybierają tylko jedno, "nowe wykształcenie", gdyż właśnie to może przyczynić się do spełnienia ich marzeń o lepszej przyszłości, zarówno tych związanych z osobistymi dążeniami, jak i tych dotyczących całego narodu Navajo.

Z drugiej strony nadal bardzo ortodoksyjna starszyzna Navajo uważa, że młode kobiety (przeważnie koło trzydziestki), które decydują się na opuszczenie rezerwatu na jakiś czas, w celu zdobycia wykształcenia białego człowieka, są w pewnym sensie -- jak mówiły dosłownie -- "stracone" dla całej tubylczej społeczności. W tym wszystkim najbardziej interesujący jest chyba fakt, że starszyzna Navajo nie widzi w ogóle ceny, jaką kobiety te, jako jednostki, muszą płacić za dokonanie takiego czy innego wyboru. Wręcz zadziwiające było dla mnie odkrycie tak silnego poczucia jedności pokoleń i rodziny kosztem jednostki. Starszyzna nie widzi i nie ma pojęcia, jak niesamowitą odwagą muszą się wykazać te kobiety, które chcą się kształcić; nie dostrzega osobistej odwagi w tym tak ważnym kroku w przyszłość. Z jednej strony krok w przyszłość, a z drugiej niesamowite psychiczne obciążenie, nieustanna walka wewnętrzna, dokonywane każdego dnia wybory, wybory między potencjalnymi osiągnięciami zawodowymi a tradycyjną, niezmienną od pokoleń rolą kobiety Navajo. Według starszyzny i zgodnie z życiową filozofią Navajo trzeba wybrać jedno, bo inaczej "nie masz serca w tym, co robisz ani w jednym, ani w drugim". Starszyzna nie zna i nie chce dopuścić do żadnych kompromisów. Patrząc na krwawą historię Indian trudno im się dziwić.

W trakcie moich licznych rozmów odkryłam też, że niektóre kobiety wbrew i na przekór wszystkim przeciwnościom losu próbują i dosłownie robią wszystko, co w ich mocy, by w jakiś sposób uniknąć konfliktu między tymi dwoma rodzajami wykształcenia. Próbują one znaleźć "złoty środek", o ile to w ogóle jest możliwe. W przeciwieństwie do większości kobiet Navajo nie poddają się, nie stoją z założonymi rękami, ale robią wszystko, by załagodzić konflikt. Ich zdaniem tradycyjne nauki Navajo i wykształcenie białego człowieka są równie ważne, gdyż oba te rodzaje edukacji pomagają przeżyć w obecnych trudnych czasach. Jak same się wyraziły "zachodnia edukacja pozwala nam zdobyć wiedzę w rozumieniu białego człowieka, wiedzę, która pozwala nam znaleźć dobry zawód w świecie poza rezerwatem. Natomiast tradycyjne nauki Navajo pomagają zrozumieć wagę i wartość, a także <> bycia kobietą Navajo; uczą nas podstawowych wartości, jakie powinna posiadać każda kobieta Navajo, wartości związanych z historią plemienia, rodziną i klanem". Zdają sobie one sprawę, że jedynym sposobem na zachowanie tradycyjnych i unikalnych pod wieloma względami wartości kultury Navajo, jedyną droga na przekazanie kulturowych wartości Dine jest wykształcenie Bilaganna. Jedna z kobiet ujęła do dobitnie: "Gdy jesteś wykształcona, sama wiesz, co dla ciebie i twoich ludzi jest najlepsze, jak najlepiej im pomóc. Twój światopogląd jest szerszy. Dlatego też musimy się kształcić. Musimy posyłać nasze dzieci do szkoły." Mając możliwość zdobycia wykształcenia poza rezerwatem i łącząc to z kulturowymi wartościami Navajo, których strzegą z wielkim pietyzmem, kobiety te mogą zdobyć większy szacunek i respekt wobec własnej kultury i tej "innej" (the other). Mając wykształcenie i znając inne wartości, mogą one znaleźć punkty styczne i wykorzystać je zarówno dla własnej korzyści, jak i całego plemienia.

Jednym z powszechnie praktykowanych rozwiązań na uniknięcie tego konfliktu jest powrót do rezerwatu celem przekazania nowo zdobytej wiedzy członkom plemienia, którzy nigdy nie będą mieli szans na wyjście poza rezerwat. Jedna z kobiet powiedziała mi: "Musimy opuścić rezerwat, by móc do niego wrócić i pomóc naszym ludziom, to my jesteśmy tymi jedynymi, które mogą im pomóc". Wykształcone kobiety Navajo, które pracują w biurach kierujących rezerwatem, mają świadomość, że poprzez zdobycie wykształcenia białego człowieka mogą one także przyczynić się do polepszenia ogólnej sytuacji kobiet. Zwłaszcza tych kobiet, których nigdy nie będzie stać, czy to ze względów finansowych, natury psychologicznej, czy też względów osobistych i kulturowych na zdobycie zachodniej edukacji. Dysponując już pewnym pozarezerwatowym doświadczeniem, wykształcone kobiety Navajo mogą też w pewnym sensie odpłacić się starszyźnie poprzez dawanie swą pracą i postawą dobrego przykładu do naśladowania przyszłym pokoleniom. Mogą też udowodnić sobie i innym, że opuszczając rezerwat, nic nie straciły. Wręcz przeciwnie, zyskały nowe, inne życiowe doświadczenie. Idąc bowiem dzielnie trudniejszą drogą białego człowieka i stopniowo adaptując się do pozarezerwatowych, jakże odmiennych, warunków życia, kobiety te pokazały starszyźnie, że zdobyły "nowy ląd". Kobiety Navajo starające się o wykształcenie stały się częścią amerykańskiego "melting pot" -- społeczeństwa wieloetnicznego -- i zdają sobie sprawę, że zachowanie własnej kultury zależy w ogromnej mierze od wykształcenia. Muszą one poznać inne wartości, aby bardziej docenić i chronić swoje. Posiadając odpowiedni poziom wykształcenia, stają się przez to automatycznie bardziej odważne i konkurencyjne w swoich poczynaniach.

Znając swoją niesamowitą wartość i plemienną odmienność, kobiety Navajo końca XX wieku robią wszystko, aby udowodnić sobie i innym (przede wszystkim mężczyznom Navajo, którzy, jak wykazują dane statystyczne, w porównaniu z kobietami są o wiele mniej wykształceni), że stać je na więcej, że mogą zdziałać o wiele więcej na polu edukacji przyszłych pokoleń. Niestety, jak to przeważnie bywa w rzeczywistości, nie jest to takie łatwe. Miałam okazję przekonać się, że wiele czynników decyduje o tym, czy kobiety Navajo zdobędą zachodnie wykształcenie czy nie. Jako samotne matki wychowujące dzieci, często ofiary domowych aktów przemocy o podłożu alkoholowym (alkoholizm wśród Indian Navajo jest przerażający), o których boją się mówić, gdyż jest to tabu, są one przytłoczone sytuacją domową. Pogrążone w sprawach domowych i problemach dnia codziennego albo nie mają czasu na zdobycie wykształcenia, albo po prostu są zbyt zmęczone szarą codziennością. Finanse, brak wystarczającej ilości stypendiów, inny system wartości w rezerwacie, instytucjonalny rasizm, osobista dyskryminacja, brak przykładów, odpowiednio przekonywających wzorów do naśladowania, lenistwo, które wiąże się z brakiem determinacji i motywacji w dążeniu do wyznaczonego celu, brak poczucia konkurencji, pewna ogólna bezsilność i bezradność, inne rozumienie pojęcia czasu -- wszystkie te czynniki stają się w wielu wypadkach ogromnymi przeszkodami nie do pokonania w celu zdobycia zachodniego wykształcenia. Jak dowiedziałam się od jednej z moich rozmówczyń, poważnym problemem jest też system pomocy rządowej, zasiłków pieniężnych itp., który powoduje, że kobiety Navajo stają się bardziej od niego zależne niż niezależne, a to rodzi lenistwo i pewną ogólną ospałość. Żyją one w oczekiwaniu na pomoc od rządu amerykańskiego, uważają, że należy im się rekompensata za szkody moralne, że muszą wszystko otrzymać za darmo i nie muszą pracować na swoje utrzymanie. Nie są one jeszcze gotowe, nie mają odpowiedniego nastawienia psychicznego do zmiany swej mentalności. To właśnie ich mentalność musi się zmienić, a one się tego boją, niekiedy boją się zrobić coś dla siebie, coś samodzielnego, często nie wychodzą poza określone ramy, boją się przekroczyć utarte granice. Podejrzewam, że minie kilka pokoleń, zanim Indianie zdołają dokładnie zrozumieć czas, w którym żyją i odpowiednio dostosują się do wymogów współczesności. Na razie, niestety, tylko statystycznie nieliczne jednostki przezwyciężają swoją mentalność i starają się odpowiednio funkcjonować w amerykańskim społeczeństwie.

Rozmawiałam też z takimi kobietami Navajo, które nie widzą na swojej edukacyjnej drodze żadnych przeszkód. Są one kobietami żyjącymi z otwarta głową na co dzień, zdeterminowanymi zwłaszcza jeśli chodzi o ich przyszłość i przyszłość ich dzieci. Na przekór wiatrom idą one samodzielnie i ochoczo do przodu, wierzą w siebie, patrzą pozytywnie w przyszłość, nie poddają się przeciwnościom losu i nie wahają się podejmować trudnych decyzji życiowych. Niektóre z nich wręcz chcą na pewien czas opuścić rezerwat, a wykształcenie białego człowieka jest do tego najlepszą motywacją. Kobiety te chcą, jak to same określiły, być more American (bardziej amerykańskie) pod każdym względem. Chcą zobaczyć, co jest poza rezerwatem, "tam" (out there). Najlepiej wyraziła to jedna z kobiet Navajo: "My nie mamy tu nic do roboty [mając na myśli życie w rezerwacie], panuje tu wieczna nuda, a to pociąga za sobą alkoholizm i przemoc w domu. Tu nie ma życia. Dlatego zdecydowałam się opuścić rezerwat, na przekór mej rodzinie. Chciałam posmakować innego życia, chciałam zdobyć nowe doświadczenia życiowe, chciałam, aby coś wreszcie działo się w moim życiu, coś ekscytującego, coś innego, coś ciekawego". Zadziwiające też, że ta grupa kobiet potrzebuje więcej czasu na dokładne zrozumienie i docenienie swego unikalnego dziedzictwa kulturowego. Rozumieją one doskonale, że opuszczenie na pewien czas rezerwatu i odcięcie się w pewnym okresie od swoich korzeni jest do tego najlepszym sposobem. Nie boją się one także dokonywać wyborów, a przede wszystkim są świadome ich konsekwencji. Jest to dla nich rzecz normalna, wręcz konieczna. Są świadome tego, że wszystko zależy od ich uporu, determinacji, poparcia i psychicznego wsparcia ze strony rodziny (najczęściej męża), jak i członków plemienia. Chęć osobistego spełnienia się, chęć spełnienia własnych marzeń i dążeń, walka z rezerwatową nudą, a wreszcie własna ambicja -- wszystkie te czynniki zachęcają, a wręcz dają motywację kobietom Navajo do zdobycia wykształcenia "białego człowieka" poza rezerwatem. Są to niestety nieliczne wyjątki.

Podsumowując moje obserwacje i zapiski zebrane w samym sercu narodu Navajo u schyłku XX wieku, mogę stwierdzić, że bez względu na to, jakie stanowisko wobec konfliktu edukacyjnego, zajmą żyjące dzisiaj w rezerwacie kobiety Navajo, jedno jest pewne: kobiety Navajo próbują zbudować pomost między dwoma typami wykształcenia. Żyjąc jednocześnie w dwóch światach, znając zarówno wartości Navajo, jak i te obowiązujące poza rezerwatem, kobiety Navajo próbują wybrać te, które mogą zaowocować w przyszłości; te, które mogą się przydać im, jak i wszystkim Navajo żyjącym obecnie w rezerwacie. Moim zdaniem, jest to niesłychanie pozytywne, bo przebija się w tym dbałość o przyszłość.

Będąc wykształcone, kobiety Navajo myślą bardziej perspektywicznie. Są też przez to zdolne obiektywnie patrzeć na swoje kulturowe dziedzictwo i na rolę utrzymania i przekazywania go następnym pokoleniom. Uzbrojone w osobiste marzenia i cele, posiadając odpowiedni poziom wiedzy kobiety Navajo są lepiej niż inni przygotowane do walki z przeciwnościami losu. Ich indiańska krew i plemienna determinacja pomaga im także w walce o to wszystko, co najlepsze dla Navajo. Co więcej, wykształcone kobiety Navajo są niewątpliwie najlepszymi wzorcami do naśladowania, tak głęboko zakorzenionymi w tradycyjnych wierzeniach Navajo. Są one też najlepszym przykładem dla swych dzieci, które w przyszłości będą musiały, chcąc nie chcąc, stawiać czoła podobnym problemom. Biorąc pod uwagę zmieniającą się jak w kalejdoskopie rzeczywistość, konieczność dokonywania odpowiednich wyborów będzie dla nich chlebem codziennym i pomoc mogą uzyskać właśnie od tych wykształconych kobiet.

Ponadto jako antropolog, a także biorąc pod uwagę fakt, że Kolumb odkrył Amerykę dopiero w 1492 roku, myślę, że jest ona nadal stosunkowo "nową ziemią". Dlatego też śmiem twierdzić, że ta "nowa ziemia" -- rozwijająca się w astronomicznym tempie, ziemia legitymująca się autentycznym zlepkiem kultur i narodowości -- jest idealnym miejscem dla ludzi, którzy tu przyjechali, gotowi na wszelkie zmiany. Co innego tubylczy mieszkańcy tej ziemi, którzy w ogóle nie byli na nic przygotowani i w pewnym sensie mieli i nadal mają problem z "nowością". Nowością, która -- jak twierdzą kobiety Navajo -- została im narzucona. Dlatego też jestem pełna podziwu i chylę czoło przed tymi kobietami Navajo, które w pewnym sensie stoją już na "nowej ziemi" dwoma nogami, są otwarte na zmiany, a co najważniejsze są świadome ich konsekwencji. Cześć i chwała im za to. Z drugiej strony kłaniam się tym, które nadal uparcie bronią swego indiańskiego jestestwa. Rozumiem też doskonale odczucia właśnie tych kobiet Navajo, które boją się zmian, ale mimo to świadomie próbują zbudować anglo-indiański pomost łączący obie kultury, reprezentujące dwa typy edukacji; pomost, który pomoże zaakceptować nowe wartości i przekona, zwłaszcza te bardziej konserwatywne kobiety, że być wykształconym znaczy adaptować obce, nowe, opierając to na starych, sprawdzonych podstawach. To jest właśnie ta największa mądrość. To jest to, co większość kobiet Navajo stara się obecnie robić.

 

Agata Wąsowska,

University of Houston