Robert Burnette & John Koster

 

 

 

DROGA DO

 

WOUNDED KNEE II

 

 

Tytuł oryginału:

"The Road to Wounded Knee"

Co. 1994 by Robert Burnette

 

     

 


SPIS TREŚCI:

Nowe wojny indiańskie

Nowy prezydent, nowe nadzieje

Ameryka Nixona, Ameryka indiańska

Narodziny Szlaku Złamanych Traktatów

Szlak Złamanych Traktatów - próba sił

Zajęcie Biura do Spraw Indian

Okupacja Biura do Spraw Indian

Finał waszyngtońskiego protestu

Gorąca zima 1973

Pierwsze dni Wounded Knee

Bohaterowie i dziennikarze

Ultimatum i moralne zwycięstwo

Siły federalne powracają

Niespełnio ne nadzieje

Krwawy koniec okupacji

Finał Wounded Knee

Ataki na AIM

Prawo i bezprawie

Zmiany w kraju Indian

Niepewna przyszłość

Russell Means kontra Richard Wilson

Zakończenie - od tłumacza

Chronologia

 


Latem 1974 roku ukazała się w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie książka, która spośród innych, lepszych i gorszych pozycji poświęconych odradzającemu się ruchowi indiańskiemu i wydarzeniom, które wstrząsnęły Ameryką, wyróżniała się głęboką analizą podejmowanego problemu, atrakcyjnością formy i jeśli nie bezstronnością, to z pewnością pełnym spokoju i rozwagi spojrzeniem na sprawy, które dzieliły na wrogie obozy nie tylko samych Indian, ale i całą Amerykę.

Znajomość zagadnienia, trzeźwość sądów oraz wartość literacką gwarantowały osoby autorów, ludzi obeznanych z problematyką indiańskiego aktywizmu oraz sztuką pisarską.

Robert Burnette, przewodniczący Rady Plemiennej Siuksów (Dakota) z rezerwatu Rosebud, od ćwierćwiecza działał na rzecz swojego ludu, pełniąc między innymi przez trzy lata funkcję przewodniczącego Krajowego Kongresu Indian Amerykańskich (NCAI), występując jako współprzewodniczący Szlaku Złamanych Traktatów i negocjator w licznych konfliktach. Swoją samotną walkę z Biurem do Spraw Indian opis a ł Burnette w swojej pierwszej książce "The Tortured Americans" (Torturowani Amerykanie).

John Koster, drugi ze współautorów, to biały dziennikarz, specjalizujący się w sprawach współczesnego indiańskiego aktywizmu i historii amerykańskiego Zachodu, piszący między innymi dla znanego indiańskiego czasopisma "Akwesasne Notes".

Udostępniane polskiemu Czytelnikowi opracowanie, to fragmenty stanowiące około jednej trzeciej 330-stronicowego oryginału. W ich wyborze tłumacz kierował się chęcią przedstawienia mało znanego społeczno-politycznego tła, bezpośrednich przyczyn i przebiegu wydarzeń z lat 1969-73, prowadzących do wybuchu najsłynniejszego współczesnego protestu północnoamerykańskich Indian, określanego jako Wounded Knee II.

W ramach tego opracowania nie znalazły niestety miejsca omówione szeroko w oryginale zagadnienia historyczne, społeczno-ekonomiczne i religijne, leżące u podstaw odrodzenia indiańskich społeczności, ani też aneksy z tekstami dokumentów (Traktat Siuksów z 1868 r., Rezolucja o Ograniczeniu z 1953 roku), nie powinno to jednak umniejszać jego wartości poznawczej. Pominięte fragmenty znajdą się być może w rękach polskiego Czytelnika w przyszłości.

Minione dziesięciolecie potwierdziło w większości zawarte w książce oceny, nie straciły na aktualności ani poruszane w niej problemy, ani propozycje przyszłościowych rozwiązań. Z tych też względów pozycja ta powinna stanowić cenne źródło rzetelnej wiedzy oraz być inspiracją dla wielu przemyśleń i rewizji dotychczasowych poglądów. Zapoznając się z nią , Czytelnik może wziąć udział w historycznym procesie Odrodzenia Indian.

Redakcja

 

Wstęp

NOWE WOJNY INDIAŃSKIE

Zajęcie wyspy Alcatraz w listopadzie 1969 roku przez niewielką grupkę młodych Indian spowodowało w prasie pewne poruszenie. Część zawodowych radykałów i radykalnych aktorek zainteresowało się na krótko wszystkim co indiańskie - głównie kobiecą modą rodem z Francji i Hongkongu. Gdy w czerwcu 1971 roku rząd federalny odzyskał podstępem Alcatraz, naśladowcy modnych spraw zniknęli jak mgła nad San Fr a ncisco, a młodzi Indianie nie mieli dokąd pójść. Fakt, że wyspa stać się miała kosztownym i dotowanym najprawdopodobniej z funduszy federalnych parkiem, zamiast finansowanym prywatnie indiańskim centrum kulturalnym, także nie przyciągał już większej uwagi .

Prośba czterdziestu czterech pochodzących z wyboru przywódców plemiennych do prezydenta Johnsona o "system pożyczkowy dla narodów słabo rozwiniętych" została zignorowana przez prasę i Biały Dom.

2 listopada 1972 roku Ameryka i świat zaskoczeni zostali wiadomością tak niewiarygodną, jak lądowanie z kosmosu. Grupa amerykańskich Indian zajęła budynek Biura do Spraw Indian (Bureau of Indian Affairs - BIA) w Waszyngtonie, D.C. i utrzymywała go przeciwko zmasowanym oddziałom i największej potędze na ziemi. P o raz pierwszy od czasu wojen indiańskich wieści o zapomnianej mniejszości Ameryki stały się równie ważne jak korespondencja o Wietnamie i nadchodzących wyborach prezydenckich.

Dla powiększenia zamieszania, amerykańscy Indianie byli równie chyba podzieleni co do etyki i motywów tej okupacji, jak opinia publiczna. Sympatia dla Indian wzrosła, gdy władze zagroziły użyciem siły, a wojowniczy przywódcy ślubowali zginąć w imieniu swoich praw. Departament Spraw Wewnętrznych robił wszystko, by przedstawić swoich błądzących podopiecznych jako armię wandali, a rząd naciskał na wybieralnych przywódców indiańskich, by potępiali aktywistów jako pochodzących z miast bandytów i nieodpowiedzialnych samozwańczych rewolucjonistów. Ale inni odpowiedzialni indiańscy i biali p rzywódcy poparli okupację. Wydawało się, że każdy jest samodzielnym ekspertem w sprawach problemów Indian. Ale fakty i cele okupacji pozostały równie tajemnicze, kiedy protest się zakończył, jakimi były kiedy pierwsi militanci wtargnęli do budynku.

Okupac ja zakończyła się gdy prezydent zgodził się ustanowić Specjalną Federalną Międzyagencyjną Grupę Roboczą (Special Fegeral Interagency Task Force) dla zbadania federalnej polityki indiańskiej i indiańskich potrzeb. Grupa robocza podpisała porozumienie wyszc z ególniające kroki, jakie miały zostać podjęte. Zalecenia grupy roboczej, oparte o informacje dostarczone przez wszystkie zainteresowane partie i grupy, miały być dostarczone prezydentowi do 1 czerwca 1973 r. razem z uzupełniającymi i niezależnymi stanowis kami przedstawicieli Indian.

Część starszych Indian, którzy przeżyli pięć czy sześć dekad apatii i partactwa władz uważała, że wszystko to jest zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe.

I miała rację.

Władze federalne złamały umowę zanim wysechł jeszcze atrament i przedstawiły niespodziewanie w Kongresie pakiet siedmiu projektów ustaw, bez jakichkolwiek konsultacji z Indianami zaangażowanymi w konflikt wokół BIA. Grupy okupantów, nazywane łącznie Szlakiem Złamanych Traktatów (The Trail of Broken Treaties), mu s iały się liczyć z jeszcze jednym złamanym traktatem. Tymczasem w rezerwacie Pine Ridge w Dakocie Południowej, szturmowym centrum indiańskiego aktywizmu, zdenerwowani urzędnicy BIA i pochodzący z wyborów przywódcy plemienia przygotowywali gorące przyjęcie a ktywistom ze Szlaku Złamanych Traktatów. Urzędnicy plemienni nienawidzili aktywistów, próbujących popsuć im ich interesy i wprawiających w zakłopotanie ich popleczników z BIA. i administracji Nixona. Sąd plemienny zakazał członkom Ruchu Indian Amerykański c h (AIM), jądra aktywistów, przemawianie i gromadzenie się w rezerwacie, choć było to sprzeczne z konstytucją. Policja BIA aresztowała dwóch Indian, którzy przybyli do własnego rezerwatu, aby wziąć udział w spotkaniu właścicieli ziemskich Siuksów Oglala. T a ki był stan " prawa i porządku" wśród plemiennych urzędników, próbujących napiętnować opozycję jako kryminalnych wywrotowców.

Doprowadzenie do szału przez szydzenie ze sprawiedliwości planowali drastyczne środki odzyskania swoich praw oraz obalenie sankcjonowanej przez władze korupcji i tyranii rady plemiennej wraz z jej przewodniczącym. Popierani w tym byli przez starszyznę plemienną, która przez całe życie cierpiała przez pozbawionych serc biurokratów i wreszcie ujrzała ostatnią szansę na życie - lub może na śmierć - z dumą i poczuciem godności osobistej.

Dlatego w lutym 1973 roku społeczeństwo zmęczone dziesięcioletnią wojną w Indochinach stanęło w obliczu nierealnej możliwości partyzanckiej wojny w sercu Ameryki, prawie że w cieniu Mount Rushmore, Świątyni Demokracji wyrzeźbionej w świętej górze Siuksów.

Kataklizm nadszedł, kiedy biała policja i szacowni obywatele hrabstwa Custer w Dakocie Południowej zdecydowali się potraktować z przymrużeniem oka śmierć dwudziestoletniego Indianina z ręki białego człowieka, jako niewielkie zakłócenie spokoju. Była to historia bardzo typowa dla Dakoty Południowej, ale tym razem zakończyła się inaczej.

Zjawił się bowiem wściekły tłum Indian, domagając się równej sprawiedliwości, co zakończyło się w rezultacie paleniem budynków i starciem z policją na ulicach noszącego nieszczęsną nazwę miasteczka Custer. Dwa dni później rasistowska zniewaga w barze w Rapid City doprowadziła do kolejnych zamieszek w tej stolicy antyindiańskiego rasizmu. Pobito wielu białych, a ponad czte r dziestu Indian uwięziono.

27 lutego męczący półsen amerykańskiego sumienia przerodził się w długą marę senną z Wounded Knee. Transportery opancerzone (APC ) i działka samobieżne krążyły po wysokiej trawie wokół kościółka Najświętszego Serca i Szlaku Big Foota, a rakiety i świetlne pociski przeszukiwały preriową noc. Aktywiści z AIM i ich sojusznicy wyłonili się na miejscu ostatniej wielkiej masakry Indian w Ameryce (sprzed osiemdziesięciu trzech lat) i zaprzysięgli zmienić świat lub zginąć. Ich żądania k o ncentrowały się na odwołaniu ze stanowiska przewodniczącego plemiennego referendum mającym dać Oglalom szansę na ponowne dysponowanie własnym życiem. Podczas gdy starcy modlili się, a młodzi mężczyźni malowali swoje twarze w gotowości na śmierć, oszołomio n e społeczeństwo trwało w niewierze.

Uzbrojeni Indianie ważący się na wyzwanie potęgi Stanów Zjednoczonych? Malowidła wojenne w dobie bombowców B-52? Wychowani od kołyski do grobu przez pobłażliwego Wuja Sama, dlaczego mieliby się ci ludzie zbuntować? Nawet kiedy nocne wymiany ognia rozerwały ciemność Dakoty Południowej, kiedy postrzelono ludzi z FBI, zabito i raniono wielu Indian, kiedy prawdziwe kule przebijały prawdziwe ciała, a nazwa Wounded Knee błyszczała w nagłówkach prasy od Zambii po Japonię społ e czeństwo siedziało bez ruchu, jak gdyby wszystko to był tylko western.

W erze rozczarowania władzą najbardziej szokujące stadium nadużyć, niegospodarności i bezsensowności pozostawało poza wyobrażeniami większości amerykańskiego społeczeństwa. Była instynktowna sympatia, dręczące uczucie, że coś rzeczywiście musi być źle w Dakocie Południowej, ale fakty pozostawały niewidoczne spoza rozmyślnych kłamstw rządowych funkcjonariuszy i czasem zbyt wybujałej retoryki militantów. Prawda czaiła się pod kamienną po w ierzchnią wojennych malowideł, zbrojnych starć i prasowych komunikatów FBI, naruszając tylko powierzchnię, jak jakiś mistyczny potwór - w rzeczywistości jednak zbyt realny. Rząd, który ustami służył wolności, sprawiedliwości i równości odmawiał pierwszym A merykanom wielu podstawowych uprawnień, które prawa te miały chronić i zabezpieczać.

Od 1890 roku fakty z życia Indian były pracowicie i rozmyślnie ignorowane. Wounded Knee stało się rezultatem tej ślepoty. Wounded Knee I, w 1890 roku, udowodniło, że Armia Stanów Zjednoczonych chciała wymordować Indian, zniszczyć ich religijne wierzenia i zdobyć ich ziemię. Wounded Knee II, w 1973 roku, udowadnia, że Indianie wciąż mają odwagę i wiarę i przynajmniej część z nich woli raczej zginąć, niż poddać się kolejne m u stuleciu biedy i łez.

Pomimo gorzkich wspomnień Indianie wierzą w "amerykański sen", w którym prawo do życia, wolności i dążenia do szczęścia stanie się taką rzeczywistością, jaką był dla pierwszych mieszkańców tej ziemi, zanim jeszcze przyszli ich biali, czarni i żółci bracia i siostry.

 

 

NOWY PREZYDENT, NOWE NADZIEJE

Obraz "Indianina" nakreślony został przez groszowych powieściopisarzy w rodzaju Neda Burtline'a, a oczyszczony, zaplanowany i spopularyzowany przez producentów z Hollywood, bardziej zainteresowanych kończącymi się sukcesem białych opowiastkami, niż odzwierciedleniem czegokolwiek, co miałoby związek z prawdziwą historią. Indianin był kimś z bronią w ręce, piórami we włosach i farbami na policzkach. Kiedy był dobry, był naprawdę dobry (Un c as, Squanto, Hiawatha, Minnehaha, Old Nokomis, Purty Redwing), ale kiedy był zły, to był szalejącym, torturującym dzikusem. Dobry, czy zły, jego eksterminacja była uprawomocniona i nie miał on prawa posiadać żadnego dziedzictwa poza zatęchłym kioskiem z p apierosami.

Spokojni, inteligentni i umiarkowani przywódcy indiańscy żyli, działali i umierali w tym samym niezrozumieniu, jakie towarzyszyło karierom takich indiańskich działaczy, jak doktor Charles Eastman i Carlos Montezuma z początków stulecia. Abbie Hoffman i Mark Rudd stali się ukochanymi bohaterami kontrkultury, podczas gdy Clyde Warrior i Richard Oakes zdobyli w gazetach jedynie krótkie nekrologi. Opinia publiczna szybko zapomniała o całym ruchu "red power" z początków lat sześćdziesiątych i to chy b a tłumaczy szok, jaki przeżył cały kraj w 1973 roku.

Kiedy Richard M.Nixon został wybrany i zaprzysiężony jako prezydent, w obszernie spopularyzowanym geście wybrał na komisarza do spraw Indian Louisa Rooksa Bruce'a hodowcę bydła mlecznego ze stanu Nowy Jork o zmieszanej krwi Siuksów i Mohawków. Bez przerwy podkreślano, że stanowisko to wreszcie objął Indianin. Dziennikarze piszący o tym nigdy zapewne nie słyszeli o Robercie Bennettcie (Indianinie Oneida, marionetkowym komisarzu do spraw Indian za prezyd e ntury Johnsona - przyp. M.N.), pamiętając jedynie Ely S. Parkera (komisarza - Irokeza sprzed stu lat - przyp. M.N.).

8 lipca 1970 roku prezydent Nixon przedstawił swój program indiańskiego ustawodawstwa w przemówieniu, które wydawało się oznaczać punkt zwrotny dla spraw Indian. Jego mowa uznawała Indian za najbardziej uciskaną i izolowaną grupę mniejszościową w Ameryce w każdej praktycznie dziedzinie - zatrudnienia, dochodu, wykształcenia i zdrowia - stwierdzając bez ogródek, że warunki takie są dziedzict w em wieków niesprawiedliwości. Uznawała ona, że ograniczenie (polityka pozbawiania Indian z rezerwatów świadczeń federalnych zagwarantowanych traktatami - przyp. M.N.) było pogwałceniem świętych traktatów, że miało ono katastrofalny wpływ na ograniczane pl e miona i musiała powodować u innych plemion rozmyślne wahanie się w pozostawaniu w zacofaniu i biedzie, byle tylko nie ryzykować ograniczenia i utraty plemiennych ziem. W swoim przemówieniu Nixon stanowczo odrzucił politykę ograniczenia. Poparł ideę indiań s kiej kontroli, a Indian obdarzyć miano większym zaufaniem.

Głównym zadaniem BIA była powierzona mu odpowiedzialność nad indiańskimi ziemiami i pieniędzmi. Biuro jest faktycznie opiekunem i strażnikiem indiańskiej ziemi, indiańskich pieniędzy i niemal wszystkiego innego. Ale Departament Spraw Wewnętrznych (którego częścią jest BIA - przyp. M.N.) odpowiedzialny jest także za wykorzystanie krajowych zasobów naturalnych. Stwarza to nieunikniony konflikt interesów, ponieważ minister spraw wewnętrznych zmuszony jest wybierać między najlepszymi interesami Indian, a najlepszymi interesami narodu, jako całości. Niewielki nawet przegląd trzystu lat wywłaszczeń czyni oczywistym, czyj interes zazwyczaj zwyciężał.

Jednym z głównych obszarów, na których Indianie popadali w bezpośredni konflikt wielkiego biznesu, są prawa wodne. Jego wpływy w Departamencie Spraw Wewnętrznych są większe, niż jakiegokolwiek plenienia Indian, nic więc dziwnego, że Indianie zwykle dostają po głowie. Konflikt ten na krótko przyciągnął uwagę o p inii publicznej, kiedy pierwszy oddział wojenny AIM zajął 22 września 1971 roku budynek BIA. Jednym z żądań AIM było przywrócenie na poprzednie stanowisko Williama Veedera, białego eksperta od indiańskich praw wodnych, który miał zostać odwołany i odejść w zapomnienie.

A powód: Veeder, biały mężczyzna, robił co mógł aby bronić indiańskie prawa wodne przed eksploatacją przez interesy prawne Departamentu Spraw Wewnętrznych. Z tego właśnie powodu jego zwierzchnicy zdecydowali się go usunąć.

Wreszcie 8 lipca 1970 roku prezydent ogłosił ustanowienie specjalnego urzędu indiańskich Praw Wodnych. Dla opinii i publicznej był to istotny gest dobrej woli. Dla Indian oznaczało to, że woda, należąca zgodnie z traktatami do nich, miała zostać rzucona na arenę politycz n ą do rozpatrzenia przez system rządowy. Z uzasadnionymi podejrzeniami Indianie spoglądali na tę akcję jako na koniec Indiańskich praw wodnych i na kontynuację procesu okradania Indian z ich zasobów.

Próby rozwiązania tego konfliktu interesów przez uzupełniające ustawodawstwo skazane są na niepowodzenie. Jedynym właściwym rozwiązaniem byłoby usunięcie spraw Indian z Departamentu Spraw Wewnętrznych i albo ( w najlepszym wypadku) ustanowienie odrębnego departamentu odpowiedzialnego tylko przed Białym Domem, albo w najgorszym wypadku, przeniesienia Indian do departamentu takiego jak Departament Zdrowia, Edukacji i Dobrobytu (HEW), w którym konflikty interesów byłyby mniejsze. Ale administracja Nixona, realizująca politykę samookreślenia, odmówiła uznania tego oczywistego faktu i zdecydowała się na realizację idei stworzenia "Rady Plemiennej" (Trust Council) wewnątrz Departamentu Spraw Wewnętrznych, która miałaby dokonywać wyboru między interesami Indian a interesami korporacji i białego głównego nurtu.

Chyba n ajistotniejszym stwierdzeniem Nixona było, że należy podjąć starania w celu zlikwidowania konfliktu interesów między plemionami Indian, a ich ustawowym opiekunem - Departamentem Spraw Wewnętrznych. Dość zaskakujące też było, że przemówienie zawierało fakt y cznie to, o czym Indianie krzyczeli od pokoleń i dłużej - że przy wyborze między interesami wielkich właścicieli ziemskich i korporacji górniczych a interesami Indian - Indianie zawsze przegrywali.

Patrząc na całość, posłanie z 8 lipca było prawdopodobnie największym pakietem obietnic, jakie kiedykolwiek przedstawiono amerykańskim Indianom. Pozostało czekać na jego rezultaty.

Krótko po posłaniu z 8 lipca Nixon przydzielił komisarzowi Bruce'owi czternastu wybranych doradców, którzy mieli mu pomóc w strasznym przedsięwzięciu tworzenia i realizowania nowej polityki indiańskiej, w stworzeniu nowego ustawodawstwa i zbudowania takiego Biura do Spraw Indian, które stałoby się partnerem, doradcą i centralną agencją wszystkich plemion.

Pierwszy raz od 194 lat klim at w Kongresie był nieomal doskonały dla takiej reformy, prezydent wyraził dla niej swoje poparcie, a Indianie byli w większości pod kontrolą BIA.

Pierwszym ministrem spraw wewnętrznych Nixona został Walter Hickel, samorodny milioner, który z pomywacza stał się pierwszym republikańskim gubernatorem Alaski. Ochroniarze (zwolennicy ochrony przyrody - przyp. M.N.), kiedy dowiedzieli się o nominacji Hickela, poczuli się nieszczególnie, przypominając sobie jego oświadczenia mówiące o nie zgadzaniu się z "ochra n ianiem pozycji ochroniarzy". Indianie, którzy znali jego reputację na Alasce, ukuli maksymę: "Jeżeli lubiłeś Custera, pokochasz Hickela".

Tym niemniej Hickel został zatwierdzony i rozpoczął swoje panowanie od przejęcia pewnych wzorów, przynajmniej jeśli chodzi o indiańskie obrazy na ścianie, pozostałe po czasach Ickesa i Coliera (ministra spraw wewnętrznych i komisarza do spraw Indian z okresu Nowego Ładu prezydenta Roosvelta - przyp. M.N.).

Wbrew oczekiwaniom wielu ludzi Hickel popadł w kłopoty nie z powodu swojej niechęci do ochroniarzy, lecz na skutek zbytniej gorliwości w kierunku ekologii, ruchu, który wybuchł z opóźnieniem, lecz gwałtownie w 1970 roku. Ochroniarze dali Hickelowi punkty za jego ochronę środowiska, ale nie znalazł on szczególnej aprob a ty w Białym Domu, zarówno z powodu swoich zainteresowań ekologicznych, jak i naskutek krytykowania sztywności Nixona oraz zbyt poufałego stosunku do młodych ludzi protestujących przeciwko wojnie.

W listopadzie 1970 roku Hickel poproszony został na spotkanie z prezydentem, które, jak uważał, dotyczyć miało spraw budżetowych. W pół godziny później był już pozbawiony stanowiska. Jako powód podano "brak wzajemnego zaufania".

 

 

AMERYKA NIXONA, AMERYKA INDIAŃSKA

Likwidując niezgodności w swoim gabinecie, prezydent Nixon powołał Rogera C.B. Mortona na stanowisko ministra spraw wewnętrznych (...). Wkrótce stał się on znany z tego, że jak napisała jedna z gazet, mając do wyboru drzewa lub kopalnie węgla, nie żałował drzew.

- Ci, którzy chcieliby powstrzymać wydobywanie ropy czy węgla, ci, którzy pragnęliby zakazać rozwoju energetyki jądrowej, nie są realistami - mówił.

Niedługo po dojściu Mortona do władzy na stanowisko zastępcy komisarza do spraw Indian powołany został John O. Crow. Crow był starym biurokratą BIA, o prawie trzydziestu latach pracy i - podobno - jednej czwartej krwi Cherokee. W latach 1942-57 pracował jako superintendent (przedstawiciel BIA w danym rezerwacie, odpowiedzialny m.in. za sprawy finansowe - przyp. M.N.) w czterech rezerwatach Południo w ego Zachodu, później zaś na różnych stanowiskach w centralnym urzędzie w Waszyngtonie.

Wkrótce po objęciu urzędu przez Crowa młodsi Indianie powołani przez Nixona, zaczęli szeptać, że obsadzono go tam, by miał oko na grupę aktywistów BIA. Z monolitycznego niegdyś Biura nadchodzić zaczęły pogłoski o wewnętrznym konflikcie, a w większości rezerwatów przyjmowano je jako wieści o śmiertelnej walce dwóch potworów na dnie mrocznego stawu. Mówiono, że jest to walka sił między młodymi aktywistami (nazywanymi Wojs k iem Bruce'a lub Brudną Dwunastką) oraz grupą starych biurokratów Crowa (Zwanej Gangiem Zielonookich lub Mafią z Haskell, indiańskiej szkoły, którą ukończył Crow).

Wczesną jesienią 1971 roku walki te i taktyka Crowa blokowania indiańskiego postępu i reform stały się tak uciążliwe, że Peter MacDonald, republikanin Nixona i przewodniczący szczepu Navajo, największego plemienia w kraju, wysłał protest do Waszyngtonu. Zwrócił on niewielką uwagę, głównie dlatego, że kilka dni wcześniej nastąpił bardziej dotkliw y protest w postaci sześćdziesięciu aktywistów z AIM i NYIC (Krajowej Rady Indiańskiej Młodzieży), prowadzonej przez Russella Meansa. 22 września 1971 roku gang Meansa wyruszył ze swojej placówki w pubie Toma Jonesa i przejął kontrolę nad biurem informacyj n ym BIA, ogłaszając nałożenie obywatelskiego aresztu na Johna O.Crowa i Wilmę Victor, byłą dyrektorkę osławionej Szkoły Intermountain. Zwabiona reklamą telewizyjną przybyła do oddziału wojennego Meansów i zaczęła filmować Russella i Teda już niemal od mome n tu zajmowania centralnej klatki schodowej BIA, zanim jeszcze zostali zaatakowani i wyciągnięci przez specjalne gliny z Waszyngtonu.

Jak gdyby dla poparcia pogłosek o walkach frakcyjnych Bruce dopilnował, aby wszystkie oskarżenia cofnięto i posunął się aż do podziękowania Meansowi za uratowanie pracy, co spowodowało wiele pytań dotyczących tego, kto naprawdę kierował całym show.(...)

Pomimo protestów napływających z rezerwatów, administracja Nixona, pospiesznie realizując swoją politykę samookreślenia, posuwała się naprzód, robiąc te same błędy, które cechowały katastrofalną administrację Johnsona. Wybranym indiańskim urzędnikom pozwolono zawierać traktaty, pożyczać pieniądze, sprzedawać własność plemienną i wydzierżawiać ziemie szczepowe bez konsultacji z ciałami rządzącymi własnych plemion. Członków rad plemiennych kupowano dobrze płatnymi stanowiskami, podobnie postępowano z ich krewnymi, wykorzystując w tym celu pieniądze federalne.

Podczas, gdy odpowiedzialni ludzie w rezerwatach gorączkowo protestowali przeciw tej pozornej polityce samookreślenia, komisarz Bruce gorączkowo organizował Krajowe Stowarzyszenie Przewodniczących Plemion (NTCA). Wydawało się to nielogiczne, gdyż Indianie w ogóle nie potrzebowali jeszcze jednej ogólnokrajowej organizacji. Mi e li już przecież następujące: (1) NCAI - Narodowy Kongres Indian Amerykańskich, który stał się niewygodnie niezależny od BIA i najgłębiej protestował przeciwko ograniczeniom; (2) NYIC - Krajowa Rada Indiańskiej Młodzieży, założona w 1961 roku i reprezentująca większość indiańskich uczniów i studentów; (3) AIM - Ruch Indian Amerykańskich, założony w 1968 roku; grupa najradykalniejsza, którą BIA wolało całkowicie ignorować; (4) AAIA - Stowarzyszenie do Spraw Indian Amerykańskich , zdominowana przez białych gr u pa, działająca od lat dwudziestych i drażniąca wielu Indian próbami sformułowania polityki w ich imieniu bez porozumienia z nimi.

Poza tym istnieje też wiele mniejszych grup, większość związana z różnymi grupami religijnymi. Indianie często żartują, że już niedługo każdy Indian będzie miał swoją własną organizację. Krajowe Stowarzyszenie Przewodniczących Plemion było jednak polityczną koniecznością, gdyż administracja potrzebowała nie głośnika, lecz echa, marionetkowej grupy, która zgadzałaby się z władza m i, zamiast występować przeciwko nim, jak to zazwyczaj robiły wszystkie powyższe grupy.

Ustanowiona zgodnie z prawem Dystryktu Columbia organizacja trzydziestu sześciu przewodniczących - statutowych członków NTCA, wybrała czcigodnego Webstera Two Hawk, episkopalnego duchownego, jako przewodniczącego wszystkich przewodniczących plemion w tym kraju. Pod kierownictwem Two Hawka NTCA mogło spełnić wszystkie nadzieje pokładane w nim przez administracje.(...)

Za czasów administracji Johnsona i Nixona rady plemie nne tak się zdegenerowały, że ani młodzi, ani starzy z rezerwatów nie mogli już wykorzystywać normalnych kanałów komunikacji z ludźmi, którzy podobno ich reprezentowali. Wiele przewodniczących plemion, nie zważając na potrzeby swoich ludzi, zaczęło bogacić się wykorzystując przywileje uzyskane dzięki Johnsonowi i Nixonowi. Zamiast więc działać poprzez system, który w ich oczach się zdyskredytował młodsi Indianie z lat sześćdziesiątych podążyli za takimi organizacjami jak Krajowa Rada Indiańskiej Młodzieży ( NIYC), Zjednoczeni Tubylczy Amerykanie (UNA) i Ruch Indian Amerykańskich (AIM).

Niewrażliwość członków władz plemiennych na potrzeby ich własnych ludzi, szydercze uśmiechy i chichoty członków Kongresu, do których zwracano się o pomoc, narastająca fala morderstw Indian, która wydawała się ogłosić 1972 rok rokiem odrodzonego ludobójstwa - wszystko to powodowało niezadowolenie i złość młodszych Indian, a także wielu ludzi starszych.

W styczniu 1972 roku przez kraj Indian zaczęły się rozchodzić wieści o śmierci Raymonda Yellow Thunder, spokojnego pięćdziesięciojednoletniego kowboja-Siuksa, którego znaleziono w kabinie ciężarówki na parkingu w Cordon, w Nebrasce. Sprawa była zbyt straszna, zbyt typowa, żeby ją zignorować. Historia, którą opowiadano, mówiła, że mniej więcej na tydzień przed odnalezieniem jego ciała Yellow Thunder porwany został przez piątkę pijanych białych - czterech mężczyzn i kobietę, rozebrany ze spodni i wepchnięty nago poniżej pasa na salę American Legion Hall w Gordon. Poskarżył się wtedy miejscowej policji. Tydzień później, gdy znaleziono go martwego, policja stwierdziła, że musiał upaść, uderzony w głowę, a następnie wczołgał się do kabiny ciężarówki, gdzie zmarł. Oczywisty związek rozszerzył tylko pogłoski, uwiarygodnione jeszcze przez f akt, że siostra Yellow Thunder została zabita w tym samym miejscu dwadzieścia lat wcześniej. Niektórzy ludzie twierdzili, że Yellow Thunder był torturowany, przypiekany papierosami i wykastrowany.

Pewnego mroźnego poranka, w lutym 1972 roku, dwa tysiące białych mieszkańców Gordon obudziło się, aby zobaczyć swoje ulice zatłoczone tysiąc trzystoma Indianami przepełnionymi złością, ubranymi w tradycyjne stroje, lub okrytymi obróconymi do góry nogami amerykańskimi flagami. Prowadzeni przez przywódców AIM Russ e lla Meansa i Dennisa Banksa Indianie przybyli, by domagać się sprawiedliwości. Po trzech dniach hałasu i gróźb urzędnicy lokalni i stanowi poddali się i przystali na wiele żądań AIM. Dwóch białych zamieszanych w śmierć Yellow Thundera zostało uwięzionych, policjant podejrzany o napastowanie indiańskich kobiet został zwolniony, a urzędnicy lokalni i stanowi obiecali zbadać oskarżenia o dyskryminację.

W powrotnej drodze z Gordon do Pine Ridge część karawany wtargnęła do punktu handlowego Wounded Knee, gdyż Indianie z Pine Ridge twierdzili, że oszukiwano ich tam i znieważano od dziesięcioleci. Oddział rozwalił zarząd punktu handlowego i oddalił się z zabytkowymi strojami, ozdobami i biżuterią wartą od pięćdziesięciu tysięcy dolarów (szacunek FBI) do pięciuset tysięcy (szacunek właściciela). Tej nocy aktywiści i awanturnicy w świetle ognisk odtańczyli taniec wojenny na oczach przerażonego personelu punktu handlowego. Kiedy ktoś zapytał plemienną policję, co ma zamiar zrobić w związku z grabieżą, naczelnik polic j i odparł niepewnie:

- Badamy sprawę.

Przywódcy AIM, szczególnie Means, zostali gorąco przyjęci w rezerwacie Pine Ridge. Dla AIM zwycięstwo w Gordon, chociaż głównie papierowe, jeżeli chodzi o konkretne rezultaty, było wielkim przełomem. Nie tylko biali rasiści z Nebraski dostali solidną nauczkę, ale także mieszkańcy rezerwatu Pine Ridge wzięli miejskich militantów z AIM pod swoją opiekę, przynajmniej czasowo.

 

 

NARODZINY SZLAKU ZŁAMANYCH TRAKTATÓW

Święty Taniec Słońca był długo zakazany przez białe władze, ponieważ stanowił centralny rytuał starej religii Siuksów. Na początku lat sześćdziesiątych Taniec Słońca zaczął się odradzać, a do roku 1970 stał się ponownie najpoważniejszym punktem tradycyjnych obrzędów Siuksów. Pierwszym z działaczy AIM, którzy p o ddali się obrzędowi przekłuwania, został Russe1l Means, a w 1971 i 1972 roku wzięli z niego przykład także inni.

Jednak w 1972 roku tradycyjny Taniec Słońca zakończył się nutą frustracji i gniewu. Ludzie z rezerwatu Rosebud, gdzie odbywał się rytuał, wybrali na przewodniczącego plemienia czcigodnego Webstera Two Hawka. Two Hawk był zgubą dla indiańskich działaczy, nie tylko tych z AIM, gdyż był szefem NTCA (Krajowego Stowarzyszenia Przewodniczących Plemion - pro rządowej organizacji wodzów plemiennych, naz y wanych przez aktywistów "Wujami Tomahawkami" - przyp. M.N.) i natychmiast po objęciu urzędu złamał większość obietnic poczynionych w czasie swojej kampanii wyborczej. Two Hawk obiecywał wynieść Indian pełnej krwi do swego poziomu; zamiast tego najlepsze s t anowiska obsadził członkami swojej rodziny oraz nie-Indianami. Złamał też obietnicę zakupu ziemi przez wykupienie wszystkich akcji w Przedsiębiorstwie Ziem Plemiennych (TIE), pomocniczym organie rządu plemiennego.

Tymczasem ja od wielu lat marzyłem o grupie przynajmniej dwustu Indian w Waszyngtonie, którzy zademonstrowaliby "indiański styl" zauważalny przez Kongres i prezydenta. 17 sierpnia 1972 roku, widząc przywództwo AIM na Tańcu Słońca, otoczone przez Siuksów, ujrzałem szansę urzeczywistnienia moich ma r zeń.

AIM założony został w lipcu 1968 roku przez Georga Mitchella i Dennisa Banksa, dwóch Indian Chippewa mieszkających wtedy w Minneapolis. Michell, wrażliwy i raczej spokojny mężczyzna, był rzeczywistym twórcą karty AIM, lecz później był stopniowo spychany na dalszy plan przez jednostki bardziej przebojowe. W 1972 roku głównymi przywódcami AIM byli Dennis Banks, Clyde i Vernon Bellecourtowie oraz Russell Means.

Banks, współzałożyciel AIM, wtedy około trzydziestoośmioletni, był rzucającą się w oczy postacią o osobistym uroku. Dwaj Bellecourtowie, obaj po wyrokach za ciężkie przestępstwa - za rabunek z bronią dla Vernona i za włamanie dla Clyde'a - byli odpowiednio szefami oddziałów w Denver i Minneapolis. Clyde Bellecourt, który spędził czternaście lat w w ięzieniu, był jednym z najważniejszych członków AIM. Vernon, który po burzliwym okresie młodości dalej szedł już prostą drogą, pracując jako fryzjer, wstąpił do AIM później.

Means, wtedy trzydziestodwuletni, był najmłodszym z głównych przywódców AIM, sprawiający także najwięcej kłopotu. Był Siuksem Oglala, urodził się w rezerwacie Pine Ridge, i tam też, oraz na obszarach miejskich się wychował. Po roku bujnego życia w Los Angeles uczynił próbę porzucenia pijaństwa i zaczął uczęszczać do college'ów - pięci u po kolei, ale żadnego z nich nie ukończył. Po okresie pracy dla rady plemiennej w rezerwacie Rosebud poprosił o przeniesienie do Cleveland i wkrótce został kierownikiem tamtejszego centrum indiańskiego - Cleveland American Indian Center. Tam właśnie odkrył swój dar organizowania pokazowych demonstracji, trafiających na pierwsze strony gazet, czego Indianie tak potrzebowali: zajęcie "Mayflower II", w Dniu Dziękczynienia 1970 roku, krótka okupacja Mount Rushmore w czerwcu 1971 roku i nieudana próba zajęcia B iura do Spraw Indian 22 czerwca 1971 roku. Jego geniusz w stosunkach z opinią publiczną zdawał się wywoływać sporą zazdrość wśród starych przywódców AIM, ale ponieważ był najbardziej indiański ze wszystkich czterech, zarówno jeśli chodzi o krew, jak i o t e mperament i ponieważ nigdy nie był oskarżony o żadne poważne przestępstwo, występował zwykle jako rzecznik grupy.

Największym zwycięstwem AIM było zajęcie Gordon - "miasta whiskey" w Nebrasce, co doprowadziło do konkretnych zmian, zamiast, jak zazwyczaj, do masowych aresztowań połączonych z brutalnością. Ich największa klęska miała miejsce w Cass Lake, w kwietniu 1972 r. , kiedy to organizacja przybyła z bronią, aby wesprzeć plemię Chippewa, starające się doprowadzić do wydania przez władze federalne zarządzenia nakazującego białym kupowanie plemiennych licencji rybackich. Mieszkańcy rezerwatu poprosili uzbrojonych ludzi z AIM, aby odjechali, a spór między różnymi grupami przekształcił się nieomal w strzelaninę, gdyż niektórzy członkowie głosowali za odjaz dem, a inni - za pozostaniem wbrew woli plemienia.

Wkrótce po epizodzie w Cass Lake upadek AIM wydawał się być pewnym. Means został zmuszony do opuszczenia Cleveland na skutek prześladowań prasy i fanów baseballu, którym się naraził. Także Banks został pozbawiony wszelkiej władzy w krajowej organizacji i latem 1972 AIM zapadł w niespokojny sen.

Taniec Słońca w Rosebud ponownie zgromadził różnych przywódców, lecz jakoś brakowało im powodu, który wart byłby jednej z ich demonstracji. Jedynym pomysłem wokół którego się obracali, był protest przeciwko traktowaniu trzystu indiańskich szkieletów na Uniwersytecie Dakoty Południowej w Vermillon i żądanie ich ponownego pogrzebu. Właśnie wtedy, w momencie upadku ich fortuny, zasugerowałem ogólnokrajową demonstrację. Jej plan miałem przygotowany, lecz z obawy o niepowodzenie nigdy dotąd nie podjąłem starań w celu jego realizacji. Teraz, gdy istniało już wiele indiańskich organizacji i zbliżały się wybory prezydenckie, czas wydawał się dojrzeć. Gdy wszystkim brakowało j uż pomysłów, poprosiłem o głos:

- Od lat jest moim marzeniem zebrać dwustu Indian w stolicy naszego narodu i pozostać tam tak długo, aż rząd podejmie akcję likwidacji nadużyć, dyskryminacji i niesprawiedliwości w stosunku do naszych ludzi. Marzyłem, że zanim śmierć zamknie mi oczy, wszyscy Indianie będą mogli chodzić po tej ziemi z dumą i godnością, zamiast wstydzić się plemiennego rządu, który z pewnością doprowadzi nasz lud do upadku.

Jako Indianin wzywam wszystkie organizacje do złączenia się pod sztandarem Szlaku Złamanych Traktatów i podążenia do Waszyngtonu, gdzie pokazalibyśmy światu, o co naprawdę chodzi Indianom. Powinny więc indiańskie organizacje podjąć to wezwanie, a my powinniśmy zachować się w tym duchowym ruchu jak najlepiej, tak jak nakazyw a li nam to w przeszłości nasi Ludzie Wiedzy. Nikt nie powinien tam używać alkoholu i narkotyków, a nasz plan winien obejmować pokojowe demonstracje, negocjacje i religijne obrzędy, które pomogłyby naszym współobywatelom zrozumieć tę moc użyczoną Indianom i aby nasz Bóg Ojciec sprawił, że cały rodzaj ludzki zrozumie, że jesteśmy istotami ludzkimi prowadzonymi przez Wielkiego Ducha. Jeżeli zaakceptujecie te warunki realizacji wielkiej próby edukacji opinii publicznej, wywarcia nacisku na prezydenta i Kongres, to powinniśmy poczynić wielki postęp w imieniu ludzi, których reprezentujemy. Byłaby to nasza najlepsza godzina, gdyby udało się nam utrzymać dyscyplinę przynoszącą owoce.

Vernon Bellecourt, będący wtedy krajowym koordynatorem AIM, wstał, podejmując wyzwan ie:

- Wielu Indian marzyło o osiągnięciu tego celu, a AIM weźmie na siebie odpowiedzialność za koordynację działań, zwołując spotkanie w Denver, w Colorado, aby wszystkie indiańskie organizacje mogły wziąć udział w tym życiowym i ważnym wydarzeniu.

Inni t akże zaakceptowali ten pomysł. I tak oto w Crow Dog`s Paradise, Raju Crow Doga - narodził się Szlak Złamanych Traktatów, przywódcy różnych grup dyskutowali nad planami i zaczynali organizować.

SZLAK ZŁAMANYCH TRAKTATÓW - PRÓBA SIŁ

Zostałem wybrany współprzewodniczącym Szlaku, razem w Reubenem Snake, Indianinem Winnebago, mieszkającym w Albuquerque. Byłem odpowiedzialny za zorganizowanie Indian z obszaru Wschodniego Wybrzeża oraz ich białych przyjaciół. Do moich głównych obowiązków należało zbieranie fundu s zy i poczynienie przygotowań w Waszyngtonie.

20 października w Dowództwie Służby Parkowej na Haines Point w dystrykcie Kolumbia, na spotkaniu w celu uzyskania zezwoleń na planowane przez nas demonstracje, wystąpiłem z pewną ideą, której sam byłem przeciwny. Kiedy wszedłem do budynku, odczułem panujące tam namacalne napięcie, a wszędzie widać było umundurowanych policjantów. Sala konferencyjna była pełna mężczyzn ubranych tak, jak gdyby oczekiwali przybycia jakichś dygnitarzy, ale to oni sami byli dygnitar z ami. Reprezentowali siedem rodzajów policji działającej w Dystrykcie Kolumbia, oraz wywiad, FBI i Okręg Wojskowy Kolumbia.

Moimi towarzyszami na tym spotkaniu byli Anita Collina i Ralph Ware z AIM oraz Terrence Sidley, prawnik. Kiedy przedstawiciel Depart amentu Spraw Wewnętrznych zaczął szumieć nad naszymi planami, moi koledzy i ja zaczęliśmy się nerwowo wiercić. Po mniej więcej godzinie miałem już dosyć i przerwałem:

- Nie przyszliśmy tutaj spierać się z wami, nie przyszliśmy gwałcić waszych kobiet, skalpować i robić piekła na ulicach, lecz jeśli tego właśnie chcecie, to dokładnie to otrzymacie. A teraz siądźmy jak inteligentni ludzie i wróćmy do sprawy. Nie będę marnował całego dnia próbując uzyskać zezwolenie na pójście tam, gdzie każdy może pójść bez ż a dnych zezwoleń.

Wszystkim chyba ulżyło i wywiązała się otwarta dyskusja, zakończona przyjacielską nutą. Byłem zdumiony ważnością, jaką rząd federalny zdawał się przykładać do Szlaku Złamanych Traktatów, a zdumiałem się jeszcze bardziej, gdy policjant powiedział, że jesteśmy oczekiwani w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych po tym spotkaniu, na konferencji ze wszystkimi federalnymi agencjami na szczeblu ministerialnym.

Kiedy przyszliśmy na salę konferencyjną, aby spotkać się z Harrisonem Loeschem (wiceministrem spraw wewnętrznych, kierownikiem Biura Zarządu Ziemią - BIM, jednego z urzędów zajmujących się sprawami Indian - przyp. M.N.), znaleźliśmy tam przedstawicieli ze wszystkich agencji federalnych odpowiedzialnych za Indian, którzy przybyli tam, aby ponowni e przedyskutować sprawę. Atmosfera była pełna wzajemnej nieufności Loesch słyszał, że Szlak Złamanych Traktatów został zaplanowany jako gwałtowne wystąpienie przeciwko federalnym urzędnikom, a nie jako religijne czuwanie. Jednocześnie federalny pracownik p o informował nas, że każdy urzędnik, którego chcielibyśmy zobaczyć, będzie "nieobecny w mieście" na czas trwania Szlaku. Więc znowu wyjaśniliśmy, że nasze intencje są pokojowe, ale jeżeli rząd spowoduje kłopoty, to wina za starcie będzie spoczywała na nim. U rzędnicy zgodzili się spotkać z nami ponownie 27 października.

Biuro AIM dla Szlaku zostało założone przy 1816 Jefferson Place NW i obsadzone ochotnikami. W miarę zbliżania się tygodnia wyborczego wśród niemal wszystkich zainteresowanych zaczęło wzrastać napięcie. W ostatnim tygodniu października karawany AIM zbiegły się w Minneapolis i Saint Paul. Przywódcy AIM zrobili sobie trochę reklamy, zajmując lokalny urząd Biura do Spraw Indian w Minneapolis, przy czym cała akcja trwała około dwóch godzin. Razem z ewakuującymi się siłami AIM budynek opuściły indiańskie relikwie, warte jakieś 200 dolarów.

Pomiędzy mną, Meansem, Clydem i Vernonem Bellecourtem założono telefon konferencyjny. Byłem zaniepokojony okupacją w Minneapolis, nieautoryzowanym listem Dennisa Banksa, wysłanym do Nixona i wzmiankami o mglistych, dwudziestopunktowych żądaniach, które przywódcy AIM widocznie wysunęli bez porozumienia ze mną lub innymi przywódcami Indian. Po paru gorących słowach z obydwu stron uzgodniliśmy, że będziemy trzymać się pierwotnych planów spokojnego, religijnego czuwania.

Ale wewnątrz AIM krążyły też i inne myśli. Wyprzedzająca propaganda zapowiadała wielką liczbę Indian podążających do Waszyngtonu. Szacunki wahały się od trzydziestu do stu tysięcy, ale zakazy drastycznie obcinały liczbę Indian w karawanach. Wielu ludzi, którzy pragnęli wziąć udział, nie mogło sobie po prostu pozwolić na wyrzucanie pieniędzy i jeżdżenie po kraju. Inni obawiali się stracić pracę na skutek udziału w czymś, co narażało BIA na krytykę. Nawet Reuben Snake, współprzewodniczącym Szlaku i mój przyjaciel, nie był w stanie przyłączyć się z powodu możliwości utraty pracy.

Krótko po zajęciu lokalnego biura w Minneapolis radio donosiło o trzydziestu - czterdziestu tysiącach Indian kierujących się na Waszyngton. Jeden z reporterów w Minneapolis poprosił Meansa o potwierdzenie tego. Means wybuchnął histerycznym śmiechem:

- Być może, ale nie wiem, do diabła, skąd oni się biorą. Wszystko, co tutaj mamy, to ośmiuset ludzi.

Przywódcy AIM ślubowali zrobić ze Szlaku Złamanych Traktatów największe wydarzenie w walce o prawa Indian od czasu Alkatraz (jedynego ostatnio protestu, w którym AIM nie odgrywał żadnej roli) i prawdopodobnie bali się ośmieszenia, gdyby tylko garstka ludzi ukazała się i zginęła w waszyng t ońskim tłumie wyborczego tygodnia. Także ich filozofia różniła się od tej, którą uznawali bardziej umiarkowani przywódcy indiańscy.

- W żadnej z naszych demonstracji nie zraniliśmy jeszcze nikogo, ani nic nie zniszczyliśmy - powiedział Means w swoim wystąpieniu pod koniec 1971 roku. - Jednak ponieważ biały człowiek jest tak gwałtownym draniem i ponieważ tak bardzo lubi gwałt, stwierdziliśmy, że jedynym sposobem sprawienia, aby biały człowiek nas wysłuchał, jest wywołanie w świecie zamieszania.

Jeszcze zwięźlej wyłożył to jedynemu białemu dziennikarzowi, jakiemu kiedykolwiek zaufał:

- Miałem do czynienia z AP, UPI i wszystkimi trzema głównymi sieciami telewizyjnymi, a jedyną rzeczą, jaką chcieli zawsze znać, było jak wielu białych poszło do szpitala, a jak wielu - do więzienia.

Jak na ironię, kiedy AIM i jego przywódcy rozważali możliwość porażki, w stosunku między urzędnikami federalnymi a waszyngtońską czołówką następowała odwilż. Na naszym spotkaniu 27 października w Biurach Departamentu Spraw Wewnętrznych panowała konstruktywna i raczej przyjacielska atmosfera. Urzędnicy federalni poprosili nas ponownie o zapewnienie, że karawana pozostanie całkowicie spokojna i posunęli się nawet do zaoferowania nam niewielkiej pomocy. John Crow, zastępca szefa BIA, otr z ymał z ministerstwa zezwolenie na dostarczenie nam pewnej ilości materiałów biurowych i opłacenie dwóch sekretarek z Biura Szlaku.

W tym samym czasie Biały Dom dał znać Ralphowi Ware i mnie, że czuli by się lepiej, jeżeli chodzi o całą sprawę, gdyby przewodniczący NTCA (Krajowego Stowarzyszenia Przewodniczących Plemion), czcigodny Webster Two Hawk, został zaproszony do wzięcia udziału w Szlaku. Ponieważ Szlak Złamanych Traktatów w swych intencjach miał odzwierciedlać potrzeby i życzenia wszystkich Indian, nawet tych, którzy znajdowali się pod kciukiem władzy, nie miałem żadnych zastrzeżeń. Zadzwoniłem do Two Haka, a on zgodził się otworzyć pierwsze zgromadzenie w Waszyngtonie.

Wieczorem 27 października Narodowy Kongres Indian Amerykańskich (NCAI - niezależne "lobby" indiańskie, powstałe w obronie praw Indian przed władzami federalnymi i Kongresem, cieszące się poparciem wielu Indian i władz plemiennych - przyp. M.N.) zaaranżował spotkanie z szeregiem indiańskich grup interesu w audytorium BIA. Przybyło wie l u Indian pracujących dla różnych departamentów federalnych i grup dobroczynnych. Podczas spotkania Ramona Bennett, członkini grupy Hanka Adamsa "Przetrwanie Indian Amerykańskich", zaczęła rozdawać kopie telegramu, który, niewiarygodne, nakazywał mi zaprze s tać zwalczania i rozpoczęcie współpracy z Ramoną Bennett. Rzecz była podobno podpisana przez Russa Meansa, Sida Millsa, obu Bellecourtów i Banksa. Ten niewytłumaczalny telegram wywołał zamieszanie i w ciągu paru minut w audytorium nie było nikogo poza gru p ą pani Bennett i tymi z nas, którzy pracowali w biurze Szlaku. Znieważyła mnie ta głupia i rozłamliwa gra sił, więc wyraziłem to głośno w dosadnych słowach. George Mitchell, współzałożyciel AIM i ich człowiek w Waszyngtonie, poprał mnie, każąc pani Bennet t wyjść.

 

 

ZAJĘCIE BIURA DO SPRAW INDIAN

Większość grup kościelnych, które proponowały zakwaterowanie dla uczestników demonstracji zmieniła swoje zamiary w ostatniej chwili; złamała dane słowo i wycofała swoje oferty. Tak katolickie, jak i żydowskie wspólnoty religijne niespodziewanie wycofały się ze swoich umów. Badania z naszej strony wykazały, że urząd Harrisona Loescha (Biuro Zarządu Ziemią z Departamentu Spraw Wewnętrznych - przyp. M.N.) zawiadomiły je, aby trzymały się z daleka od Szlaku Złamanych Traktatów.

Jedynym miejscem otwartym dla karawany pozostał Kościół Episkopalny Św. Stefana przy 16-tej ulicy. Niewielka grupa Indian z Des Moines w Iowa pozostawała tam przez tydzień, dzieląc obiadowe stoły z biednymi staruszkami, którzy przychodzili tam na oferowane na oferowane przez kościół dwa posiłki dziennie.

Karawana Szlaku zwaliła się do Waszyngtonu o szóstej rano, 1 listopada i została skierowana do kościoła Św. Stefana. Gdy ludzie z AIM zaczęli narzekać na warunki, szybko rozpętało się piekło. Przywódcy AIM krzyczeli, że właśnie przyszli ze slumsów Minneapolis i nie maja zamiaru instalować się w Waszyngtonie wśród szczurów i zdewastowanych toalet. Oddział AIM, za którym podążyło wielu członków karawany, wypadł z kościoła i pokazał krótki, nieudan y marsz na Biały Dom. Marsz został szybko powstrzymany przez policję, która próbowała skierować hordy protestujących w kierunku parku West Potomac. Jednakże ludzie z AIM posuwali się dalej, aż osiągnęli budynek BIA. Ktoś zaproponował, aby zając budynek, ja k o ich ambasadę w Waszyngtonie. Po krótkim starciu z policjantami pilnującymi głównego wejścia stróże prawa zostali odepchnięci przez rój Indian i budynek został opanowany przez AIM. W ciągu kilku godzin historia Szlaku Złamanych Traktatów przeszła z ostat n ich stron gazet na czołówki, a stacje radiowe w całym kraju brzmiały echem dźwięków indiańskich bębnów i wysokimi, wibrującymi pieśniami wojennego tańca Siuksów.

Przybyłem do budynku krótko po ogłoszeniu wiadomości. Podłogi na dole zatłoczone były setkami nastolatków oraz sporą liczbą indiańskich weteranów i dwudziestoletnich aktywistów. Niektórzy z nich byli naiwnymi, idealistycznymi, młodymi ludźmi, inni przyszli tam dla kawału, niewielka grupa twardo szukała tam szansy przelania na kogoś swojego gniewu . Około pięćdziesięciu starszych trzymało wszystko w kupie, patrząc na młodych z tolerancyjnym wzruszeniem. Były tam dzieci i niemowlęta, stary człowiek na kulach, wreszcie paru weteranów z Wietnamu, pokiereszowanych wojennymi ranami.

Na górze, gdzie dywan y były miękkie, a dym z fajek nie zakłócał czystości powietrza, Harrison Loesch i John Crow próbowali dogadać się z przywódcami okupacji. Oskarżenia z obu stron padały często i gęsto. Clyde Bellecourt krzyczał, że okupacji winne są władze, które wepchnęły karawanę do zaszczurzonego kościoła. Odparłem na to, że nigdy nie mówiliśmy, że będziemy prosić rząd o środki. Jakiś młody punk, którego nigdy przedtem nie widziałem, wrzeszczał, że Loesch nie opuści pokoju, dopóki Indianie nie dostana tego, czego chcą. W tym momencie, w obliczu potencjalnego wybuchu z obu stron, zaproponowałem, abyśmy zeszli na dół do audytorium, gdzie moglibyśmy porozmawiać spokojniej i rozstrzygnąć nasze wewnętrzne indiańskie sprzeczki przez głosowanie. Nie sądziłem, żeby posłużyło to i n diańskiej sprawie, gdybyśmy wszyscy powędrowali do więzienia za kidnaping.

Loesch był trochę przestraszony, a miał do tego powody, ale awanturował się po drodze z czerwoną twarzą. Wielu Indian, których oglądał - prawdopodobnie po raz pierwszy z życiu - nie było członkami AIM, ale przywódcami plemiennymi i ludźmi z udokumentowanymi krzywdami. Szczep Potawatomi z Kansas przysłał kilku członków rady plemiennej, aby zaprotestowali przeciwko nakazom komisarza zniesienia ich rady, będącym w bezpośredniej sprzeczności z tzw. polityką samookreślenia. Phillip Deer, inteligentny i odpowiedzialny przywódca Indian Creek, protestował przeciwko złemu traktowaniu przez BIA jego plemienia w Oklahomie. Wielu Indian ze stanu Waszyngton miało pretensje za stałe gwałcenie za g warantowanych im traktatami praw myśliwskich i rybackich. Z pewnością nie było przyjemnością dla Loescha, jako dla członka "Elks", klubu nie przyjmującego Indian i innych nie-białych na swoich członków, znaleźć się wśród ludzi, których jego druga organiza c ja - BIA - prześladowała od 1834 roku. A już szczególnie w okresie wyborów. W końcu uwolniono Loescha, gdy obiecał, że będzie się starał o zapewnienie karawanie odpowiednich warunków.

Jednym z zamiarów Szlaku Złamanych Traktatów było wyegzekwowanie od obu partii poprawy traktowania Indian. Zanim jeszcze powstały karawany, wysłano listy do prezydenta Nixona i senatora McGoverna. Nixon odpisał, stwierdzając dość zwięźle, że uczynił więcej dla amerykańskich Indian, niż jakikolwiek prezydent w tym stuleciu i że nie zamierza być osiągalny. Jak zauważył sucho jeden z Indian, nawet, jeżeli powiedział prawdę, to nie powiedział wiele. McGovern powiedział, że będzie się starał być obecny, ale kiedy demonstracja przekształciła się w okupację BIA wycofał się i odmówił spotkania z przywódcami AIM, pomimo paru gniewnych telefonów od Meansa, który groził, że przedstawi go prasie jako fałszywego liberała.

Kiedy zbliżał się dzień wyborów kandydaci wszystkich odcieni byli dziwnie milczący, jeżeli chodzi o okupację. Wyjście do Indian mogłoby oznaczać stratę głosów wrogów Indian z Zachodu oraz zwolenników "prawa i porządku" w ogóle, podczas gdy atak na karawanę mógłby być bardzo źle widziany przez większość liberałów i głosujących nie-białych. Pomijano więc sprawę całkowicie.

Rankiem 2 listopada BIA znowu działało jak zwykle. Okupanci z AIM wysłali kobiety do uprzątnięcia bałaganu pozostałego na miejscu bójki. Loesch ze swojej strony zgodził się zezwolić Indianom na używanie budynku, dopóki nie znajdą lepszych kwater. Zorganizował także dyskusję między Indianami a Bradleyem Pattersonem, pomocnikiem Leonarda Garmenta, specjalnego doradcy Nixona i Robertem Robertsonem, kierownikiem NCIO (Krajowej Rady do Spraw Indiańskich Możliwości).

Wydawało się, że zapanował spokój, ale późnym popołudniem, kiedy Means nakazał ludziom chronić budynek przez osobami z zewnątrz, próbowała tam wtargnąć grupa waszyngtońskich policjantów, zaalarmowanych pogłoską, jakoby wewnątrz uwięziony był policjant. Nastąpiła krótka bójka, pobito Indian pałkami, ale policja została szorstko i gwałtownie wyparta. natychmiast też przyszedł rozkaz od człowieka numer dwa z Białego Domu, Johna Erlichmana, nakazujący wycofanie gorliwych policjantów. AIM pozostał królem na wzgórzu.

O 8:15 nowo powołany przez AIM i członków grupy Przetrwania Indian Amerykańskich komitet kierowniczy spotkał się z Loeschem, Bradem Pattersonem i Robertem Robertsonem. Indianie poprosili trzech białych o wyjście na czas rozpoczynającej spotkanie indiańskiej modlitwy. O jedenastej trzej biali w yszli. Zdecydowali oni nie zaczynać akcji policyjnej, lecz rozpocząć działania prawne w celu usunięcia Indian.

Po 196 latach oszustwa Indianie, a szczególnie przywódcy AIM nauczyli się niedowierzać obietnicom białych. Lekcję tę można by cofać aż do "Mayflower" czy Sand Creek, ale były też bardziej współczesne wspomnienia. W 1971 roku oddział z Minneapolis i jego sympatycy zostali poważnie pobici w czasie ataku osiemdziesięciu szeryfów federalnych na Twin Cities Naval Air Station, opuszczona bazę wojskową, która AIM chciał na szkołę. Ludzie z AIM przejęli bazę i powiedziano im, że grupa negocjacyjna z biura senatora Waltera Modale`a przybędzie o 10:00 rano. Zamiast tego po 50:00 rano przybył specjalny oddział policji i zaatakował ich, aresztując szesnastu mężczyzn, oraz brutalnie traktując indiańskie kobiety i dzieci. Grupa Przetrwanie Indian Amerykańskich taż ucierpiała na ich dwulicowości. w 1970 roku Hank Adams został poważnie postrzelony przez dwóch białych sportowców. Gdy próbował wystąpić przeciwko nim , miejscowa policja oskarżyła go o próbę popełnienia samobójstwa.

Pobudzeni tymi przykładami, Indianie robili wszystko, co było w ich mocy, aby przekształcić budynek w fortecę. Maszyny do pisania, segregatory, lodówki i różne inne meble zwalono na wprost rozbitych szklanych drzwi, których pilnowali młodzi mężczyźni uzbrojeni w wykonane naprędce z zastępczych materiałów pałki.

 

 

OKUPACJA BIURA DO SPRAW INDIAN

Idea statycznej obrony nie przemawiała do mnie, więc próbowałem zainteresować przywódców AIM inną formą protestu. Właśnie otrzymałem list odmawiający Indianom prawa do odbycia tradycyjnych obrzędów religijnych na grobach Ira Hayesa i Johna Licea. Hayes zasłynął ze swej roli na Iwo Jimie, Rice, Indianin Winnebago, walczył w II Wojnie Światowej i Korei , lecz odmówiono mu pogrzebu na cmentarzu białych w Nebrasce. Sądziłem, że apel do sadów federalnych w sprawie tej obrazy naszej wolności religijnej sprawiłby więcej, niż zajęcie urzędowego budynku. Ale przywódcy AIM, którzy zajęli pluszowe biuro komisarza Bruce`a i przechadzali się po nim swobodnie jak Napoleon i jego marszałkowie, nie mieli nastroju do wałęsania się po sądach. Paru z nich wyśmiało pomysł. Wyszedłem stamtąd ze wstrętem i zająłem się sprawa na własną rękę.

Tymczasem w budynku BIA okupacja stawała się wydarzeniem samym w sobie. Reporterzy z całego kraju, a nawet z tak daleka, jak Rosja i Japonia, roili się, fotografowali i czekali, aż przywódcy AIM skończą swoje prawie nigdy nie kończące się narady zamknięte i zejdą do audytorium na konfere n cje prasowe. Widok był niezapomniany - Indianie w mieszance narodowych strojów i wojskowej odzieży, reporterzy potykający się o splątane kable kamer telewizyjnych, biali hippisi i inne obszarpane elementy krążące po budynku, w salach którego spali Indiani e ; na zewnątrz zaś konna policja, krążąca złowieszczo na majestatycznych czarnych koniach w cieniu pomnika Washingtona. Był to rodzaj wewnętrznego indiańskiego Woodstock, z wystarczająco dużym zagrożeniem gwałtem, aby każdy odczuwał nerwowe drżenie. Jedyny m i ludźmi, którzy nie wyglądali na szczęśliwych w związku z tym wszystkim, byli czarni policjanci, stojący niepewnie przed głównym wejściem.

Działy się tam różne rzeczy. Means chodził w glorii udzielając wywiadów przed kamerami wszystkich sieci cywilizowanego świata, ścigany przez grupy blondynek z magnetofonami i fałszywymi akredytacjami prasowymi. (...) Jednocześnie fotograf z Departamentu Spraw Wewnętrznych wałęsał się po budynku, uzbrojony w fałszywe akredytacje prasowe, robiąc zdjęcia największych zni s zczeń, jakie mógł znaleźć, w celu późniejszego wykorzystania ich przeciwko aktywistom.

Napływ białych hippisów i typów z ulicy zdenerwował w końcu wszystkich do takich rozmiarów, że Vernon Bellecourt wdrapał się na podium i wykrzykiwał polecenia wyrzucenia wszystkich białych osób, które nie miały prasowej przepustki. Indianie przyjęli to z dobrodusznym aplauzem i garstka porządkowych z pałami i pałkami zwracając uwagę na każdego nie-Indianina, który nie miał akredytacji.

Podczas, gdy przywódcy naradzali si ę w biurze Bruce`a, indiańskie nastolatki i starzy ludzie siedzieli w krańcowym znudzeniu, zbyt zmęczeni, aby czuwać, oraz zbyt napięci lub w niewygodnych pozycjach, aby spać. Monotonię przerywał biały technik medycyny o długich ciemnych włosach i słabej b rodzie, dający wskazówki o podstawowych zasadach higieny w tak aroganckim tonie, że zaskakującym było, iż nikt nie uderzył go w twarz. Po chwili Bellecourt powrócił z biura Bruce`a i wygłosił przemówienie.

- Wielu zaprzedanych przywódców z rezerwatów twier dzi, że nie jesteśmy prawdziwymi Indianami z korzeniami. Dlatego prosimy was, Indian z korzeniami, żebyście głosowali za dwudziestoma punktami, które spisaliśmy. Obawa przywódców AIM, którzy byli głownie miejskimi Indianami, o niebycie Indianami z korzeni a mi, urosła niemal do paranoi. Niektórzy z aktywistów w budynku mieli małe drukowane kartki wpięte w dziurki od guzików i głoszące "I`m a Grase Roots Person" (Jestem osobą z korzeniami).

Pod koniec dnia bojowe oddziały policji zgromadziły się przez federalnymi budynkami otaczającymi BIA. Napięcie osiągnęło punkt szczytowy, kiedy Means przemówił na ostatniej tego dnia niekończącej się konferencji prasowej.

- Nie widzimy żadnego powodu, aby odejść, więc zostajemy - krzyknął. Dzikie brawa i dźwięki bębnów zagłuszyły resztę jego oświadczenia.

- Zapamiętajcie to - powiedział dziennikarzom - my Indianie nigdy nie baliśmy się umierać, ponieważ wiemy dokąd idziemy.

Największa ze wszystkich niespodzianek nadeszła ze strony Komisarza Louisa Bruce`a, który zdecydował się zostać przez noc w budynku razem z aktywistami, aby pokazać swoja sympatię do ich celów i spróbować zapobiec rozlewowi krwi. Decyzja Bruce`a została entuzjastycznie przyjęta przez aktywistów. Kiedy policjanci w pełnym oporządzeniu zaczęli się koncent r ować pod osłoną sąsiednich budynków, oddział AIM przystąpił do pracy nas zastępczym uzbrojeniem. Z izolowanych kabli elektrycznych robiono włócznie, krzesła i nogi stołowe łamano na pałki, a siedzenia przerabiano na tarcze. Siły federalne przecięły wszyst k ie linie telefoniczne z wyjątkiem linii do biura komisarza.

Około 20:30 zatelefowano do mnie od burmistrza ostrzegając, że policja zaatakuje w ciągu dwudziestu minut, jeśli Indianie nie opuszczą budynku pokojowo. Byłem świadomy tego, że władze dokładnie wiedzą co mówią, gdyż nigdy w przeszłości nie miały żadnych oporów, bijąc Indian po głowach, więc poszedłem do BIA, próbując wyperswadować słabo uzbrojonym aktywistom katastrofalne starcie z policja.

Do budynku wszedłem razem z Alvinem Josephy, starym przyjacielem i naczelnym wydawca magazynu "American Heritage". Książki Alvina są popularne wśród Indian, a jego poświęcenie dla Indian datuje się od dawna. Minęliśmy barykady z maszyn do pisania i mebli i ujrzeliśmy rozerwany dach, aby kawałki dachówki mogły służyć jako pociski na wypadek ataku. Jatki - nie budynek.

Na górze, w biurach, zgromadzili się przywódcy AIM i inni militanci: Clyde i Vernon Bellecourtowie, Dennis Banks, Russell i Ted Meansowie, Carter Camp, nowo przybyły członek AIM z Oklahomy, Sid Mills z Przetrwania Indian Amerykańskich, Bobby Free, Herb Powless, a także Mad Bear Anderson i Oren Lyons od Irokezów. Gdy zacząłem mówić spostrzegli Alvina i zapytali, co on tutaj robi.

- To mój przyjaciel, jest w porządku - odparłem.

Ale paru z nich sprzeci wiło się i został wyprowadzony na zewnątrz, gdzie pilnował go potężny facet uzbrojony w pałę.

- Jak się nazywasz? - warknął strażnik.

- Josephy.

- Josephy? Alvin Josephy? Ten, co napisał "The Patriot Chiefs?

- Właśnie.

- Cholera, czytałem twoją książkę.. .

Alvin dogadał się ze swoim strażnikiem lepiej, niż ja z przywódcami militantów. Jeden po drugim, gwałtownie nie zgadzali się ze mną. Obaj Bellecourtowie wyglądali tak, jakby chcieli mnie pobić. Pohamowałem gniew i zaapelowałem do nich, aby wycofali przynajmniej kobiety i dzieci. Na początku odmówili, lecz w końcu zgodzili się ewakuować kobiety i dzieci oraz starców do siedziby YMCA dwa bloki dalej.

Opuściłem budynek czując się bardzo słabo i modląc się, aby Wielki Duch powstrzymał masakrę. Kiedy zadzwoniłem z odpowiedzią do siedziby burmistrza, powiedziałem, że Indianie odmówili wyjścia i że Means na polecenie opuszczenia budynku odpowiedział krzycząc:

- To dobry dzień, aby umrzeć.

Następnego dnia, 4 listopada, Komisarz Bruce został wezwany z raportem do budynku Departamentu Spraw Wewnętrznych po drugiej stronie ulicy. Jego troska o życie demonstrujących nie zyskała mu sympatii ze strony Departamentu. Ale w miarę stopniowego usztywniania się stanowiska władz, zaczęła przychodzić sympatia ze strony ameryk a ńskiego społeczeństwa.(...)

Wzmocnieni i podniesieni na duchu tym przejawem publicznego poparcia, przywódcy Szlaku Złamanych Traktatów wezwali do dyskusji na swoimi dwudziestopunktowymi propozycjami i ośmioma żądaniami, obejmującymi usuniecie Loescha, Joh na Crow i Roberta Robertsona.

W budynku Leonard Crow Dog, młody "medicine man" z AIM, odprawiał obrzęd malowania twarzy Indian, którzy zamierzali wziąć udział w walce z policją, którą wielu traktowało jako walkę aż do śmierci. Russell i Ted Meansowie byli jedynymi głównymi przywódcami AIM, których widziano z pomalowanymi twarzami. Większość z pozostałych, którzy złożyli takie ślubowanie, stanowili młodzi studenci i weterani Wietnamu. Żaden z nich nie wierzył, że zdołają powstrzymać trzydzieści cztery tysiące policjantów, którzy mogli być użyć przeciwko nim, ale pomalowane twarze świadczyły o tym, że zdecydowali się przegrać z godnością.

- Jeżeli wrócę do mojego rezerwatu ze zwieszonym ogonem, niczego tu nie uzyskawszy, to superintendent (przedstawiciel BIA w danym rezerwacie - przyp. M.N.) trzaśnie mi drzwiami w twarz - powiedział Russ. - Do diabła, on już to zrobił. Dlatego ci z nas, którzy maja pomalowane twarze, ślubowali umrzeć za to, w co wierzymy.

Ale zabijanie Indian przestało być popularne w większości Ameryki, szczególnie tuż przed wyborami. Protestu przeciwko temu, co wielu przepowiadało ze strachem jako masakrę, płynęły listownie i telefonicznie do Białego Domu i nic się nie wydarzyło.

 

 

FINAŁ WASZYNGTOŃSKIEGO PROTESTU

Jedyną nadzieją, która powstrzymywała mnie przez dwadzieścia trzy lata aktywności, była wiara w federalny system rządów. Historycznie rzecz biorąc to sądy podejmowały wysiłki kontrolowania nienawidzących Indian chciwców, kiedy już wszystko inne zawiodło, zaś Sąd Najwyższy, prowad z ący obronę praw konstytucyjnych, był jedynym i ostatnim sprzymierzeńcem Indian. Moja wiara odrodziła się, kiedy Sąd Najwyższy Dystryktu Kolumbia bez sprzeciwu wydał zezwolenie, aby na cmentarzu Arlington odbyły się obrzędy przy grobach, w których spoczywa li Ira Hayes i John Rice.

W budynku BIA, znajdującym się wciąż w stanie półoblężenia, z powodu zatłoczenia, złego wyżywienia oraz faktu, że większość ludzi nie mogła spać z powodu stałych alarmów i ciągle istniejącej groźby ataku, panoszyły się choroby. Wielu Indian spoza AIM zaczęło być rozczarowanymi przywództwem AIM, a w niektórych przypadkach przywódcy byli rozczarowani sobą nawzajem. Krążyła pogłoska, że niektórzy z przywódców wymykają się aby spędzić noc w luksusowych hotelach.

5 listopada Departament Spraw Wewnętrznych, naciskany przez Biały Dom, zaproponował aktywistom następna umowę: ograniczone użytkowanie audytorium BIA, wykorzystanie świetnego audytorium międzydeprtamentalnego, założenie prysznicy i wyposażenie przyczep kempingowych, oraz spotka n ie z ministrem spraw wewnętrznych, Rogersem Nortonem . Indianie wciąż podejrzliwi, odrzucili propozycję i zaostrzyli środki bezpieczeństwa.

Szóstego kilku członków Krajowego Stowarzyszenia Przywódców Plemion (NTCA) przybyło do Waszyngtonu na konferencję prasową i potępiło cały Szlak Złamanych Traktatów. Później nagle zmienili zdanie i zapewnili poparcie dla części z dwudziestu punktów zaproponowanych przez przywódców okupacji. Tego wieczora sąd wydał dwunastu przywódcom Szlaku Złamanych Traktatów nakazy op u szczenia budynku, grożąc w przeciwnym razie wytoczeniem im procesów. Te nakazy sądowe przerwały strunę i doprowadziły do masowych zniszczeń w budynku BIA. Według planu aktywistów uczestnicy okupacji oglądali nakręcony przez Indian film zatytułowany "As Lo n g as The Rivers Flow" (Dopóki będą płynąć rzeki). Jedna ze scen ukazywała waszyngtońska policję stanową brutalnie traktującą indiańskie kobiety i dzieci po aresztowaniu ich za złamanie praw rybackich. Coś trzasnęło na widowni i ludzie zaczęli krzyczeć, że jeżeli mają być bici, a może i zabici, to najpierw zniszczą ten przeklęty budynek BIA. Mężczyźni wpadli w amok z pałkami i młotkami, wybijając okna, roztrzaskując toaletowe miski i drąc pliki dokumentów na strzępy. W ciągu paru minut centralny urząd BIA z o stał zasłany papierem i odłamkami potrzaskanych mebli.

Trochę wcześniejszych zniszczeń powstało przy fortyfikowaniu budynku. Ale większość była wynikiem spontanicznego znieważenia BIA i rządu.

Indianie znowu zaczęli przygotowywać się do walki na śmierć i życie i wszystko wydawało się stracone. Po naradzie z personelem biura chwyciłem się ostatniej szansy i zadzwoniłem do Białego Domu. Trafiłem na Brada Pattersona, który wysłuchał mnie uważnie i polecił czekać w każdej chwili na telefon. Dokładnie o 4:30 rano telefon zadzwonił i podniosłem słuchawkę. Hans Walker, Indianin Mandan z Dakoty Północnej powiedział:

- Natychmiast przyjdź do departamentu spraw wewnętrzych, tylko szybko!

Alvin Josephy i ja zerwaliśmy się jak dwaj zaalarmowani żołnierze piechoty morskiej, którymi kiedyś byliśmy i ruszyliśmy do Departamentu Spraw Wewnętrznych. Spotkalismy Hansa przy wejściu od C street; zaprowadził nas do właściwej sali. Do pokoju wszedł jeden z pracowników i zapytał co można by uczynić dla powstrzymania tragedii.

- Ni ech rząd lepiej nie wydaje policji rozkazu wejścia do budynku - powiedziałem. - Indianie w środku są silnie religijni i gotowi umrzeć. Mają tam założone ładunki dynamitu i dywany nasączone benzyną, raczej więc wysadzą cały budynek, niż się poddadzą. Nasto l atki będą umierać setkami. Stare kobiety i mężczyźni, którzy przybyli, żeby coś zdobyć, zostaną zabici i będzie to międzynarodowa hańba dla USA. Jestem tu, aby prosić Biały Dom o rozpoczęcie negocjacji i zapobieżenie rozlewowi krwi.

Alvin widział, iż oni sądzili, iż blefuję, ale widział, że jestem śmiertelnie poważny i poparł mnie:

- Po prostu nie mogę uwierzyć, aby nocą przed dniem wyborów, w stolicy tego kraju, można było zrobić tak głupią rzecz - powiedział. - Lepiej powstrzymajcie wszystko i skoncentrujcie się na rozładowaniu tej tak wybuchowej sytuacji. Można to zrobić, jeżeli Indianie spotkają się z kimś znaczącym. Muszą się spotkać z ludźmi z Białego Domu, którzy mogą przemawiać w imieniu prezydenta. Dotąd rozmawiali tylko z funkcjonariuszami. Powinn i się spotkać z kimś, kto może mówić bezpośrednio w imieniu prezydenta lub pana Erlichmana.

Zgodził się ze mną, że przymus mógłby doprowadzić do ogólnej rzezi po obu stronach i nalegał, by powstrzymali wszelkie próby usunięcia siła Indian z budynku.

O 21:0 0 wybrani negocjatorzy ze Szlaku Złamanych Traktatów spotkali się z Leonardem Garmentem, Bradem Pattersonem i Komisarzem Brucem, którzy zgodzili się przedyskutować wszystkie punkty przedstawione przez karawanę, z wyjątkiem amnestii, która będzie rozważana oddzielnie. Chociaż napięcie po obu stronach było nadal silne, większość Indian w budynku westchnęła z ulgą. Głodni, zmęczeni, wielu chorych, obrońcy budynku zaczęli wychodzić w małych grupkach, po czterech, pięciu. Wielu walczyłoby do śmierci w razie ata k u, ale odkąd zaczęły się negocjacje, czuli, że ich rola się skończyła. Inni musieli wracać do domu, aby nie stracić pracy. Część była rozczarowana podzielonym przywództwem różnych grup militantów.

- Wierzyliśmy w chłopaków z AIM, dopóki nie usłyszeliśmy, ze wszystko, czego oni chcą, to reklama i pieniądze - zauważyła pewna młoda dziewczyna. - Oni sprzedali Indian, więc odchodzimy.

7 listopada, kiedy sprawa wyborów przestała być aktualna, Szlak Złamanych Traktatów zgodził się opuścić budynek do godziny 21:00 we środę, ósmego listopada. Specjalna, federalna, międzyagencyjna grupa robocza zgodziła się przestudiować wiele spraw: prawo Indian do świadczeń federalnych, poprawę szybkości dostaw rządowych, jakość i skuteczność programów rządowych, indiański samorzą d , kongresową debatę nad niezbędnym ustawodawstwem indiańskim.(...)

Banks i Means mieli jeszcze w rękawie ostatnią kartę. Kiedy opuszczali budynek, oznajmili, że AIM zabiera dokumentację BIA, którą nazwali zapisem korupcji i apatii urzędników federalnych w umowach z Indianami. Według opowieści innych przywódców AIM, opublikowanych później przez Jacka Andersona, Means przekonał waszyngtońska policję, aby dała mu motocyklowa eskortę - dla zapobieżenia kłopotom - kiedy będzie wywoził ciężarówką papiery z mias t a. Kiedy opowieść wróciła do Meansa, przyjął całą sprawę dość kwaśno.

- Niektórzy z moich kolegów zapewnili, że ponoszę pełna odpowiedzialność za ten wyskok - powiedział. - Oto dlaczego wysuwa się teraz przeciwko mnie tajne oskarżenia.

10 listopada Biały Dom nakazał przeprowadzenie pełnego śledztwa w sprawie zajęcia i okupacji budynku BIA. Dla spopularyzowania sprawy i należytego pokazania rozmiarów zniszczeń oprowadzono po budynku członków NTCA (Krajowego Stowarzyszenia Przewodniczących Plemion). Faktu, że nie nastąpiłyby one, gdyby wykonywali oni swoja prace poprawnie, nie ujawniono.(...)

8 grudnia minister spraw wewnętrznych (Rogers Morton) przyrzekł utrzymanie polityki otwartych drzwi w przyjmowaniu rad wszystkich krajowych grup indiańskich w sprawie decyzji politycznych. Dążenie Szlaku Złamanych Traktatów do usunięcia z BIA Loescha i Crow spełniło się dwa dni wcześniej, kiedy to Biały Dom podjął ostateczną decyzje w sprawie zwolnienia Loescha, Crow i Bruce`a.(...)

Dokumenty podpisane przez Leonarda G armenta i Brada Pattersona oraz negocjatorów Szlaku Złamanych Traktatów były świadectwem tego, że z Indianami trzeba się układać, lub z nimi walczyć. Tak jak Indianie przyszłości umierali w walce o zachowanie wolności, tak współcześni Indianie wykazali, ż e gotowi są umrzeć, walcząc o jej odzyskanie.

 

 

GORĄCA ZIMA 1973

Kiedy Russell Means prowadził resztki Siuksów Oglala ze Szlaku Złamanych traktatów przez miasto Pine Ridge, siedzibę rządu plemiennego w rezerwacie Oglalów, to mógł zauważyć wzmożony ruch wokół kwatery policji. To nieznany Meansowi przewodniczący plemienia Richard Wilson zapewniał sobie nakaz sądowy z plemiennego sadu Siuksów Oglala zabraniający Meansowi lub jakiemukolwiek innemu członkowi AIM przemawianie lub uczestniczenia w zebraniach pu blicznych.

Kiedy w Pine Ridge zebrało się Stowarzyszenie Właścicieli Ziemskich Siuksów Oglala, Means - członek tej grupy - zdecydował się wziąć w nim udział i złożyć raport o tym, co naprawdę wydarzyło się w Waszyngtonie. Zanim jeszcze miał szansę wygarnąć szczerą prawdę, został aresztowany przez specjalnego urzędnika BIA, Delmara Eastmana za pogwałcenie nakazu sądowego.

Ten nakaz był jawnym pogwałceniem Pierwszej Poprawki (do Konstytucji USA - przyp. M.N.), ponieważ odmawiał Meansowi wolności wypowiedzi w rezerwacie, w którym się urodził i gdzie był zarejestrowany jako członek plemienia. Zatelefonowałem do Białego Domu żądając wyjaśnienia, dlaczego Waszyngton zezwolił urzędnikom plemiennym pogwałcić konstytucyjne prawo Meansa. Powiedzieli, że nic o tym ni e wiedzą, ale przyrzekli, że zwrócą uwagę na te sprawę. Następnego dnia Means został uwolniony.

Wkrótce Means pokazał się w Scotts Bluff, gdzie został aresztowany ponownie, tym razem przez białą policję Nebraski. Oskarżył potem policje o podrzucanie mu do celi naładowanej broni i wzywaniem go do sięgnięcia po nią.

- Chcieli mnie zlikwidować podczas próby ucieczki - powiedział.

Kiedy wyszedł zaczął agitować na temat policji i warunków więziennych w zachodniej Nebrasce i zachodniej Dakocie Południowej, czyli w tych samych sprawach, które ja podnosiłem w 1959 roku. Naciskany przez wielu indiańskich przywódców, senator Edward Kennedy zgodził się zorganizować śledztwo FBI w sprawie nadużyć.

Means został człowiekiem bez ojczyzny. W jego własnym rezerwacie przewodniczący Wilson, uzurpujący sobie specjalne uprawnienia rady plemiennej, zaczął prześladować członków AIM i ich przyjaciół. Jedna z dziewczyn wspierających AIM musiała opuścić swój samochód, mający nalepkę AIM i pójść po pomoc, kiedy samochód wpadł do row u . Gdy wróciła, samochód był podziurawiony kulami i niesprawny. Wilson był tak zajęty swoją wojną z AIM, że nie miał czasu niczego zrobić w związku ze śmiercią Wesleya Bad Heart Bull.

Bad Heart Bull stoczył walkę z trzema białymi mężczyznami w barze w Buffalo Gao, w Dakocie Południowej. 21 stycznia znaleziono go leżącego na ulicy z nożem w piersi. Białe władze aresztowały Darolda Schnitza, trzydziestoletniego pracownika stacji obsługi i oskarżyły go o zabójstwo.

Wilson, głowa plemienia, nie zareagował w żaden sposób. AIM jednak uważał za stosowne ogłosić 6 lutego 1973 roku dniem żałoby. Okręgowy szef AIM, Dennis Banks, wezwał swoich ludzi do przybycia do Custer, siedziby sądu dla Buffalo Gap. Miasteczko Custera miało wśród Indian złą opinie, a w miarę, jak zbliżał się 6 lutego, biali mieszczanie gorączkowali się coraz bardziej. Lyn Gladstone, dziennikarz "Rapid City Journal" napisał, że demonstracja AIM nie odbędzie się. Chociaż przekonywano ludzi czekających na mrozie, że nic się nie stanie, to jednak ekipa telewizyjna zaczęła przygotowania.

Zaczęły przybywać pojazdy wypełnione Indianami; Indianie wypełnili gmach sądu. Prokurator okręgowy, łysiejący mężczyzna o nazwisku Hobart Gates, spotkał się z Meansem, Banksem i Dave Hillem, krępym młodym Indianinem Choctaw z Salt Lake City, podczas gdy dwustu Indian, w tym ponad połowa kobiet i dzieci, czekała na zewnatrz w padającym śniegu.

- Zamierzam jak najdokładniej zbadać ta sprawie zabójstwa drugiego stopnia - powiedział Gates. - Zapewniam was, że zrobię wszystko, co jest w mojej mocy, zdobędę każdego świadka, który będzie mi mógł pomóc w sprawie zwiazanej z jego oskarżeniem.

Ale władze stanowe odmówiły zwrócenia uwagi na Indianina, który twierdził, że był świadkiem zbrodni i może zeznać, iż było to morderstwo. Means miał już dość tej sprawiedliwości "drugiego stopnia".

- Chce wiedzieć, dlaczego ten biały, który zabił Indianina, oskarżony został o zabójstwo drugiego stopnia, a nie o morderstwo pierwszego stopnia, a jedynym sposobem pozbycia się mnie stąd jest zabić mnie! - krzyknął.

I zaczęło się piekło. Ktoś powiedział, że biały policjant obraził matkę Bad Heart Bulla, ktoś inny twierdził, że kiedy Indianie próbowali wejść do gmachu sądu, zostali brutalnie powstrzymani przez policję. Zaczęła się walka na pięści i pałki. Indianie wewnątrz budynku wyrwali je policjantom i zaczęli szaleć. Banks wybił okno i wyskoczył w śnieg. Means i Dave Hill zajęli się policją w środku i powalili jedenastu z nich, zanim sami zostali pobici.

Na zewnątrz ich towarzysze próbowali wedrzeć się na schody budynku sądu, ale zostali odparci przez policję, która używała gazów łzawiących i bojowych pałek tak w stosunku do mężczyzn, jak i do kobiet. Znieważeni Indianie zajęli stację benzynowa, robiąc na poczekaniu bomby zapalające. Grupa Indian przewróciła dwa policyjne samochody, zabierając z nich rewolwery. Inni obrzucili gmach sądu kamieniami i podpalili mały budynek.

Gdy ta nierówna walka dobiegła końca, aresztowano dwudziestu siedmiu Indian, prowadząc ich przez zaśnieżone ulice i dym z palących się domów. Jedenastu rannych policjantów musiało skorzystać z pomocy lekarza, a Meansa i Hilla po krótkim pobycie w szpitalu uwięziono.

Biali w Custer byli przerażeni. Jacyś "ochotnicy" przysięgli, że zastrzelą każdego spotkanego członka AIM, zmobilizowano Gwardię Narodową, a wokół Custer w trzech punktach stworzono blokady na wypadek powrotu Meansa i spółki.

- To rodzaj wojny partyzanckiej - powiedział burmistrz Gene Reese. - Nigdy nie wiesz, co oni zamierzają zrobić, ani gdzie uderzyć.

Kiedy Ramon Rubideaux, prawnik Siuksów, załatwił wpłacenie kaucji za wszystkich uwięzionych, AIM zebrał się w Rapid City na konfrontacji z ojcami miasta i agencjami stanowymi, dyskryminującymi Lud Lakota, Siuksów. Z powodu targów personalnych Indianie z tego terenu p odzieleni byli na kilka grup, a AIM miał nadzieję, że uda mu się je zjednoczyć i zrobić coś wspólnie.

Burmistrz Rapid City, Don Barnett, był wystarczająco mądry, aby spróbować zapobiec kłopotom. Jednak chociaż AIM ogłosił Rapid City "strefa zdemilitaryzowaną" (DMZ), to walka wybuchła po tym, jak w tawernie uderzono Indianina w głowę - ograbiono i zdewastowano cztery bary. Czterdziestu Indian - w tym matka Bad Heart Bulla - została aresztowana podczas ulicznych zamieszek w mieście. Groziły jeszcze większe k łopoty, gdy stu pięćdziesięciu Indian zebrało się wokół więzienia bijąc w bębny i śpiewając. Byli rozdrażnieni podwójną sprawiedliwością, której przykładem był fakt grożącego zabójcy Wesleya Bad Heart Bulla maksymalnego wyroku dziesięciu lat więzienia wob e c czterdziestu lat więzienia grożącego matce Bad Heart Bulla za bunt. Bojowe oddziały policji uformowały kordon naprzeciw więzienia i większość czasu spędziły na próbach powstrzymania z daleka kamer telewizyjnych.

Wydarzenia te wywołały strach w Dakocie Południowej. Biali w wielu miastach, prawdopodobnie dotknięci wyrzutami sumienia i w ogóle nie znający się na Indianach chcieli wiedzieć, jakiej to niewyobrażalnej zemsty może domagać się AIM za prześladowania Indian w przeszłości. Obawa przed nową wojna i n diańska doprowadziła urzędników stanowych do powstrzymania każdego i wszystkich Indian podróżujących w kierunku Rapid City, nie zważając na to, że setki Indian z czterech rezerwatów jeździ tam na zakupy. Patrole stanowe bezwzględnie zatrzymywały Indian, n a kazując im w niektórych przypadkach wrócić tam, skąd przybyli. Patrole zatrzymywały mnie dwukrotnie, kiedy jechałem do mojej matki, zmuszonej przebywać poza rezerwatem, w pobliżu kardiologa, gdyż w rezerwacie nie było warunków do leczenia jej choroby serc a.

Cała ludność indiańska poruszona była tym, co wydarzyło się w Custer i Rapid City. Nawet najspokojniejsi z Indian nie mogli patrzeć na to obojętnie.

 

 

PIERWSZE DNI WOUNDED KNEE

Poruszenie zaczęło się także w rezerwacie Pine Ridge. 21 lutego zwołana została rada plemienna, aby rozpatrzyć na sesji oskarżenia przeciwko Richardowi Wilsonowi. Przed rozpoczęciem posiedzenia rady Wilson przedstawił film "Anarchy - USA", dziewięćdziesięciominutowy epos propagandowy autorstwa John Birch Society, które zdaje s i ę łączyć amerykański ruch na rzecz praw obywatelskich z komunistycznymi przewrotami Chinach, Algierii i na Kubie. Jaki to wszystko miało związek z AIM, nigdy nie zostało wyjaśnione.

Pięciuset Siuksów Oglala zgromadziło się , aby wziąć udział w przesłuchaniach Wilsona, a zamiast tego stali się oni świadkami filmu i maratońskich ataków Wilsona na ludzi, których obsmarowując nigdy nie nazywał po imieniu.

Seria spotkań miała też miejsce w Calico nieopodal Agencji Pine Ridge. Starzy tradycyjni wodzowie i Organizacja Praw Obywatelskich Oglalów (OCRO) zwrócili się do AIM z Rapid City z prośbą o przybycie do Pine Ridge w celu spróbowania naprawienia sytuacji.

27 lutego wioska Wouned Knee najechana została przez uzbrojone siły Siuksów Oglala i Ruchu Indian Amerykańskich. Dwustu aktywistów przejęło kontrolę zabudowań i zaczęło okopywać się wokół kościoła Najświętszego Serca, białej drewnianej świątyni katolickiej, stojącej obok grobów stu czterdziestu sześciu mężczyzn, kobiet i dzieci zabitych przez armię podczas ma s akry nad Wouned Knee (dokonał jej na bezbronnej grupie Dakotów wodza Big Foota 29 grudnia 1890 roku 7 Pułk Kawalerii Stanów zjednoczonych pod dowództwem Jamesa Forsytha - przyp. M.N.).

Means przybył w pełni przygotowany na śmierć.

- Mam nadzieję, że dzięki mojej śmierci i śmierci wszystkich tych indiańskich mężczyzn i kobiet nastąpi śledztwo w sprawie korupcji w rezerwacie, a nie ma lepszego miejsca na jego rozpoczęcie , niż Pine Ridge - powiedział.

Stany Zjednoczone zareagowały dokładnie tak, jak przewidywał AIM, wysyłając setki agentów FBI i szeryfów federalnych na konfrontację z Indianami trzymającymi Wouned Knee i jedenastu tak zwanych zakładników, z których wielu było przyjaciółmi okupujących Indian.

Funkcjonariusze otoczyli oblężone osiedle transporterami opancerzonymi (APC), które wyglądały tak, jakby w każdej chwili miały zniszczyć Wouned Knee jednym uderzeniem. Wozy bojowe APC były uzbrojone w karabiny maszynowe kalibru 0,50 i stanowiły symboliczną reakcję, która wprowadziła Wouned Knee w centrum światowej uwagi. Inni Indianie i nie-Indianie zaczęli przemykać się przez federalny kordon, dostarczając obrońcom żywność i dodatkową broń.

Wewnątrz Wounded Knee obrońcy stworzyli radę do kierowania garnizonem. Banks był technicznie najwyższym przywódcą AIM, ale z powodu organizacji AIM za głównego przywódcę Wounded Knee był uważany raczej Means. Means był Siuksem Oglala, zarejestrowanym odpowiednio w rezerwacie Pine Ridge, zaś Banks, Indianin Chippewa z Minesoty, był obcy. Teoretycznie każdy oddział AIM j est autonomicznym i wspiera pozostałe oddziały w przypadku wezwania. Poza Meansem i Banksem, przywódcami w Wounded Knee byli Clyde Bellecourt, Indianin Chippewa, oraz Carter Camp, Ponca - obaj a AIM, a także Pedro Bissonette, Indianin Oglala będący przywó d cą miejscowej Organizacji Praw Obywatelskich Oglalów (OCRO). Leonard Crow Dog, Siuks Brule z sąsiedniego rezerwatu Rosebud występował jako "medicine man" w oblężonym osiedlu.

Carter Camp, występujący jako przedstawiciel grupy wyjaśnił jej stanowisko. Przywódcy AIM wiedzieli, że rząd mógłby ich zniszczyć, lecz w razie konieczności byli zdecydowani walczyć aż do śmierci. AIM nie skrzywdzi zakładników, ale i nie uwolni ich, dopóki nie zostaną spełnione ich zadania. Domagali się oni, aby senator Edward Kenned y przeprowadził śledztwo w sprawie stosunków BIA i departamentu Spraw Wewnętrznych z Indianami i handlowania ziemią z indiańskich rezerwatów; Aby senator William Fulbright zbadał 371 traktatów złamanych przez władze; oraz aby Siuksowie Oglala mieli prawo w y bierania własnych urzędników w wolnych wyborach.

Zamiast komentarza FBI zaczęło umieszczać worki z piaskiem i karabiny maszynowe na dachu budynku BIA w Agencji Pine Ridge, jak gdyby w oczekiwaniu na zmasowany atak na prawie opustoszałe miasto. W krótkim czasie rząd skoncentrował dwustu pięćdziesięciu ludzi FBI, szeryfów i policjantów BIA z innych rezerwatów wokół Wounded Knee. Joseph Trimback, przedstawiciel FBI w Minneapolis, w czasie zawieszenia ognia spotkał się z reprezentantami AIM, lecz nie osiągnię t o żadnego porozumienia. Rząd dowiedział się, że wśród zakładników znajdują się Clive Gildesleeve i jego żona Agnes, właściciele znienawidzonego Punktu Handlowego w Wounded Knee, oraz ojciec Paul Manhard, jezuicki duchowny z kościoła Najświętszego Serca.

P rokurator federalny William Clayton ujawnił, że władze aresztowały szesnaście osób, próbujących opuścić wioskę w związku z kradzieżami w punkcie handlowym.

Dwaj demokratyczni senatorowie z Dakoty Południowej - James Abourezk i George McGovern, przybyli helikopterem w dość teatralnej próbie uwolnienia zakładników. McGovern wydawał się pozować do kamer wysiadając z kabiny i maszerując w kierunku Wounded Knee. Na jego nieszczęście pierwszym przywódcą AIM, na jakiego się natknął, był Russell Means, który nigdy nie zapomniał sposobu, w jaki McGovern złamał swe obietnice podczas okupacji Biura do Spraw Indian, ani jego lat bezczynności w senackim Podkomitecie do Spraw Indian.

- Pragnęliśmy ujrzeć senatora Abourezka - powiedział Means. - Nie pragnęliśmy ujrzeć senatora McGoverna. Senator McGovern jest uosobieniem trzech postaci z ubiegłego stulecia - generała Crooka, generała Sheridana i generała Custera.

Pomimo tego McGovern pozostał na całonocne negocjacje w tak zwanej strefie zdemilitaryzowanej (DMZ) wokół Wounded Knee, a następnego dnia zakładnicy zostali uwolnieni. Dziesięciu na jedenastu zakładników wolało pozostać nadal w Wounded Knee.

Biały Dom wysłał najpierw Ralpha Ericksona, specjalnego doradcę prokuratora generalnego. 4 marca Means powiedział:

- Nie ch cemy się już dłużej układać z nic nie znaczącymi gryzipiórkami z rządu federalnego. Nie są wiarygodni. Nie zjawiają się na spotkania. Negocjatorzy z AIM będą odtąd spotykać się tylko z ministrem spraw wewnętrznych i Białym Domem oraz z towarzyszącymi im k o ngresmanami i senatorami. - Means nawiązywał do faktu, że Erickson wysyłał na układy z AIM prokuratorów stanowych z obu Dakot, a sam pozostał w Pine Ridge.

Z początku Erickson przyjął linie umiarkowaną:

- Departament Sprawiedliwości uważa, że niezbędne jest uniknięcie reakcji zbrojnej. Nie jesteśmy zainteresowani oskarżeniem osób, które w całą sprawę zamieszane są przypadkiem lub z niewiedzy. Nie istnieje duch zemsty. Ale nawet, jeśli byśmy chcieli, to nie możemy przymknąć oczu na kryminalne planowania, ki erowania i wykonania najazdu.

Próbując nadszarpnąć morale obrońców Departament Sprawiedliwości ogłosił, że Indianie, którzy opuszczą Wounded Knee bez broni, nie zostaną natychmiast aresztowani, a sąd określi oskarżenie w terminie późniejszym. Oznaczona nazwiskami właścicieli broń miałaby być złożona i później zwrócona. Przywódcy AIM zinterpretowali to jako podstęp, który w rezultacie miał pozwolić na wydanie wszystkim indywidualnych oskarżeń.

- Zdecydowaliśmy, że Indianie są dla nas ważniejsi, niż długie wyroki więzienne - powiedział Carter Camp.

Przywódcy AIM spalili rządową ofertę w kościele Najświętszego Serca przy aplauzie swoich zwolenników.

 

 

BOHATEROWIE I DZIENNIKARZE

2 marca do przywódców AIM dotarła wiadomość o tym, że dom Aarona DeSersa, jednego z ich przyjaciół, stał się obiektem zamachu bombowego, a żona DeSersy została poparzona i zabrana do szpitala. Przywódcy AIM oskarżyli o to ludzi Wilsona. DeSersa był wydawcą "Shannon County News", małej gazety, w której chwalił AIM i potępiał Wilsona. U rządzenia drukarskie w domu DeSersy zostały zniszczone przez ogień.

Później tego samego dnia kilku dziennikarzy przemknęło się przez blokadę szeryfów federalnych i dowiedziało się, że niektórzy z byłych zakładników bardziej obawiają się ludzi federalnych otaczających osiedle, niż przedtem Indian zaangażowanych w okupacji.

Do 4 marca dziennikarze zastanawiali się między sobą, próbując odpowiedzieć na podstawowe pytania dotyczące Wounded Knee. Czy przywódcy AIM rozgrywają po prostu grę mająca na celu zdobycie popularności, czy też są poważni? Jak wielu Indian z rezerwatu faktycznie popiera stanowisko zajęte przez tradycyjnych wodzów i mówców z AIM? Dlaczego władze wysyłały szeryfów i ludzi z FBI do załatwienia sprawy Indian? Jaka była prawda o Wilsonie i je go ludziach?

Na wszystkie te pytania powinny paść odpowiedzi w czasie okupacji lub po jego zakończeniu. Tymczasem ludzie z prasy spędzali większość czasu w oczekiwaniu na komunikaty prasowe rządu kręcąc się po parkingu w Pine Ridge, pijąc kawę w kawiarni prowadzonej przez nie-Indianina i polując na alkohol domowej roboty. Pomiędzy długimi okresami bezczynności i płaceniem wysokich rachunków zdobywali wystarczająco duże dostarczanej przez władze informacji i wynurzeń Wilsona, aby połączyć to wszystko do kup y w szczegółowy bieżący komentarz o incydencie w Wounded Knee.

AIM zawsze miał z prasą nieszczególne stosunki, a w Wounded Knee w większości przypadków były one jeszcze bardziej nienawistne, i to z obu stron. Dziennikarze i pracownicy stacji telewizyjnych podporządkowali się twardemu stanowisku Departamentu Sprawiedliwości, a niektórzy starali się być jeszcze bardziej krytyczni w stosunku do AIM, aby nie stracić dostępu do źródłowych komunikatów prasowych rządu. Ekipy telewizyjne, zapewniające przekaz obra z u koncentrowały się na fotograficznych scenach z Indianami w barwach wojennych, ze strzelbami i groteskowych transporterach opancerzonych APC, toczących się przez wysoką trawę. Jednocześnie wywierano na nie naciski, aby przekazywany obraz sprzyjał obniżen i u napięć.

Niektórzy z przywódców AIM, od dawna tęskniący za popularnością, a jednocześnie obdarzeni nienaganną przeszłością, weszli na drogę współpracy z dziennikarzami. Jeden bez przerwy powtarzał opowieść koncentrującą się wokół schwytania grupy białych, którzy tajemniczo wyłonili się wewnątrz bastionu AIM. Dwaj z nich, mężczyźni w średnim wieku, uzbrojeni w ukryte pistolety, zaklinali się, że są urzędnikami z inspektoratu poczty. Dwaj inni byli białymi ranczerami twierdzącymi, że szukali zagubionego by d ła. Oglalowie, pamiętając Normana Little Brave i parę innych nierozwikłanych morderstw, obawiali się, że biali mogą wejść do Wounded Knee z zamiarem wyeliminowania paru Indian. Po przetrzymaniu przez noc wyprowadzono ich pod bronią z wioski i zakazano pow rotu.

- Każdy szpieg, który naruszy nasze granice, będzie potraktowany zgodnie z prawem międzynarodowym i postawiony przed plutonem egzekucyjnym - ostrzegł Means, kiedy odchodzili.

Gdy biali więźniowie już odmaszerowali, nadbiegł jeden z kamerzystów, który nie zdążył sfilmować ich odejścia. Means kazał więźniom wrócić i tak długo chodzić tam i z powrotem, za każdy został dokładnie sfilmowany.

Tego typu incydenty, a także wypadek kiedy kamerzysta pomógł Indianom zarżnąć bydło na żywność natychmiast stawały się głośne. Prawicowi komentatorzy i rządowi urzędnicy, nie wspominając już o rozwrzeszczanym panu Wilsonie, zaczęli wyć, że dziennikarze podburzają Indian do gwałtu i przedłużają kłopoty.

Współpraca między AIM i prasą zakończyła się gwałtownie po opublikowaniu w magazynie "Time" artykułu zarzucającemu dziennikarzom, że wielu z nich dało się opętać przez nazbyt chętnych do współpracy przywódców AIM. Dziennikarze lubią myśleć o sobie jako o twardych, cynicznych i nieugiętych w dążeniu do prawdy, nawet pomimo tego, że wielu woli poszukiwać jej przy maksimum wygody i minimum ryzyka. Ta obraza ich obiektywizmu i groźby ze strony rządu, połączone z długotrwałym potem w negocjacjach spowodowały zmianę ich taktyki. W drugim miesiącu okupacji Wounded Knee ton kome n tarzy prasowych zmienił się zasadniczo. Nie przedstawiano już Meansa i Banksa jako bohaterów cierpiących z powodu prześladowań, lecz jako parę twardych facetów z podejrzanej dzielnicy próbujących przejąć władzę. Prasa przeszła z jednej nierealnej skrajnoś c i w drugą, nigdy nie martwiąc się o wyłuskanie prawdy.

Najbardziej toporne prace pochodziły od feministycznie nastawionych młodych dziennikarek, piszących dla magazynów ilustrowanych. Zaskoczone odkryciem, że Indianie nie mieszkają już w tipi przyjeżdżały do Wounded Knee i znajdowały Meansa rozłożonego w wozie kempingowym i czytającego komiksy, jeżeli tylko nie robił jakiś swoich sztuczek podczas pełnienia warty. Rozczarowanie było kompletne, kiedy tylko usłyszały go mówiącego i zorientowały się, że jego żywy, sarkastyczny żargon niewiele ma wspólnego z przemowami zamieszczonymi w "Touch the Earth". Co więcej, młode dziennikarki często uważały się za awangardę ruchu wyzwolenia kobiet, zaś nieskrywany męski szowinizm Meansa jest oczywisty dla każdego, kto s p ędził dziesięć minut w jego towarzystwie. Beret - maskotka Banksa, noszony w stylu playboya, był jeszcze bardziej wymowny.

Wielu dziennikarzy zadziwiał także Leonard Crow Dog, "medicine man" z AIM. Dla wielu Crow Dog stanowił pewną sensację. Crow Dog, co by o nim nie powiedzieć, jest bowiem całkiem spokojnym Człowiekiem Wiedzy, pełnej krwi Indianinem - analfabetą, mówiącym po angielsku z akcentem Siuksów. Wielu ludzi, białych i Indian, potwierdzić może jego moc.

AIM wpadł w pułapkę. Skoncentrowanie uwagi dziennikarzy na Wounded Knee było mu niezbędne do zapobieżenia całkowitej klęsce, lecz w miarę trwania okupacji przywódcy AIM zaczęli odczuwać, że za każdym razem, gdy rozmawiają z dziennikarzami, przykręca im się śrubę.

- Oni to traktują jak przeklętą operę komiczną - denerwował się Means. (...)

Gdy gazety i ekipy telewizyjne przyniosły do domów szokujące obrazy transporterów opancerzonych jadących wprost na grupę słabo uzbrojonych Indian, opinia publiczna zareagowała olbrzymim wybuchem sympatii dla obrońców okupowanego osiedla. Pocztowcy donosili o powodzi telegramów do Białego domu domagających się umiarkowania i pomocy dla aktywistów, takiego wylewu publicznych emocji nie pamiętali nawet weterani Western Union. (...)

Środki masowego przekazu z przyzwyczajenia już donosiły, że obie strony wzajemnie oskarżają się o prowokowanie wymiany ognia i na tym poprzestały. Denerwowało to wielu Indian, nie tylko w Wounded Knee. Jedna z dziewczyn Onondagów ze stanu Nowy Jork, która spędziła w wiosce miesiąc, powiedz i ała, że według niej FBI i szeryfowie strzelali pierwsi za każdym razem, z jednym tylko wyjątkiem.

- Siedziałam w bunkrze, rozmawiając z dziennikarzami i nagle wybuchła strzelanina. Można było zobaczyć świetlne pociski z rządowych karabinów maszynowych kalibru 0,50, spadające na nas ze wzgórza, więc doczołgaliśmy się do kościoła, gdzie była zainstalowana radiostacja dla dziennikarzy. Ten dziennikarz włączył ja i powiedział, że trwa wymiana ognia, a oni zapytali go: "Kto zaczął?" On odpowiedział: "Nie wiem, k to to zaczął". Jak on mógł tak powiedzieć, kiedy siedzieliśmy obok siebie i razem słyszeliśmy, że federalni zaczęli pierwsi?

Nastroje w Wounded Knee były jednak dobre. Dziennikarze z Japonii i innych krajów przekazywali fotografie i wiadomości wspierające Oglalów i potępiające sposób, w jaki traktował ich rząd Stanów Zjednoczonych. W całej Afryce historia ta była na pierwszych stronach gazet. Krążyły nawet wątpliwe pogłoski o tym, że kraje arabskie zagroziły Stanom zjednoczonym wstrzymaniem dostawy ropy, j eżeli władze nie będą się honorowo układać z Indianami.

 

 

ULTIMATUM I MORALNE ZWYCIĘSTWO

Spokój trwał do 7 marca. Indianie okopali się wokół kościoła dwoma koncentrycznymi okręgami rowów i bunkrów chronionych workami z piaskiem. Koktajle mołotowa sporządzano z butelek po wodzie mineralnej - nie był to najlepszy materiał, gdyż butelki są zbyt grube, aby się łatwo rozbijać przy uderzeniu. Posiłki wydawano w kościele Najświętszego Serca, który dla większości obrońców był też mieszkaniem.

Między zmierzchem a świtem 7 marca na terenie Oglalów wylądował lekki, jednosilnikowy samolot typu Cessna, uszkadzając przy tym nos i ogon. Załoga, doktor. Cummings i pilot Paul Davids, wyładowała trzysta funtów fasoli, maki, cukru, skondensowanego mleka, oliwy, konserwowa n ych owoców i papieru toaletowego. Większość żywności opłacona była przez Indian z Michigan, sympatyzujących z obrońcami Wounded Knee. Samolot wystartował i odleciał zanim jeszcze pełne światło dzienne ukazało go FBI i szeryfom na sąsiednich wzgórzach. Naz a jutrz Cummings i Davids zostali aresztowani w swoich domach i oskarżeni o powstrzymywanie i przeszkadzanie urzędnikom federalnym na podstawie Ustawy o Nieposłuszeństwie Obywateli z 1968 roku. Plotka głosząca, że transportowali oni do Wounded Knee broń był a całkowicie fałszywa, jak przyznało później FBI, ale rząd wolał nie ryzykować.

7 marca władze federalne wystosowały ultimatum nakazujące, aby AIM i Oglalowie opuścili Wounded Knee przed północą 8 marca. Władze wysłały na pozycje bojowe sześć transporterów opancerzonych z karabinami maszynowymi kalibru 0,50, a także nakazały pogotowie tuzinowi następnych w Martin, kilka mil dalej.

Wyglądało to na demonstracje siły. Przywódcy AIM zwołali w kościele zgromadzenie, aby przygotować się na każda ewentualność.

- Przybyliśmy tu i położyliśmy na szale nasze życie, aby doprowadzić do historycznych przemian w naszym narodzie - powiedział Means. - Rząd może nas zmasakrować, ale może też wyjść naprzeciw naszym podstawowym, ludzkim żądaniom. W każdym wypadku będzie to h istoryczna zmiana.

- Jesteśmy strażnikami całej Zachodniej Półkuli - i musimy o tym pamiętać - powiedział Crow Dog. - Jesteśmy ludźmi natury, szczęśliwymi ludźmi. Biały człowiek chce to wszystko zmienić i dlatego musimy tu pozostać. Jeśli chodzi o mnie, to nie boję się umrzeć. Jeżeli umrę tu, w Wounded Knee, pójdę tam, gdzie są Crazy Horse, Sitting Bull i nasi dziadkowie.

Aktywiści odpowiedzieli gromkim aplauzem.

Wraz ze zbliżaniem się wyznaczonego w ultimatum terminu wzrastało napięcie.

- Nigdy nie próbowa liśmy mówić, że potrafimy obalić rząd USA militarnie - powiedział Means - Zachowanie się rządu nie zmieniło się od Wounded Knee do My Lai i z powrotem do Wounded Knee. Możemy tu tylko zostać na resztę naszego życia.

Pracując gorączkowo militanci wznosili b arykady. Niektórzy śpiewali pieśni wojenne. Inni chodzili wokoło z modlitwami na ustach. Wielu, jeżeli nie wszyscy, oczekiwało, że będzie to ich ostatnia noc na ziemi. Niektórzy byli weteranami z Wietnamu i ci musieli czuć wielka gorycz, okopując się prze d ogniem tego samego kraju, dla którego ryzykowali śmiercią w Azji.

W całym kraju tysiące Indian i nie-Indian gotowało się do akcji. W co najmniej dziewięćdziesięciu miejscach w całej Ameryce indiańscy aktywiści przygotowywali wystąpienia przeciwko władzom, gdyby Wounded Knee upadło. W Los Angeles Indianie i inne mniejszości planowali zaatakować i zająć budynek Departamentu Sprawiedliwości. W Karolinie Północnej grupa Indian Tuscarora przeciągnęła ulicami niewielkiego miasta wybijając okna w proteście prze c iwko sposobowi traktowania Oglalów. (W oczywistej zemście biali jeźdźcy podpalili szkołę Tuscarorów).

Tuż przed upłynięciem terminu, w czwartek 8 marca, rząd odwołał swoje plany napaści na osiedle. Na nieszczęście nie zdawał on sobie sprawy z niebezpieczeństwa własnego stanowiska. Indianie pilnowali każdego federalnego posterunku z nabitymi strzelbami i ładunkami dynamitu gotowymi do użycia przeciw bunkrom i transporterom. Przywódcy AIM byli w stanie skontaktować się ze swoimi patrolami i odwołać na czas a taku snajperów, ale na skutek tego, że władze i klika Wilsona zniszczyły ich linie telefoniczne, nie mogli dotrzeć do indiańskich sił blokujących Wounded Knee w odległości kilku mil i czekających na akcję sił federalnych, by wtedy uderzyć na nie od tyłu. Kiedy upłynął termin ultimatum, ruszyły siły blokujące, mijając zewnętrzne barykady federalne w samochodach i ciężarówkach i obie strony otworzyły ogień. Pociski z rządowych karabinów maszynowych i broni automatycznej typu M-16 hulały po Wounded Knee, dziu r awiąc budynki i wzniecając tumany kurzu. Siły rządowe nadawały szalone wiadomości, próbując dosięgnąć Meansa. Banks odparł na to, że znajduje się on poza linią ognia, próbując powstrzymać ogień od strony Indian.

W tej zaimprowizowanej wymianie ognia ranny ch zostało dwóch Indian. Jeden z nich, Webster Poor Bear, był wietnamskim weteranem. Jego ojciec, Enos Poor Bear, były przewodniczący plemienia przybył do Wounded Knee i przemówił do Aktywistów i dziennikarzy:

- Mój syn przeszedł przez Wietnam bez najmniejszego draśnięcia, a teraz otrzymał postrzał od tych samych władz, które go tam wysłały. Uważam, że powinien dostać medal za to, co zrobił w Wounded Knee.

Znowu rozpoczęły się negocjacje. Gdy rząd i aktywiści rozmawiali, tradycyjni wodzowie i ich zwolennicy wydali petycję wzywającą do referendum na temat plemiennej konstytucji opartej na Ustawie o Reorganizacji Indian z 1934 roku. ( tzw. Indian Reorganization Act, stwarzający w okresie nowego ładu podstawy pod obecny system władz plemiennych - przyp. M.N.) . Mieli oni nadzieję, że w ten sposób uda się zakończyć konfrontacje, zanim jacyś Indianie lub ludzie federalni zostaną zabici.

Podczas gdy trwały rozmowy - władze przez całą noc strzelały rakietami, oświetlając zbocza wzgórz. Rakiety te spowodowały wiele pożarów prerii, niszcząc trawę wokół osiedla i spalając doszczętnie jeden drewniany dom. Wymiany ognia następowały każdej nocy, a każda ze stron wystrzeliwała tysiące pocisków.

10 marca Departament Sprawiedliwości ogłosił, że okupacja w Wounded Knee zostaje zakończona, ponieważ wiele rządowych zamiarów zostało spełnionych. Dennis Banks triumfował.

- Odnieśliśmy moralne zwycięstwo - powiedział. - Rząd zgodził się na wycofanie swoich oddziałów, wycofanie transporterów opancerzonych i pojazdów wojskowych. Będziemy mieć swobodę dostępu i poruszania się tam, gdzie będziemy chcieli.

Młodzi militanci z Wounded Knee odtańczyli taniec wojenny i odprawili uroczystości uświetniające ich triumf, składając podziękowania za to, że wciąż pozostają przy życiu.

Rząd obiecał zbadać oskarżenia przeciwko plemiennemu rządowi z ramienia BIA w Pine Ridge oraz szereg innych skarg AIM. Indianie cieszyli się z przyznania się władz do błędów i ich oczywistej decyzji, że życie ludzi po obu stronach jest ważniejsze, niż zachowanie tw arzy.

11 marca, po wyjściu ze szpitala, przyłączyłem się do setki innych ludzi jadących do Wounded Knee, aby spotkać się z tamtejszymi ludźmi i zobaczyć wszystko na własne oczy.

Byłem przerażony zmianami, jakie tam nastąpiły od czasu mojej ostatniej wizyty. Punkt handlowy, kościół, drewniane domy - wszystko było posiekane federalnymi kulami i było cudem, że tylko dwóch obrońców zostało trafionych. Jakość umocnień nie była najlepsza. Część barykady i zapór wykonano z bloków żużlowych. Zamierałem na samą m y śl o tym, co mogłoby się przytrafić komuś schowanemu za takim żużlowym blokiem, gdyby trafił weń pocisk większego kalibru. Rozerwane odłamki były nie mniej groźne, niż kule. Wewnątrz okręgu stał "czołg" AIM, ciężarówka U-Haul, którą aktywiści pokryli dla z amaskowania błotem i której używali na patrolach. Każdy siedzący na silniku tego "czołgu" mógłby się upiec żywcem, gdyby trafiła weń pojedyncza rakieta.

Gdy wyszła na jaw moja obecność w Wounded Knee przyszedł Dennis Banks i poprosił, abym powiedział parę słów. Dość emocjonalnie powiedziałem tym, którzy się zgromadzili, że wybieram się do Waszyngtonu, aby powiedzieć w Białym Domu, że dzień, w którym Indianie musieli się uzbroić, aby zobaczyć wreszcie sprawiedliwość w ich własnych radach plemiennych, był j e dnym wielkim piekłem.

 

 

SIŁY FEDERALNE POWRACAJĄ

Nieznany nikomu, przekazałem prezydenckiemu doradcy Bradleyowi Pattersonowi takie informacje o sytuacji, jakie zebrałem od tych, których uważałem za wiarygodnych. Wiedziałem prawie o wszystkim, co działo się w Rapid City, Rosebud i Nebrasce. Mój własny syn był w Wounded Knee, dopóki nie został poważnie ranny. Zapytałem go, dlaczego przyłączył się do tak niebezpiecznej działalności.

- Tato, spójrz na siebie - powiedział z przekonaniem i gniewem w głosie. - Przez dwadzieścia lat robiłeś więcej, niż ktokolwiek inny, kogo znam, lecz nic nie zmieniło się tak, jak tego chciałeś. Więc zdecydowałem się wziąć broń i zobaczyć, co można by zmienić w ten sposób. Wtedy łatwo mogłem wstąpić w szeregi uzbrojonych Siuksów , ale wiedziałem, że istnieje wielka potrzeba utrzymania jakiegoś otwartego kanału negocjacji.

Dyktatorski reżim Wilsona sprawił, że jeżdżenie po rezerwacie Pine Ridge było bardzo niebezpieczne dla kogoś takiego jak ja, ale chciałem usłyszeć to, czym dziennikarze zupełnie się nie interesowali - jak naprawdę czuli się Indianie. Spędziłem cały dzień, podróżując przez Holy Rosary, Calico, Menderson położone tylko o wzgórze od Wounded Knee. Odwiedziłem także Kyle, Wanblee. Gdziekolwiek nie pojechałem, w jakimk o lwiek domu nie byłem, ludzie mówili, że są przeciwni administracji Wilsona i będą popierać aktywistów z Wounded Knee.

Wieczorem, 11 marca, rozejm się załamał i siły federalne powróciły na wzgórza wokół Wounded Knee. Ich pretekstem było zranienie agenta FBI, Curtisa Fitzgeralda. Według doniesień prasy Fitzgerald wykrył "czołg" AIM i uznał, że został on zabrany z agencji wypożyczającej samochody, lub skradziony. Skręcił za nim i samochód FBI oraz czołg wymienili strzały. Samochód Fitzgeralda zdawał się wyka z ywać pięć pocisków wychodzących na zewnątrz i jedna kulę wchodząca do środka z zewnątrz.

Federalni zrobili z nieszczęścia Fitzgeralda coś, co Ed Sulliwan nazwałby "naprawdę wielkim show". Został on przewieziony śmigłowcem do bazy lotniczej Ellsworth w Rapid City, z ogromnymi bandażami okręconymi wokół głowy i twarzy. Żeby było dziwniej, został on postrzelony w przegub. I znowu, każda ze stron twierdziła, że ta druga wystrzeliła pierwsza.

Ściganie ciężarówki U-Haul większości Indian wyglądało na pretekst do wznowienia działań wojennych i prześladowań AIM oraz militantów Oglalów. Musiałem podzielić ten punkt widzenia, ponieważ w dniu strzelaniny widziałem szeryfów fotografujących każdy samochód wjeżdżający do Wounded Knee. Mój przyjaciel Abe Bordeaux i ja rozmyślnie zaparkowaliśmy samochód niedaleko szeryfów i jedząc lunch obserwowaliśmy ich. Była wśród nich kobieta, starająca się nie pokazać nam swojej twarzy. Była bardzo podobna do kobiety w Wounded Knee, mającej akredytacje prasową. Widząc to wszystko z w ątpiłem, aby rząd naprawdę chciał wszystko wybaczyć i zapomnieć.

Kiedy federalni rozpoczęli druga rundę, do Wounded Knee przybyło czterystu sojuszników. Sześciu na ośmiu wodzów okręgowych wycofało swoje poparcie dla rady plemiennej i połączyło się z okupantami; oznaczało to, że militanci Oglalów cieszą się trzy razy większym poparciem wybranych urzędników własnego plemienia niż Wilson. Większość z tych, którzy reprezentowali miejscowe okręgi, potępiło Dicka Wilsona i jego reżim i ogłosiło się wolnym i suw e rennym narodem. Means oznajmił, że trzej Siuksowie Oglala - wódz Frank Fools Crow, Matt Kong i Frank Kills Enemy - wyjechało do Nowego Jorku w poszukiwaniu poparcia dla ich sprawy od organizacji Narodów Zjednoczonych.

Wódz Frank Fools Crow, sławny Człowiek Wiedzy, był centrum mocy dla tych Indian, którzy pragnęli odrzucić Ustawę o Reorganizacji Indian (IRA) i żyć zgodnie z Traktatem Siuksów z 1868 roku. Wysoki, przystojny, siedemdziesięcioośmioletni Frank Fools Crow, z długimi warkoczami spływającymi mu s pod wielkiego, brązowego, kowbojskiego kapelusza, był typowym symbolem godności tradycyjnej indiańskiej władzy i religii. Prowadzeni przez Fools Crowa i popierani przez AIM i militantów Oglalów tradycyjni wodzowie domagali się, aby władze układały się z I n dianami w oparciu o uroczyste traktaty, które według Sądu Najwyższego stanowią część prawa kraju.

Wayne Colburn, szef agentów federalnych, ogłosił, że jego trzystu ludzi straciło cierpliwość w stosunku do upartych Oglalów z placówki Wounded Knee.

- Do dia bła, jestem pewien, że potrafię zmienić ich styl życia - powiedział Colburn. - Nawet gdyby to miało oznaczać głód, zimno, nie czytanie popołudniowych gazet, niemożność oglądania telewizji, brak telefonów, mydła i proszku do prania, to zamierzam to zrobić.

Nikt nie miał serca powiedzieć Colburnowi, że życie bez żywności i elektryczności było już częścią stylu życia w Pine Ridge i nie oznaczało żadnej zmiany dla większości obrońców. Najnowsze dane wykazują (1974), że tylko około dziesięciu procent rodzin z r e zerwatu Pine Ridge ma elektryczność, a pięć procent - bieżącą wodę. Odkąd przeciętny dochód na rodzinę wynosi około dwóch tysięcy dolarów rocznie, a większość domów jest poniżej standardu, bycie głodnym i zmarzniętym nie jest wcale nowym doświadczeniem.

I nny z długiej listy rządowych negocjatorów, Harlington Wood, zapewnił, że rozmowy będą kontynuowane.

- Nie będzie prób przejęcia Wounded Knee przy postępujących negocjacjach.

Czcigodny John Adams, duchowny Zjednoczonych Metodystów z Waszyngtonu (D.C.) ar anżował nowe spotkanie między AIM i władzami.

15 marca straszny bizzard zamiótł większość zachodniej części Dakoty Południowej, odcinając Wounded Knee od reszty świata, chociaż barykady zostały znowu opuszczone. Prokurator generalny William Clayton oświadczył, że rząd przywrócił trzynaście oskarżeń przeciwko trzydziestu jeden osobom zaangażowanym w okupacje. Oskarżenia wymienione w nakazach aresztowania obejmowały włamanie, kradzież, konspiracje i zakłócanie porządku publicznego. Wśród wymienionych oskarż e ń nie było kidnapingu (porwania), chociaż część byłych zakładników zeznawała na przesłuchaniach w sprawie Wounded Knee.

Gdy audycja telewizyjna ujawniła, że Indianom w Wounded Knee brakuje żywności i opału, że nie mają już prawie insuliny dla paru kobiet chorych na cukrzycę, Jack Hushen, rzecznik prasowy Departamentu Sprawiedliwości oświadczył, że zezwoli się Krajowej Radzie Kościołów na dostarczenie żywności, opału i środków medycznych do wioski. O żadnym postępie w negocjacjach nie doniesiono. (Means po w iedział współautorowi książki Kosterowi, że cały ładunek przywieziony przez karawanę Czerwonego Krzyża stanowił ten sam monotonny zestaw towarów, jaki otrzymywali Indianie w ramach dostaw z Departamentu Rolnictwa.)

W rezerwacie Rosebud, dziewięćdziesiąt mil dalej, trwało nerwowe zamieszanie. Raj Crow Doga stanowił centrum dostaw do Wounded Knee, a ciężarówki, półciężarówki, wozy dostawcze przez cały czas, dniem i nocą, przywoziły i wywoziły ludzi. Uzbrojone straże strzegły linii płotu w pobliżu szosy. Bez trudu można tam było spotkać młodych ludzi, którzy twierdzili, że służą w Wounded Knee, i wymieniali się kolejno tylko ze swymi tobołkami, aby skorzystać z prysznicu i zmienić ubranie. Przesiąkająca rządowa barykada wokół osiedla była raczej żartem dla In d ian, którzy znali tam każdy cal ziemi.

Siedząc w dobrze znanym sklepie Abourezka w Mission, sto mil od Wounded Knee, niemożliwe było nie zauważyć, że samochody Indian z Waszyngtonu, Oregonu, Oklahomy, Karoliny Północnej, Illinois, Kaliforni, Nowego Jorku i wielu innych stanów przejeżdżają, uzupełniając zapasy i kierują się z stronę federalnej okupacji. Mission było ostatnim prawdziwie indiańskim miastem przed osiągnięciem granicy policyjnego państwa Pine Ridge, stworzonego przez Wilsona i władze.

Jedna z grup, licząca trzydzieści siedem pojazdów, poprosiła o nocleg w Misji Św. Franciszka, katolickiej szkole indiańskiej, położonej siedem mil od Rosebud, gdzie kumpel Wilsona, czcigodny Webster Two Hawk, siedział wstrząśnięty w swoim pluszowym biurze, bezsi l ny wobec używania jego rezerwatu jako punktu etapowego. Inna grupa czterdziestu jeden wozów z Oklahomy zatrzymała się w Mission, próbując dowiedzieć się, jak dotrzeć do Wounded Knee bez wpadnięcia na federalnych. Miejscowy oddział AIM, stworzony dokładnie w tym celu, dał jej odpowiednie wskazówki.

A w Pine Ridge Wilson wydał swoim oddziałom specjalnym polecenie zaprowadzenia w rezerwacie porządku i wyłapania lub wyrzucenia wszelkich osób niepożądanych, ze zwróceniem szczególnej uwagi na przedstawicieli Krajowej Rady kościołów, którzy działali jako łącznicy pomiędzy władzami a militantami.

 

 

NIESPEŁNIONE NADZIEJE

17 marca Harlington Wood powrócił z niespodziewanej podróży do Waszyngtonu. Plotka głosiła, że interweniował Biały Dom. Waszyngton zaprzeczył i oświadczył, że sprawą zajmuje się Departament Sprawiedliwości. Wood prosto z samolotu udał się pospiesznie do kwatery AIM, gdzie czekali na niego: prawnik AIM Ramon Rubideaux i Dennis Banks.

- To wszystko, co mogłem dla was zrobić. - powiedział tajemniczo Wood. - Jeżeli znowu będziecie mnie potrzebować, przyjadę w każdej chwili. Zależy to tylko od was.

Wood odjechał do agencji Pine Ridge, a Banks i Rubideaux zanieśli ofertę do kościoła Najświętszego Serca.

Indianie uznali ofertę władz za wezwanie do totalnego poddania się i kapitulacji.

- Właściwie wszystko, co nam zaoferowano, to transport dla więźnia. - powiedział Means.

Oferta została odrzucona.

Wymiany ognia między Indianami i władzami stały się zjawiskiem powtarzającym się niemal co noc. Podczas jednego z takich pojedynków Rocky Madrid, dwudziestosześcioletni Chicano działający jako medyk AIM, został ranny.

- Biegł naprzód, nieuzbrojony, aby zobaczyć, czy któryś z naszych ludzi nie został trafiony przez ślepy pocisk z broni M-16. Miał szczęście, że pocisk ten był ślepy. Gdy pocisk M-16 trafia w ciało, przekręca się i wyrywa ci dziurę, ale w tym przypadku rozerwał on tylko skórę, nie przedostając się przez ścianę żołądka. Crow Dog wyjął kulę.

19 marca mieszkańcy rezerwatu Pine Ridge wręczyli superintendentowi BIA, Stanleyowi Lymanowi petycję domagająca się referendum, które określiłoby, czy należy rozwiązać obecny plemienny system władz, wywodzący się z Ustawy o Reorganizacji Indian (IRA - 1934) i stworzyć nową formę rządów dla Oglalów, tysiąc czter y sta podpisów na petycji spełniało wszystkie prawne wymagania dla przeprowadzenia referendum. (Według późniejszego śledztwa, przeprowadzonego przez senatora Abourezka, lokalni urzędnicy BIA sfałszowali dane dotyczące ilości osób uprawnionych do głosowania, aby usprawiedliwić odmowę podjęcia akcji, której domagano się w prawomocnej petycji.)

Tymczasem ludzie z rezerwatu Pine Ridge gotowi byli przeciwstawić się rządowej blokadzie. Ogłosili oni, że uzbrojony oddział wymaszeruje od Wounded Knee, niosąc żywność i leki.

W Pine Ridge prawnik AIM Ramon Rubideaux oświadczył, że przeprowadzony zostanie dwustronny atak. Ludzie z Rosebud wyruszą na Wounded Knee w sile pięciuset osób, podczas gdy prawnicy, m.in. William Kunstler i Mark Lane, rozpoczną prawne działania, oskarżając sposób traktowania wydarzeń przez Departament Sprawiedliwości.

Szeryfowie i agenci FBI wywierali wrażenie, najczęściej niekorzystne, na sąsiednich społecznościach. W Hot Springs zaczęto rozpowszechniać oskarżenia, że spędzają oni swój wolny czas zniesławiając Indian, napastując indiańskie kobiety i upijając się publicznie. W Rushvill, w Nebrasce, dwadzieścia sześć mil od Pine Ridge, zaczęły pojawiać się podobne doniesienia. Odkąd byłem w kontakcie z Białym Domem, doniosłem o tym Bradowi Patterso n owi, a on poradził mi skontaktować się w tej sprawie z Kentem Frizzellem, który dowodził siłami federalnymi na miejscu.

26 marca pięćdziesięcioletni szeryf Lloyd Grim został postrzelony w pierś i poważnie zraniony przy blokadzie drogowej koło Wounded Knee podczas najcięższej w czasie okupacji wymiany ognia. Usunięto go ze sceny działań.

Krążyły pogłoski, że nocą 26 marca Means i Banks wyśliznęli się z Wounded Knee, więc grupa z Rapid City podjęła starania w celu wyjaśnienia sytuacji. Niektórzy mówili, że dwaj przywódcy AIM uciekli na Kubę, inni twierdzili, że uczestniczą w spotkaniu w rezerwacie Rosebud. Władze rozpowszechniały plotki głoszące, że Means i Banks powrócili ze swymi białymi sympatykami i siłą odebrali Pedrowi Bissonette dowództwo nad garniz o nem w Wounded Knee. Wszystkie te plotki okazały się później być śmiesznie fałszywe. Gdy paru dziennikarzy przedostało się do Wounded Knee, odnaleźli tam Meansa, Banksa i Bissonette`a na posterunku.

Raz powstałe plotki o różnicach poglądów nasiliły się. Senator Abourezek zarzucał, że straże AIM zatrzymują setkę Oglalów, którzy chcieliby opuścić Wounded Knee. Rubideaux zaprzeczał temu. Tymczasem rozgłos zdobył Marlon Brando, wysyłając uważaną za Apaczkę aktorkę, aby odmówiła w jego imieniu przyjęcia nagrody Akademii Filmowej za film "The Godfather" z powodu stereotypowego sposobu, w jaki filmy ukazywały amerykańskich Indian oraz na skutek wydarzeń w Wounded Knee. (Aktorka okazała się być później córką filipińskiego ojca i białej matki oraz Miss Amerykańskich Wampirów z Palisades Park w New Jersey z 1971 roku.) Brando powiedział, że może osobiście pojechać do Wounded Knee, lecz później zdecydował inaczej, wyjaśniając, że gdyby Indianie Wilsona schwytali go i wyrzucili z rezerwatu, to opinia publiczna mogłaby u w ierzyć, że jego pomoc została irracjonalnie odrzucona przez AIM i Oglalów.

Dramat Wounded Knee był tak poważny a intryga tak zagmatwana, że wszyscy wydali się już zapomnieć o pierwotnym celu okupacji. Radiostacje nadawały reklamy w stylu Wounded Knee: "Uwaga! Taka ciężarówką Indianin przejechał przez barykadę", a gazeta "New York Daily News" skróciła w swoich artykułach nazwę osiedla do "Thee knee". Okupacja Wounded Knee stała się wydarzeniem samym w sobie i nikt nie zastanawiał się nad jej powodami: umow a mi dzierżawczymi, które oszukańczo pozbawiały Indian dochodów z ich własnych ziem, nieuczciwymi punktami handlowymi, dyktatorskimi radami plemiennymi i nepotyzmem pozbawiającym Indian pełnej krwi dostępu do jedynych istniejących miejsc pracy, podczas gdy c złonkowie rad popierali swoich przyjaciół i krewnych.

Chociaż Biały Dom miał społeczeństwu niewiele do powiedzenia w sprawie Wounded Knee, to władze uwikłane były w wielkie kłopoty. W drugim miesiącu okupacji indiańska grupa taneczna mająca odbyć podróż po Europie Zachodniej dowiedziała się nagle, że Departament Stanu zmienił jej plany. Tancerze nie byli ani militantami, ani członkami AIM lub plemienia Siuksów Oglala, ale byli Indianami i ich obecność w Europie mogłaby zwrócić uwagę na sytuacje w Dakocie P ołudniowej.

Po niekończących się starciach, które wydawały się rozdzierać noc Dakoty Południowej rakietami świetlnymi i dziurawiąc jak sito każdy dom w osiedlu, rząd i okupanci zawarli wreszcie pokojową umowę, która została podpisana 6 kwietnia (w rzeczywistości - 5 kwietnia - przyp. M.N.) przez Frizzella w imieniu władz oraz Meansa, Campa, Bissonette`a, Crow Doga i innych w Imieniu Oglalów. Banks nie podpisał. Według opisu Władz umowa przewidywała co następuje:

- Modlę się do mojego Ojca w Niebie, podobnie jak wy do waszego Wielkiego Ducha, aby umowa, którą mamy teraz podpisać nie była pełna pustych słów i aby obietnice zostały dotrzymane - powiedział Frizzell wypalając fajkę pokoju z przywódcami AIM.

W ciągu kilku następnych dni nadzieje na pokój rozleciały się. Means uważał, że zgodnie z traktatem ma zatelefonować do Wounded Knee i potwierdzić złożenie broni tylko wtedy, gdy rozpoczną się pomyślne negocjacje. Ale personel Białego Domu twierdził, że złożenie broni jest wstępnym warunkiem rozpoczęcia rozmów. Means odmówił wezwania obrońców do poddania się, a Biały Dom odmówił rozmów do czasu, aż to uczynią.

- Powiedzcie im, że ostatni indiański traktat z rządem trwał wszystkiego 72 godziny - powiedział Means opuszczając teren Białego Domu. - Władze złamały go, zanim jeszcze wysechł atrament.

 

 

KRWAWY KONIEC OKUPACJI

Następnym celem Meansa było przesłuchanie w Podkomitecie do Spraw Indian, dotyczące Wounded Knee i Szlaku Złamanych Traktatów. Przewodniczący, członek Izby Reprezentantów, James Haley z Florydy, wydawał się być bardziej zainteresowany znieważeniem Meansa, niż określeniem, po czyjej stronie leży wina za cały epizod.

- Panie Means... - powiedział Haley - pan i pańska banda błaznów podlegacie federalnym zakładom karnym.

Means podróżował po kraju, próbując zbierać fundusze i uzyskiwać poparcie dla okupacji Wounded Knee. Warunki jego kaucji, wynoszące dwadzieścia pięć tysięcy dolarów, zabraniały mu powrotu do oblężon ego osiedla.

- Słyszałem, że właśnie podpisano kontrakt na moje życie - powiedział w Nowym Jorku. - Jest to chyba najlepsza rzecz, jaka mogłaby mi się przytrafić. Uczyniłoby to ze mnie męczennika.

W Cleveland, w Ohio, Means wezwał ochotników do wielkanocn ego marszu na Wounded Knee.

Podczas, gdy Means jeździł po kraju, Indianie nadal przyjeżdżali i wyjeżdżali z Wounded Knee.

18 kwietnia (w rzeczywistości było to 17 kwietnia - przyp. M.N.) trzy jednosilnikowe samoloty nadleciały o świcie z trzech różnych kierunków nad osiedle, aby zrzucić zapasy. Spadochrony podtrzymujące ładunki z żywnością opadły wewnątrz okręgu, a kiedy Indianie z Wounded Knee ruszyli, aby je podnieść, z pozycji federalnych odpowiedziano ogniem. Rządowy śmigłowiec wystartował, prawdopod o bnie w pościgu za samolotami i przeleciał nas kościołem Najświętszego Serca, wypełnionym kobietami i dziećmi, strzelając z karabinów maszynowych przez dach.

W kościele spał po męczącej wyprawie do osiedla mężczyzna o nazwisku Frank Clearwater. Kula trafiła go w głowę i poważnie zraniła. Ogłoszono rozejm i Clearwater został zabrany do szpitala w Rapid City. Rannych było także sześć innych osób. Gdy nadeszła wieść o śmierci Clearwatera, indiańscy negocjatorzy poprosili o czterodniową przerwę i rozejm w dniu 25 kwietnia, aby go pochować. Rada Siuksów Oglala, marionetkowy rząd Wilsona, natychmiast odmówiła pogrzebania Clearwatera w rezerwacie Pine Ridge, ponieważ nie był on Siuksem.

Na innym froncie Vernon Bellecourt i grupa maszerujących Indian i nie-Indian została zablokowana czterdzieści dziewięć mil na wschód do Pine Ridge przez Delmara Eastmana, oficera policji BIA, który oświadczył, że rada plemienna Siuksów Oglala posiada nakaz sądowy zabraniający maszerującym wstępu do rezerwatu. Maszerujący zawrócili w ięc do Rosebud.

W Kalifornii, zniechęcony zbieraniem funduszy wśród ludzi, których prywatne sprawy Indian wydawały się niewiele interesować, Means wygłosił ogniste przemówienie na Uniwersytecie w Los Angeles (UCLA). Po ośmieszeniu studentów college`u, którzy przyszli z drogimi aparatami fotograficznymi, aby sfotografować "waszego znajomego lokalnego militanta" oświadczył, że zamierza powrócić do Wounded Knee, aby pochować ciało Franka Clearwatera i jeżeli władze będą próbować go powstrzymać, to mogą oczek i wać walki. Krótko po tej mowie jego kaucja została odwołana. Został aresztowany przez FBI po zatrzymaniu na autostradzie w los Angeles

Z ludźmi Wilsona wokół Wounded Knee aktywiści przygotowali się na najgorsze.

Buddy LaMonte był trzydziestojednoletnim weteranem armii, jedynym synem spośród ośmiorga dzieci pani Agnes LaMonte. Chociaż nie był członkiem AIM, to on i jego matka zaproponowali Meansowi mieszkanie, gdy powrócił on z okupacji BIA, u nich też przyjmował wszystkie telefony.

- (Buddy ) chciał pojechać do Wounded Knee, żeby być ze swoimi ludźmi - mówiła pani LaMonte. - Zanim odszedł, powiedział: "Mamusiu, kupię ci trailer (dom na kołach), żebyś miała gdzie przyjechać". Byłam chora na serce i na cukrzycę, więc nie chciałam, żeby myślał w domu o mnie, kiedy ja mogłam umrzeć w każdej chwili, a on był jeszcze młodym mężczyzną. Więc powiedziałam: "A co z tobą, gdzie ty będziesz mieszkał?", a on odparł: "Będę podróżował, nie martw się o mnie". Ale swoim siostrzeńcom i siostrzenicom powiedział: "Jeżeli mi się coś przytrafi, to chcę być pochowany w Wounded Knee". Miał astmę, bez przerwy kaszlał - mówiła pani LaMonte. - Przez cały czas, gdy tam był, posyłałam mu dropsy mentolowe.

27 kwietnia, po obrzuceniu Wounded Knee gazem łzawiącym, Buddy LaMonte wyłonił się z podziemnego bunkra, kaszląc i dusząc się. Indianie nasłuchujący policyjnego radia usłyszeli głos, który według nich był głosem szeryfa: "Jeden wyłazi z tamtego bunkra. Bierzcie go. Jest dobrym celem." Ciężki ogień karabinu maszynowego rzucił Buddy LaM o nte`a na ziemię. Zanim ktokolwiek do niego dotarł, był martwy.

Procesja pogrzebowa Clearwatera została skierowana do Rosebud, gdzie rodzina Crow Doga zaoferowała ziemię na jego grób. Natomiast ostatnia wola Buddy LaMonte`a została spełniona. Został pochowany w Wounded Knee, w pobliżu grobów ofiar masakry z 1890 roku, ze sztandarem na trumnie i trzema salwami wystrzelonymi nad jego grobem przez militantów Oglalów.

Pani LaMonte, ze łzami spływającymi po twarzy, błagała AIM i militantów Oglalów, aby zakończyli starcie, zanim ktoś następny zostanie zabity.

7 maja AIM i Oglalowie zaczęli składać broń i zakończyli siedemdziesięciodniową konfrontację. Dzień przed poddaniem się Crow Dog i Carter Camp poddali się Wayneowi Colburnowi i zabrani zostali do Rapid City do aresztu i na rozmowy. Kent Frizzell zatelefonował do mnie z prośbą, abym przyjechał do Wounded Knee z dwoma agentami FBI i spróbował odszukać osiem grobów, które według pogłosek miały się tam znajdować. Aktywiści, którzy mówili o tych grobach, uważali , że zawierają one ciała Indian zamordowanych przez białych osadników lub ludzi Wilsona. Siły federalne i Wilson sądzili, że zawierają one osoby, które uznano za zaginione. Grobów tych nigdy nie odkryto.

Gdy przybyliśmy do Wounded Knee w poniedziałek, 7 maja, nikt nie pilnował blokady drogowej AIM, a w centrum wioski wydawało się być opuszczone.

Ktoś powiedział, że Crow Dog chciał się ze mną wiedzieć, więc poszedłem do drewnianego domu, gdzie znalazłem Leonarda leżącego ciężko chorego. Po krótkiej rozmowie powiedział mi, że chciał ze mną mówić z dala od ludzi federalnych. Weszliśmy do domu. Crow Dog powiedział, że chce już odejść, ale chciałby także pozostać ze swymi ludźmi, aż do czasu, gdy poddadzą się następnego dnia. Poradziłem mu, aby szedł natychmias t i skończył to wszystko. Pojawił się Ramon Rubideaux, który miał towarzyszyć w podróży Carterowi Campowi, wiec Crow Dog przyłączył się do nich. Ze wszystkich praktycznych względów Wounded Knee II skończyło się.

Chociaż wielu Indian wewnątrz wciąż posiadało broń, nigdzie nie widać było Dennisa Banksa. Zapytałem jednego z facetów, gdzie jest.

- Odszedł - odpowiedział po prostu mężczyzna.

Później dowiedziałem się, że Banks i sześćdziesięciu innych militanów uciekło nocą, próbując przedostać się przez szczelny pierścień sił federalnych i ochotników. Czternastu aktywistów zostało schwytanych z różną bronią. Inni zniknęli bez śladu.

Federalni oficerowie byli zaskoczeni, gdy przybyli zebrać broń ułożoną porządnie wewnątrz wioski. Znaleźli małą kupkę zabawkowych łuków i strzał, trochę automatycznej broni M-16, rzeźbione drewniane repliki strzelb i osiem rozlatujących się dwudziestek dwójek. Nigdzie nie odnaleziono karabinów maszynowych, broni szturmowej i dalekonośnych sztucerów myśliwskich z teleskopowymi lunetk ami.

Wśród dwudziestu ośmiu ludzi załadowanych do szkolnego autobusu i zawiezionych do Rapid City na spotkanie z magistratem było czterech dziennikarzy z sieci CBS. Jedynymi głównymi przywódcami, których brakowało byli: Means, już w więzieniu okręgowym Minnehaha, oraz Banks, który przepadł jak szary duch.

Ruiny wypalonego punktu handlowego przypominały mi spalone tipi po masakrze z 1890 roku, a pakunki porzuconych gratów wyglądały jak okryte kocami ciała, której tamtej mroźnej nocy pozostawił w śniegu 7 Pułk Kawalerii. Kiedy tak spoglądałem na otwarty teren wokół Wounded Knee, wydawało mi się, że wędruję w przeszłość.

O ośmiu grobach szybko zapomnieli wszyscy, tylko nie ja. Przysięgłem nie skończyć poszukiwań, dopóki nie wyjaśnię tajemnicy i pamiętałem łzy matki jednego z Oglalów, osiemnastoletniego chłopaka, który gdzieś zaginął jak nigdy przedtem. Poszukiwanie grobów zostało jednak rozmyślnie odłożone do czasu, gdy w kwietniu 1974 roku władzę objąć miała objąć nowa administracja plemienna.

 

 

FINAŁ WOUND ED KNEE

Po zakończeniu okupacji wodzowie prowadzeni przez Fools Crowa zaczęli przygotowywać się do rozmów, które nastąpić miały w dniach 17 - 18 maja z wyznaczonym przez prezydenta delegatem. Ponieważ sam w 1955 roku obroniłem sprawę roszczeniową Siuksów przed sądem przez usunięcie niekompetentnego prawnika i zawrócenie sprawy na właściwe tory, byłem szczególnie zainteresowany negocjacjami w sprawie Traktatu z 1868 roku, który stanowił podstawę naszych roszczeń. Zdecydowałem się uważnie śledzić negocjacje .

Siły rządowe starały się powetować swoja moralną klęskę w Wounded Knee przez wykorzystanie dla właściwych celów zniszczeń wioski i domów Oglalów. Dziennikarzom zaproponowano wycieczkę po osiedlu, prawdopodobnie jak w przypadku BIA, troskliwie wskazując na zniszczenia kościoła, zdewastowane meble i przypadki kradzieży. Z Meansem w izolacji, Campem, Bissonette`m i Crow Dogiem w więzieniu oraz Banksem ukrywającym się najprawdopodobniej w Kanadzie nie było pod ręka nikogo, kto mógłby zaprzeczyć tym oskarżeni o m. Lecz, co najdziwniejsze, kiedy zwiedzałem wioskę w trakcie opuszczania jej przez grupę AIM, zanim jeszcze wkroczyły władze, większości tych zniszczeń nie zauważyłem. Kościół i niektóre budynki były podziurawione z zewnątrz przez rządowe karabiny maszyn o we kalibru 0,50, a jeden drewniany dom spłonął od rządowej rakiety. Jedynymi, oprócz tych, zniszczeniami, które widziałem, były ruiny punktu handlowego, worki śmieci i resztki szkieletów rzeźnego bydła, którego nie można było oczywiście usunąć pod ogniem karabinów.

17 maja o dziewiątej rano zgromadził się duży tłum oczekujący przyjazdu delegatów prezydenckich pod przywództwem Bradleya Pattersona. Kiedy przybyli, poproszono wszystkich z wyjątkiem Pattersona o pozostanie w śmigłowcu. Wodzowie chcieli zadać mu kilka pytań dotyczących uprawnień, z jakimi przyjeżdża i nie uczynili tajemnicy z niezadowolenia z obecności w jego towarzystwie ludzi z BIA i Departamentu Spraw Wewnętrznych. Patterson odpowiedział wodzom mówiąc, że prezydent nakazał wszystkim negocjat o rom złożyć sprawozdanie ze spotkania.

Tradycyjni przywódcy rozpoczęli spotkanie modlitwą Siuksów. Później zaczęli przemawiać Indianie wyjaśniając, jakie skutki dla rezerwatu i tradycyjnych ludzi miał rząd tego typu, jak Wilsona. Pani Bobby Greenberg, prawnik, w milczeniu słuchała skarg Indian. Głównym zarzutem było, że wodzowie i inni Oglalowie mają wstręt dla marionetkowej rady plemiennej BIA i są przygotowani do uczynienia wszystkiego, co okaże się konieczne dla przywrócenia władz plemiennych pochodzeni a indiańskiego.

Wszyscy obecni Indianie, od Fools Crowa do pani LaMonte wyrażali taką wolę i mówili, że Ustawa o Reorganizacji Indian z 1934 roku nic nie mówi na temat formy rządu, co oznacza, że Narodowi Siuksów zarezerwowano prawo do samorządu. Jeden po drugim przywódcy zwracali uwagę na petycję z tysiącem czterystoma podpisami, wzywając ministra spraw wewnętrznych do przeprowadzenia referendum w sprawie zmiany plemiennej konstytucji. Ja także wezwałem władze do wyrażenia zgody i przeprowadzenia referend u m dotyczącego władz plemiennych.

W czasie spotkania uchwalono szereg rezolucji. Wezwano władze do wypełnienia traktatowych zobowiązań, do zawieszenia w czynnościach rządu Wilsona do czasu zakończenia śledztwa oraz przeprowadzenia śledztwa w sprawach Indian na pełną skalę. Inna rezolucja wzywała prezydenta do ustanowienia prezydenckiej komisji traktatowej dla zbadania realizacji traktatowych zobowiązań. Rezolucja ta podkreślała między innymi, że Komisja Roszczeń Indiańskich (Indian Claims Commision) marnow a ła miliony dolarów na zapewnienie Indian o istnieniu tych traktatów i opłacanie plemionom wynajmu białych ekspertów mających zeznawać przeciwko władzom. W całym świecie nie ma drugiego takiego sądu jak ICC, który używając rządowych pieniędzy przeciwko rządowi graniczy z komedią. Fakt, że w skład komisji wchodzą tacy ludzie, jak Arthur Watkins, sławny z nienawiści do Indian były senator z Utah, śmieszność tę pogłębia. Gdyby całą tę farsę zastąpiła komisja traktatowa, Ameryka zyskała by sławę na uczciwości, a podatnicy zaoszczędziliby pieniądze.

Prezydencka grupa negocjacyjna wyjechała, żeby ocenić to, co usłyszała, przyrzekając, że spotka się z nami ponownie 30 maja. Zamiast tego przysłano tylko list, dostarczony przez szeryfa Mattowi Kongowi, przewodniczącemu radu traktatowej. List, na firmowym papierze Białego Domu, był obrazą inteligencji Siuksów. Kwestionował on potrzebę istnienia komisji traktatowej, a faktycznie stwierdzał, że nie widzi on w ogóle takiej potrzeby.

Traktatowa rada wodzów wyznaczyła siedmiu ludzi, aby odpowiedzieli na ten list. Odpowiedź w pełni wyjaśniała, w oparciu o przepisy prawa, praktyczna niezbędność prezydenckiej komisji traktatowej i skierowana była bezpośrednio do wiadomości prezydenta.

Na początku lata w związku ze sprawą Wounded Knee oskarżonych było czterystu dwudziestu ośmiu ludzi. Większość z nich dzięki umiarkowanym kaucjom znajdowała się na wolności, lecz sumy ustanowione dla faktycznych lub wyimaginowanych przywódców okupacji były astronomiczne - sto dwadzieścia trzy t y siące dolarów dla Russella Meansa, sto pięćdziesiąt tysięcy dolarów dla Pedra Bissonette`a, oskarżonego już o bójkę z urzędnikiem federalnym będącym po służbie, trzydzieści pięć tysięcy dolarów dla Crow Doga. Zespół prawniczy AIM, kierowany przez Ramona R u bideaux przez cały miesiąc pracował nad wydostaniem przywódców AIM i Oglalów z więzienia i umożliwienia im publicznego wyłożenia swoich racji.

Siedmiu czy ośmiu przywódców protestu znajdowało się w więzieniu przez blisko miesiąc, zaś Means, aresztowany jako pierwszy z głównych przywódców, przebywał tam trzydzieści dziewięć dni. Warunki zwolnienia go za kaucją zakazywały mu powrotu do rezerwatu lub opuszczenia Dakoty Południowej.

Wkrótce po uwolnieniu go, Means zarzucił szeryfom wandalizowanie wioski i próbowanie zrzucenia winy za to na aktywistów. Ale nikt z prasy nie interesował się nim za bardzo, dopóki nie miał w ręku broni i jego oświadczenie zyskało dużo mniejszy rozgłos, niż najmniejszy jego gest podczas okupacji Wounded Knee.

W Pine Ridge, pod nosa mi znajdujących się tam wciąż urzędników federalnych, działali zuchwale "goons" Wilsona. Z szybkością stu mil na godzinę ścigali oni na Szlaku Big Foota ciężarówkę wioząca Indianki, dopóki nie osiągnęła ona Pine Ridge i nie zatrzymała się naprzeciwko post erunku policji.

- Goons Wilsona są za nami - krzyknęła jedna z kobiet do przechodzącego szeryfa.

- Nie nazywaj ich "goons" - odparł szeryf.

- Oni grozili nam bronią. Czy zamierzasz coś zrobić w związku z tym? - zapytała Indianka.

- No cóż, najpierw muszę usłyszeć ich wersję całej tej historii. - odpowiedział szeryf.

W lipcu kościół Najświętszego Serca, który przetrwał karabiny maszynowe i rakiety okresu dwumiesięcznej okupacji, został doszczętnie spalony. Ludzie z rezerwatu, którzy popierali AIM twierdzili, że zrobili to ludzie Wilsona. Dziury po federalnych pociskach kalibru 0,50, które widać było na kościele, stanowiły milczące oskarżenie władz. Niektórzy uważali, że pożar spowodowany został podpaleniem mającym ukryć oskarżające zniszczenia bitewne. Wie l kokalibrowe karabiny maszynowe nie są raczej używane w niewielkich, wewnętrznych zamieszkach.

Ojciec Paul Manhart, jezuicki duchowny z kościoła powiedział, że zostaje w Wounded Knee i będzie zbierał fundusze na odbudowę kościoła. Pani LaMonte, sama prawie pozbawiona środków do życia, powiedziała, że mu pomoże.

- Jadę do Wounded Knee modlić się za wiele - powiedziała. - Będę się także modliła nad grobem Franka Clearwatera. Pani Clearwater powiedziała mi, że chciałaby tu zamieszkać, aby być blisko miejsca, w którym to wszystko się wydarzyło, a ja powiedziałam jej, aby przyjechała i żyła razem ze mną, żebyśmy mogły być razem ze sobą. Widzicie, Indianie nie mają wiele, ale jeżeli w ogóle coś mamy, to lubimy się tym dzielić.

 

 

ATAKI NA AIM

Z początku ludzie z Pine Ridge i Rosebud całkowicie popierali cele AIM, nawet jeżeli mieli wątpliwości co do jego metod. Ale wielu było przerażonych zniszczeniami w Wounded Knee, tak obszernie i entuzjastycznie rozgłaszanymi przez rządowych urzędników. Żaden z dziennikarzy n ie wydawał się być wystarczająco bystry, aby uświadomić sobie, że większość zniszczeń stanowiła rezultat walk, oraz że samochody wywożące śmieci czy gaszące pożary nie były ludziom dostępne pod bezpośrednim ogniem ciężkich karabinów maszynowych i M-16.

- N ie jesteśmy głupi - powiedział Means jednemu dziennikarzowi. - Jak moglibyśmy być tak tępi, żeby zrobić cos takiego naszym ludziom, którzy nas popierali.

Środki masowego przekazu zaatakowały AIM i wszystkich indiańskich aktywistów w to krytyczne miejsce. Jedna z publikacji, "wysmażona" przez dwóch dziennikarzy z agencji UPI po ich wyprawie do rezerwatu, miała być chyba próbą zrzucenia raz na zawsze z dziennikarzy rządowych oskarżeń o zbytnie sprzyjanie militantom. Ten klejnot nieobiektywnego dziennikarstw a cytował obszerne trzy źródła: białego ranczera, karmiącego swoje bydło indiańską trawa w oparciu o wyjątkowo korzystna umowę, katolickiego księdza z misji wspieranej pocztowymi przekazami pieniężnymi przez listę naiwniaków i nie kogo innego, tylko samego Dicka Wilsona. W całym artykule nie było ani jednego słowa jakiegokolwiek przywódcy AIM. Jedynym oświadczeniem kogoś, kto nie był zainteresowany możliwie największym poniżeniem AIM, było stwierdzenie Ramona Rubideaux; "Dick Wilson powinien być postawiony pod murem i rozstrzelany!".

Kiedy niezależny dziennikarz zapytał uprzejmego zazwyczaj Rubideaux o ten cytat UPI, Rubideaux odparł:

- Jest on oczywiście wyjęty z kontekstu, to tylko niewielka część tego, co powiedziałem. Ale tak właśnie uważam. Dick Wilson jest dyktatorem.

Ale incydentem, który zredukował sympatię dla AIM do najniższego poziomu było postrzelenie Clyde1a Bellecourta. Carter Camp, aktywista aresztowany za postrzelenie został wybrany na konwencji w Oklahomie przewodniczącym AIM na kilka dnia przed rzekomym oddaniem przez niego strzału z trzydziestki ósemki w brzuch Bellecourta.

Postrzelenie nastąpiło w rezerwacie Rosebud, gdzie Camp, Bellecourt, Means i inni aktywiści przebywali z przyjaciółmi. Od paru miesięcy przywódcy AIM byli zaniepokojeni, ponieważ sądzili, że ktoś znajdujący się wysoko w strukturze AIM jest informatorem. Jednego rządowego szpiega, Chicano pozującego na Indianina, ujawniono już wcześniej. Ale kolejne wypadki zdawały się potwierdzać, że inni informatorzy nadal pozostają na wolności, a z szeregu przyczyn podejrzenie padło na Campa.

Dla innych przywódców AIM Camp był postacią stosunkowo mało znaną, chociaż większość z nich była znajomymi - choć nie zawsze przyjaciółmi - od trzech, czterech lat. George Mitchell, współzałożyciel AIM, patrzył na Campa z ukosa i uważał go za nadmiernie gwałtownego zapaleńca.

- Nikt o nim nie słyszał przed Szlakiem Złamanych Traktatów - przypominał Mitchell po postrzeleniu. - Zdaje się, że mówił, że był w wojsku kierowcą czołgu, a wychował się w Ka lifornii.

Między innymi Mitchellowi nie podobał się błyskawiczny refleks Campa przy sięganiu po broń przy najmniejszej prowokacji. Już przedtem groził paru ludziom, w tym jednej z prawnych opiekunek Szlaku, i to bez szczególnego powodu. Nieudane wysiłki innych przywódców, zmierzające do usunięcia go, lub poddania kontroli, wskazywały na jedna z największych słabości AIM - brak wewnętrznej dyscypliny.

25 sierpnia, podczas pobytu w Rosebud, Camp wykonał swój numer z bronią w stosunku do klienta stacji obsługi w Mission, w Dakocie Południowej i został aresztowany przez policjanta BIA. Szybkość, z jaka powrócił na ulicę, dosłownie w parę godzin, wzmogła podejrzenia innych przywódców AIM. 26 sierpnia Camp pokłócił się z Clydem Bellecourtem, a dobrze zbudowany Indianin Chippewa odebrał Campowi broń i wyrzucił go z kwatery AIM.

Następnego dnia Camp powrócił razem z dwoma przyjaciółmi do domu, w którym spali Bellecourt i Means. Camp wezwał Bellecourta, aby wyszedł na zewnątrz. Chwilę później Means i inni w domu usłyszeli pojedynczy strzał, a Bellecourt wpadł do środka trzymając się za brzuch, z krwią przeciekająca mu przez place. Means i inni natychmiast zabrali go do szpitala baptystów w Winner, dużym mieście białych w rezerwacie. Po czterogodzinnej operacji lek a rze usunęli z jego ciała pocisk kalibru 0,38. Kula nie naruszyła żadnych życiowych organów z wyjątkiem trzustki.

Tymczasem Camp, ni uzbrojony, został zatrzymany przez policję. Oskarżono go o napad z niebezpieczna bronią.

Bellecourt był leczony przez doktora Constance Pinkermana, anestezjologa o krwi Indian Cherokee i Choctaw, oraz przez Crow Doga, który jako "medicine man" AIM zajął się nim, kiedy już biali lekarze usunęli kulę. Biały chirurg, który tego dokonał, donosił, że otrzymywał gniewne telefony o d białych, którzy krytykowali go za uratowanie życia Bellecourt owi. Administracja szpitala rozważała później usunięcie poważnie rannego przywódcy AIM, ale została powstrzymana protestami personelu medycznego.

Inni przywódcy AIM, w tym Russell Means i Vern on Bellecourt, trzymali w szpitalu straż w obawie przed możliwością jeszcze jednej próby morderstwa. Means ogłosił, że postrzał stanowił część federalnego spisku mającego na celu zabicie lub zdyskredytowanie przywódców AIM.

- Wiedzieliśmy o zbliżaniu się tego, ale nie oczekiwaliśmy, że nastąpi to aż z tak bliska. - powiedział.

Ci, którzy wycofali się z AIM, rozczarowani tym wszystkim, tłumaczyli to sobie jako jeszcze jedną kłótnię o pieniądze i władzę.

W drugim dniu szpitalnego czuwania Means i Bellecour t zostali aresztowani za udział w awanturze w sądzie Okręgu Custer, która poprzedzała Wounded Knee. Means został odwieziony do okręgowego sądu hrabstwa Custer na przesłuchanie. Domagał się tam, aby jego kaucja, wynosząca piętnaście tysięcy dolarów, został a zredukowana; został tam jednak aresztowany ponownie i dołożono mu jeszcze do kaucji dziewięćdziesiąt tysięcy dolarów. W końcu obniżono ją do dziesięciu tysięcy dolarów i Means został zwolniony za kaucją. Stał wtedy w obliczu maksimum stu osiemdziesięciu lat więzienia za incydenty w Wounded Knee i Custer, a jego oskarżenia obejmowały włamanie, kradzież, napad, opór wobec urzędników federalnych, podpalenie, posiadanie nierejestrowanej broni, kradzież pojazdu samochodowego i konspirację.

Ponieważ Means, obaj Bellecourtowie i Camp, czyli ostrze zbrojnego protestu, zostali wyłączeni z obiegu, Leonard Garment, prawnik z Białego Domu, zdecydował się odwołać zapowiedziane wcześniej na wrzesień spotkanie z przywódcami tradycjonalistów i AIM.

Clyde Bellecourt przys zedł do siebie po przydługim pobycie w szpitalu i odmówił zeznań przeciwko Campowi mówiąc, że spędził w zakładzie poprawczym i więzieniu czternaście i pół roku i nie mógłby tego zrobić nikomu innemu. Ale Krajowa Rada Kościołów cofnęła Campowi kaucję za os k arżenia związane z Wounded Knee, więc i tak trafił do więzienia.

Postrzał i wynikłe z tego aresztowanie nie tylko ułatwiły rządowi ignorowanie obietnicy spotkania się z przywódcami Indian, ale odstręczały także wielu Indian i nie-Indian, którzy wcześniej sprzyjali AIM. Kilka grup z Nowego Jorku, które przyrzekły ustnie, że wspomogą finansowo AIM, wycofało swoje oferty natychmiast po ogłoszeniu wiadomości o postrzale. W Dakocie Południowej George McGovern przygotował się do senackich wyborów 1974 roku i at a kował AIM jako "narwanych artystów, którzy eksploatują problemy Indian dla egoistycznych potrzeb" oraz "gwałcicieli prawa". Oskarżył on też AIM, że twierdząc, iż działają oni w duchu doktora Martina Luthera Kinga (odrzucającego przemoc przywódcy ruchu mur z yńskiego z lat sześćdziesiątych - przyp. M.N.), znieważają jego pamięć. Choć mogło to stanowić nawiązanie do podróży czcigodnego Ralpha Abernathy (następcy doktora Kinga, zastrzelonego przez zamachowca - przyp. M.N.), to było to oświadczenie karkołomne, g d yż żaden z przywódców AIM nie powoływał się nigdy na ducha doktora Kinga. Uznanymi bohaterami AIM byli zawsze Indianie - Tecumseh, Crazy Horse, Sitting Bull, Wódz Józef i setki innych, którzy w przeszłości zginęli w walce o wolność Indian. Nawiązanie do d o ktora Kinga było fałszywą piłką, nędzną próbą pozyskania głosów białych konserwatystów przez służenie ich obawie przez AIM oraz uprzedzeniem wobec Indian i czarnych.

 

 

PRAWO I BEZPRAWIE

Podczas, gdy inni prawnicy i przywódcy AIM rywalizowali o popularno ść, cały ciężar faktycznych komplikacji prawnych wynikających z oskarżeń przeciwko aktywistom w Wounded Knee spadł na zespół prawników kierowany przez Ramona Rubideaux (Wounded Knee Legal Defense / Offense Team). Rubideaux, który służył jako negocjator po d czas okupacji Wounded Knee i był na krótko aresztowany za posiadanie pistoletu kalibru 0,38, był nie mniej interesująca postacią, niż niektórzy z bronionych przez niego militantów. Cichy, smutnooki mężczyzna, mający przodków Siuksów i Francuzów, dzięki ws p aniałemu wzrokowi był podczas II wojny światowej obserwatorem na niezwyciężonych na włoskim froncie nocnych samolotach P-61. Zwolniony jako porucznik, został usunięty z sali tanecznej w Dakocie Południowej, ponieważ był Indianinem. To właśnie, jak mówił, z adecydowało o tym, że poświęcił się karierze prawnika i zaczął studiować prawo w Waszyngtonie. Niezależnie od członkostwa w licznych zwykłych klubach i organizacjach białych businessmanów , poświęcał się coraz bardziej indiańskiemu aktywizmowi i indiańskie j religii.

Na Rubideaux a, który był dobrze zorientowany w tym, jak się maja sprawy w konserwatywnej Dakocie Południowej, spadła niewdzięczna rola bufora między antyindiańskimi białymi z Dakoty Południowej, a często antybiałymi przywódcami AIM.

- Miałem do czynienia z paroma maniami wielkości, ale AIM - to szczyt - powiedział Rubideaux.

Dodał, że nie bardzo lubi niektórych swoich podopiecznych. Banks, jak mówił, jest najlepszy i najbardziej skłonny do porozumienia się z całej bandy.

- Jest człowiekiem o bardzo szerokich horyzontach. Widzę przez nim wielka przyszłość. Means jest uczciwy, ale także zbyt wojowniczy. Zorganizowałem mu obiad, na którym miał przemówić do businessmanów z Rapid City, a on powiedział, że jeżeli do 1976 roku nie odzyskamy Czarnych W z górz, to on odbierze je z bronią w ręku. Ludzie, nie można mówić takich rzeczy w Dakocie Południowej, przecież ci faceci także mają broń! Już myślałem, że ktoś zastrzeli nas od razu na miejscu!

Tymczasem w rezerwatach trwały prześladowania ludzi z AIM. W lipcu Clarence i Vernal Cross oraz William Spotted Eagle spali w zaparkowanym samochodzie. Zostali obudzeni przez policję BIA i w trakcie aresztowania ich indiański policjant strzelił dwukrotnie do Vernela Crossa, a następnie obezwładnił środkami chemiczn y mi. Jego brat Clarence został poważnie ranny i zmarł w kilka tygodni po strzelaninie. Sprawa nie zyskała prawie żadnego rozgłosu.

Typ prawa i porządku, jaki musieli tolerować ludzie z Pine Ridge można by podsumować cierpieniami pani Agnes LaMonte, której syn został zabity w Wounded Knee.

W drugiej połowie września biała policjanta z hrabstwa Custer wtargnęła bez sprzeciwu ze strony policji BIA do rezerwatu i rozpoczęła aresztowania wszystkich podejrzanych o udział w podpaleniach w Custer w lutym. Jedną z córek pani LaMonte zabrano prosto z mieszkania. Biała policja, działając w rezerwacie nielegalnie, nie pozwoliła jej nawet założyć butów przez wywleczeniem jej do więzienia. Pani LaMonte mniej martwiła się o oskarżenia niż o to, że jej córka mogłaby zostać pobita lub zgwałcona przez białych policjantów - obawa częsta w Pine Ridge. Jej córka została później zwolniona za kaucją.

21 października pani LaMonte i jej siostra, panią Jenny Leading Fighter, siedziały w samochodzie na znaku stopu w mieście Pine Ridge. Samochód z trzema przypuszczalnymi bojówkarzami Wilsona uderzył ich samochód w bok, raniąc obie kobiety. Pani Leading Fighter przebywała dwa dni w szpitalu. Pani LaMonte odmówiła zabrania jej do szpitala i poprosiła o odwiezienie jej do domu. Policja z abrała z samochodu napastników trzy strzelby, a w bagażniku znaleziono jeszcze pięć dalekonośnych strzelb, wyposażonych w teleskopowe lunetki. Trzej mężczyźni zostali uwolnieni bez żadnych oskarżeń.

- Myślę, że było to rozmyślne - powiedziała o kolizji pani LaMonte. - Oni wszyscy byli bojówkarzami. Pili całe popołudnie.

- Jeżeli to my weźmiemy broń, to natychmiast wezmą nas do więzienia - powiedziała nagle jedna z jej córek. - Ale oni - nie, zostaną na wolności, tak jak tym razem.

Wiele innych incydentów i prześladowań było mniej subtelnych. Na kilka tygodni przed wypadkiem pani LaMonte dziewięcioletnia Mary Ann Little Bear została trafiona w twarz pociskiem rewolwerowym, kiedy jadąc z ojcem samochodem opuszczali miejsce spotkania rady plemiennej. Jej ojci e c pojechał do Pine Ridge i poskarżył się policji BIA wskazując na dom, z którego padł strzał. Wewnątrz znajdowało się trzech zwolenników Wilsona. I znowu nie było aresztowań. Mary Ann Little Bear straciła jedno oko.

W maju, tuż po zakończeniu okupacji, Frank Fools Crow, siedemdziesięciu ośmioletni "medicine man" zaprzyjaźniony z AIM, był śledzony, kiedy wyjechał ze swego domu. Samochód z trzema sympatykami Wilsona uderzył w tył samochodu Fools Crowa, kiedy wjeżdżał na stację benzynową.

Severt Young Bear, znany sympatyk AIM, tak często był budzony w nocy przez strzały skierowane w jego dom, że musiał prosić przyjaciół o conocną wartę z naładowaną bronią. Policja BIA nigdy nikogo nie spostrzegła.

Bez żadnych aresztowań, bez żadnych oskarżeń. Dosłownie tuziny takich i podobnych pobić, niszczenia własności i gróźb zbyt licznych aby je wymienić. Ale punkt zwrotny nadszedł wraz z zabiciem Pedro Bissonette`a.

Bissonette, trzydziestotrzyletni były bokser z klubu Golden Gloves, był przywódcą Stowarzyszenia Praw Obywatelskich Oglalów (Oglala Civil Right Association), które zaprosiło AIM do Pine Ridge, przyspieszając okupację Wounded Knee. Wielu ludzi znajdowało się pod wrażeniem jego uprzejmości, ale najprawdopodobniej z powodu swojego zaangażowania musiał nie raz m ieć do czynienia z plemienną policją. 17 października został zastrzelony przez policję BIA na blokadzie drogowej.

Według policji BIA został zabity, gdy sprzeciwiał się aresztowaniu go w oparciu o dwa listy gończe, jeden z Wounded Knee, a drugi związany z wystrzałem w powietrze podczas awantury w barze.

Wersja aktywistów, krążąca wśród ludzi z rezerwatu mówiła, że Bissonette był ścigany przez policje BIA, która strzelała do niego. On także oddał strzał i uciekł. Później, jak mówili Indianie, został schwytany przechodząc przez blokadę drogową. Aktywiści oskarżali, że policja przewróciła go i oddała siedem strzałów w jego pierś. Radykalny obrońca Mark Lane, współpracujący z AIM, mówił, że widział rany w piersi Bissonette`a, i że zostały one oddzielnymi wystr z ałami z pistoletu. Ale doktor W.B. Brown, patolog, który przeprowadził oględziny ciała w Scotts Bluff, w Nebrasce, powiedział, że śmierć spowodowana została przez pojedynczy strzał z broni krótkiej.

- Znalazłem siedem ziaren - powiedział doktor Brown. - Były to odłamki, a nie kule karabinowe czy pistoletowe. Siedem ziaren to normalny ładunek w tego typu naboju.

Około czterdziestu osób zgromadziło się nad trumna Bissonette`a spoczywającą w tipi naprzeciw domu jego matki, trzy mile od Pine Ridge. Rząd ubiegał się o nakaz sądowy zabraniający przywódcom AIM udziału w pogrzebie, ale sędzia federalny odmówił. Na żałobnej mszy rzymskokatolickiej matka Pedra, Suzie, siedziała obok Russella Meansa i jego braci - Teda, Dale`a i Billa. Dennis Banks, który powrócił już do Stanów Zjednoczonych, otrzymał od Delmara Eastmana, specjalnego urzędnika z policji BIA, zakaz wstępu do rezerwatu pod groźba natychmiastowego aresztowania. Procesja pogrzebowa Indian skierowała się więc ku granicy rezerwatu, aby Banks mógł spojrzeć n a ciało Pedra. Usiadł na chwilę obok otwartej trumny, wpatrując się w twarz Bissonette`a, zmian procesja ruszyła dalej.

Trzy dni po śmierci Bissonette`a dwóch policjantów BIA zatrzymało samochód wypełniony młodymi Siuksami. W trakcie przepytywania osób znajdujących się wewnątrz obok przejechał szybko drugi samochód, z którego padły strzały. Obaj policjanci BIA zostali ranni. Samochód z napastnikami uciekł. W ciągu następnych kilku dni szereg policjantów BIA donosiło, że ich domy były ostrzeliwane.

10 list opada Philip Little Crow, zwolennik AIM, został pobity na śmierć przez rzekomego zwolennika Wilsona, którego oskarżono o zabójstwo. 15 listopada Pat Hart, przyjaciel Bissonette`a, został postrzelony w brzuch przez nieznanego snajpera, a jego operacja trwała dziesięć godzin. 20 listopada Allison Little Fast Horse, piętnastoletni sympatyk AIM, został odnaleziony martwy, w przydrożnym rowie, z kula w sercu.

 

 

ZMIANY W KRAJU INDIAN

W całym kraju Indian coś się działo. W połowie sierpnia Departament Sprawiedliwości ogłosił powstanie Biura Indiańskich Praw (Office of Indian Rights), specjalnego działu Departamentu Sprawiedliwości, dla ochrony i pielęgnowania obywatelskich praw Indian.

Urzędnicy Departamentu Sprawiedliwości, pozornie pragnący podtrzymać rozpadający się frazes mówiący, że gwałt jeszcze nigdy niczego nie rozwiązał, twierdzili, że Biuro Indiańskich Praw działało już na długo przed Wounded Knee. W rzeczywistości jego genezy można by równie dobrze poszukiwać w czasach, kiedy Ojciec Theodore Hesburg h zrezygnował z funkcji przewodniczącego federalnej Komisji Praw Obywatelskich, a szereg innych urzędników wydało oświadczenia krytykujące politykę praw obywatelskich stosowana w stosunku do Indian.

Większość aktywistów nie złożyła zbyt wielu akcji w nowym Biurze Indiańskich praw. Jego kierownik, Carl Stoiber, zbadał wiele skarg przeciwko bojówkarzom Wilsona zaraz po Wounded Knee nadużycia, których skargi te dotyczyły, nie uniknęły. Ramon Rubideaux stwierdził stanowczo, że Biuro Indiańskich Praw jest podob n a do reklamowej wystawy próba stłumienia słusznego śledztwa przez pozarządowe źródło.

Ale nadchodziły też i inne zmiany. 16 sierpnia 1973 roku Izba Reprezentantów przegłosowała głosami czterysta cztery do trzech odwołanie katastrofalnej w skutkach polityki ograniczania Menominee ze Stanu Wisconsin, kroku o który spokojni Indianie ubiegali się - bez skutku - od czasu ciemnych dni administracji Eisenhowera.

- Chodziło o to, by uczynić Indian tak białymi, jak to tylko możliwe, a następnie zerwać z nimi stosunki na szczeblu federalnym - powiedział Lloyd Meeds, demokrata ze stanu Washington. Dodał on, że faktyczne rezultaty doprowadziły Indian Menominee "na skraj katastrofy".

Źródła kongresowe stwierdzały, że kroki w kierunku odwołania ograniczenia innych plemion mogą być trudniejsze, ponieważ ziemie innych ograniczanych plemion zostały rozdzielone pomiędzy poszczególnych członków tych plemion; Indianie Menominee byli zorganizowani jak korporacja, a ich plemienne ziemie pozostały mniej więcej nie tknięte.

22 gr udnia decyzja w sprawie Indian Menominee została oficjalnie podpisana przez prezydenta Nixona. W pisemnym oświadczeniu stwierdził on, że decyzja ta stanowi wyraźne odejście od polityki przymusowego ograniczania plemiennego statusu Indian. Dodał też, że In d ianie Menominee nie poddali się ograniczeniu dobrowolnie, oraz że wyraża swoje uznanie dla plemienia i jego przywódców za "przekonanie i upartość w posługiwaniu się narzędziami procesu politycznego". Nie wspomniał on, że Indianie Menominee i inni starali s ię odwołać ograniczenia przez prawie dwadzieścia lat przed Wounded Knee II.

We własnym stanie kongresmana Meedsa obrońcy federalni rozpoczęli w Sadzie Najwyższym starania w celu zakazania wędkarstwa sportowego w Puyallup River, co umożliwiłoby miejscowym Indianom zdobycie odpowiedniej ilości ryb na pożywienie. Departament Myślistwa Stanu Waszyngton upierał się przy swoim zakazie indiańskiego rybołówstwa sieciowego pstrąga stalowogłowego, dając zgorzkniałym Indianom bodziec do pytań, czy ryba ta przybyła d o Ameryki na "Mayflower". Sądy stanowe utrzymywały, że wędkarstwo sportowe pozostawia tylko tyle ryb, ile niezbędne jest do przetrwania gatunków. Obrońcy ludu Puyallup starali się odwrócić dziwaczna logikę, która stawiała prawo bogatych białych do zabijani a ryb dla zabawy przed traktatowymi prawami Indian do jedzenia.

W rozległym rezerwacie Indian Navajo przywódcy plemienni odzyskali wreszcie kontrolę nad władzami szkolnymi do stopnia, który pozwalał na odrzucenie przestarzałych regulaminów, zakazującym dziewczętom noszenia spodni, nawet jeżeli musiały jeździć godzinami nieogrzewanymi autobusami szkolnymi. A w Oklahomie, gdzie konserwatywne władze szkolne wyrzucały ze szkół indiańskich chłopców odmawiających obcięcia długich włosów, rodziny tych chłopców za c zęły domagać się przekazania im funduszy, które kongres przeznaczył na dotacje dla szkół publicznych, które kształciły Indian. Indiańskie rodziny zarzucały, że fundusze te są marnowane w szkołach, w których zakazuje się Indianom swobodnego wyrażania ich k ultury.

W Nowej Anglii zmiany następowały po cichu, tak że zauważalne były tylko dla Indian i potomków Pielgrzymów. Od 1970 roku, kiedy to Means rozpoczął swoja karierę i zapoczątkował nową indiańską tradycję przez szturmowanie okrętu "Mayflower II" i kopanie piasku na skale Plymuth, Dzień Dziękczynienia stał się Narodowym Dniem Żałoby Indian, dniem, w którym przybywali oni do Plymuth i mówili dziennikarzom i rodzinom z "Mayflower", że wcale nie czują się wdzięczni za przybycie białego człowieka. W 1971 ro k u Indianie maszerowali spokojnie w drobnej mżawce, ale zostali wykorzystani przez wietnamskich weteranów do demonstracji przeciwko wojnie. W 1972 roku, na kilka tygodnie po Szlaku Złamanych Traktatów, Indianie z Nowej Anglii szturmowali "Mayflower II", po d obnie jak Means w 1970 roku, zrywając flagi i skacząc po skale Plymuth.

Ale w 1973 roku wydarzyło się cos nieoczekiwanego, bowiem rodziny z "Mayflower", które przez trzy ostatnie Dni Dziękczynienia desperacko starały się lekceważyć wrzeszczących, skaczących i zrywających flagi i szturmujących statek Indian, teraz zmieniły sposób postępowania. Zaprosiły one Indian na uroczystości kościelne do Kościoła Pierwszej Parafii, gdzie Indianin Passamacuoddy, Wayne Newell, wygłosił kazanie.

- Myślę, że błogosławieństwa, które Bóg dał nam wszystkim, zostały przez nas zepsute, tak że to, co kiedyś było błogosławieństwem, dziś stało się rzeczami, które być może zniszczą ten Naród, jeżeli ponownie nie rozważymy ich wartości - mówił Newell w czasach, gdy w całym kraju zac z ęto odczuwać pierwsze wstrząsy kryzysu energetycznego.

Cokolwiek by wtedy nie myśleli potomkowie Pielgrzymów, to jednak słuchali pokornie.

W grudniu 1973 roku, kiedy zbliżała się rocznica Wounded Knee, działo się naprawdę wiele. 5 grudnia Senat przeprowadził ustawodawstwo ustanawiające komisję do Przeglądu Amerykańskiej Polityki Indiańskiej (American Indian Policy Review Commision) w celu przestudiowania prawnego i historycznego podłoża unikalnych stosunków pomiędzy Indianami a rządem federalnym i przygo towania zasadniczej reformy w tej dziedzinie.

Prawodawstwo to, przesłane następnie do Izby Reprezentantów, przedstawione zostało przez senatora Abourezka. Przewidywało ono komisję złożoną z przedstawicieli obu izb Kongresu (niższej - Senatu i wyższej - Izby Reprezentantów - przyp. M.N.) oraz pięciu członków indiańskiej społeczności.

Jak na ironię, kiedy Abourezek przedstawił tak potencjalnie ważne prawodawstwo, McGovern, w Dakocie Południowej, opowiadał białej społeczności w stanowych college`ach, że indiańskie traktaty są świstkami papieru. Wystąpienie McGoverna ignorowało także istnienie działającej od 1964 roku Komisji Roszczeń Indiańskich (ICC).

Przez cały 1973 rok Biuro do Spraw Indian stanowiło cel ataków ze wszystkich stron, od Means i Banksa do senatorów Kennedy`ego i Barry Goldwatera, ale rzadko spotykały się z odpowiedzią. Było tak, ponieważ od grudnia 1972 roku, kiedy to minister spraw wewnętrznych Roger Morton zmusił do rezygnacji Louisa Bruce`a i jego zastępcę Johna C.Crowa, BIA było hydrą bez scentralizowanej władzy. Przez cały ten rok w roli przewodniczącego występował Marvin Franklin, nafciarz z Oklahomy, mający niewiele związków z Indianami, ale wiele związków z republikanami. Franklin oświadczał często i publicznie, że nominacja taka mogła b y wywołać kolejne powstanie na skalę Szlaku Złamanych Traktatów.

W grudniu 1975 roku, prawie w roku po usunięciu Bruce`a i Crowa, na dające trzydzieści sześć tysięcy dolarów rocznie stanowisko komisarza do Spraw Indian zaprzysiężony został trzydziestoczteroletni Indianin Athabasca z Alaski, Morris Thompson. Był on młodym lokalnym kierownikiem BIA w Juneau, czwartym Indianinem i najmłodszym człowiekiem na tym stanowisku. W całym kraju Indianie zatrzymali się aby prześledzić i ocenić jego wystąpienie.

Jego pierwsza konferencja prasowa nie wydawała się być dobrą wróżba. Thompson stwierdził, że chciałby się spotkać ze wszystkimi Indianami, mającymi "uzasadnione", odpowiedzialne zamierzenia, ale powiedział też, że będzie się opierał też na radach takich uznany c h grup, jak NTCA. Nowy komisarz uchylił się od powiedzenia, czy uważa AIM za pomoc czy przeszkodę w działaniach na rzecz konstruktywnych przemian. W sumie nie wyglądało to na nic nowego.

 

 

NIEPEWNA PRZYSZŁOŚĆ

Biały Dom nigdy nie spotkał się z tradycyjnymi przywódcami Indian na ponownych negocjacjach w sprawie Traktatu Siuksów z 1868 roku. Leonard Garment, pełnomocnik Białego Domu, wysyłany zazwyczaj na rozmowy z opornymi Indianami, odszukał ustawę Kongresu, która w 1871 roku zlikwidowała zawieranie trak t atów z narodem Indian. Zawiadomił tradycjonalistów i militantów Siuksów, że od tamtej pory nie negocjuje się już traktatów i poradził im rozmawiać z różnymi komisjami kongresowymi. Tradycjonaliści Siuksów odparli, że nie prosili o negocjowanie nowych trak t atów, lecz zaledwie o wypełnienie tych, które obecnie obowiązują. Ale w tym czasie strzelby milczały już tak długo, że Waszyngtonowi znowu zaczynało być coraz trudniej wysłuchiwać spraw dotyczących Indian.

Co więcej, rządowi trudno było nie zauważyć spadającej po kapitulacji popularności AIM. Jedna z przyczyn tego zjawiska, oprócz niewątpliwego załamania psychologicznego, był brak natychmiastowych rezultatów. Niezależny od zlikwidowanej rady traktatowej Garmenta senator James Abourezek przeprowadził 16 cz e rwca przesłuchanie w Rapid City. Abourezek, demokrata z Dakoty Południowej, którego rodzina prowadziła dom towarowy, był znany ze swoich sympatii dla Indian i krytykowania Biura do Spraw Indian.

Jednym ze świadków zeznających przed Abourezkiem był Russell Means, zwolniony właśnie za kaucją po trzydziestu dziewięciu dniach spędzonych w więzieniu.

- Departament Sprawiedliwości nie robi nic - powiedział Means. - Sytuacja jest równie zła, jak przed okupacją, a to może tylko dać cierpiącym Indianom dodatkowe powody do ryzykowania swoim życiem.

Innym świadkiem był Charles Red Cloud, siedemdziesięcioletni tradycyjny starzec.

- Do rezerwatu, z przeznaczeniem dla naszych ludzi, przychodzi wiele pieniędzy. Nikt nie wie, co się z nimi dzieje. Nasi ludzie są biedniejsi niż kiedykolwiek. Tutejsi ludzie chcieliby wiedzieć, skąd wziąć następny posiłek. Nie maja żadnej przyszłości.

Poza porozumieniem, że Indianie są niezadowoleni z tego, co dzieje się po Wounded Knee, Abourezek wyrobił sobie także pogląd na to, jak działa BIA. Dostęp na przesłuchania strzeżony był przez groźnych umundurowanych policjantów BIA, siedzących w czterech samochodach i robiącym zdjęcia Indianom przychodzącym zeznawać.

- To jedna z najwymowniejszych rzeczy, jakie widziałem - powiedział Abourezek. - Ludzie boja się tu zeznawać, są zastraszenie przez policjantów BIA. Senator wywalił indiańską policje i skonfiskował jej film.

Zbadał on także parę osobliwości na liście osób uprawnionych do głosowania w Pine Ridge. W roku 1969 było tam trzy tysiące sto czterech uprawnionych do głosowania. Kiedy sympatycy AIM podpisywali petycję w sprawie zmiany plemiennej konstytucji, sądząc, że maja niezbędną liczbę podpisów BIA ogłosiło, że w 1973 roku było tam dziewięć tysięcy pięćset osiemnastu uprawnionych wybor c ów. Ponieważ rezerwat zamieszkuje tylko około jedenaście tysięcy osób, a granica wieku uprawniającego do głosowania wynosi wciąż dwadzieścia jeden lat, liczba ta uderzyła Abourezka jako szczególnie niezwykła. Wyciągnął z tego oczywisty wniosek.

- Wygląda na to, że BIA podwyższa i obniża ilość osób uprawnionych do głosowania kiedy chce. W tym przypadku BIA jest prawem samo dla siebie. Gdyby ktokolwiek we władzach zauważył te różnice podczas okupacji, to układ pokojowy mógłby uratować życie Franka Clearwatera i Buddy LaMonte`a.

Carl Stoiber z Departamentu Sprawiedliwości powiedział na przesłuchaniu, że od zakończenia okupacji Wounded Knee złożonych zostało pięćdziesiąt pięć skarg na pogwałcenie praw obywatelskich. Większość dotyczyła prześladowań i brutalności ze strony indiańskiej policji Dicka Wilsona lub jego bojówkarzy. Trzy sprawy przekazano Waszyngtonowi do rozpatrzenia, dwadzieścia jeden jest w trakcie rozpatrywania, a pozostałe odrzucono lub umorzono. Przewodniczący Dick, odczytując przygotowane wcześ n iej oświadczenie stwierdził pobożnie, że nic nie wie o żadnych prześladowaniach czy brutalności ze strony policji, a wszystko to wina chciwych białych ludzi. (...)

Obrońcy AIM zarzucali, że rząd posługuje się wybiórczo kodeksem karnym, oskarżając przywódców AIM i militantów Oglalów, ale nie bojówkarzy Wilsona oraz biernie przygląda się prześladowaniom aktywistów przez zwolenników Wilsona i białe władze spoza rezerwatu. W świetle braku reakcji na pobicia i ataki snajperów w rezerwacie Pine Ridge wyglądało na to, że prawnicy z Wounded Knee są na dobrej drodze, ale próba udowodnienia "prześladowania w złej wierze" nie powiodła się, gdyż obrońcom AIM zezwolono przedstawić tylko pięciu z dwudziestu świadków i to osłabiło sprawę.

Pomimo niezgrabnych działań rządu i panującej wśród urzędników federalnych epidemii choroby milczenia, Ruchowi Indian Amerykańskich nie powodziło się najlepiej. Sprawa indiańskich aktywistów nie zyskiwała na braku wewnętrznej spójności. Wyglądało na to, że nikt naprawdę nie wie, kto c o robi i dokąd zmierza AIM.

George Mitchell, teoretyk na wygnaniu, wyjaśniał w retrospekcji, że tworzył konstytucję AIM i inne jego dokumenty tak, aby każdy oddział AIM był autonomiczny. Zrobił tak, aby zapobiec dokładnie tym walkom frakcyjnym i działaniom w osobistym interesie, które rzeczywiście usunęły go z AIM. Inni przywódcy AIM, z sobie tylko znanych powodów, lekceważyli troskliwe plany Mitchella i stworzyli całą sieć krajowych biur, które doprowadziły do powstania nadętych osobowości i wielkiego zam i eszania. Po postrzeleniu Clyde Bellecourta Carter Camp został usunięty ze swego tytularnego stanowiska przewodniczącego i zastąpiony przez Johna Trudella, młodego Siuksa Santee, weterana marynarki wojennej. Trudell był jednym z przywódców koalicji Indian, którzy prowadzili akcję na Alkatraz po opuszczeniu wyspy przez Richarda Oakesa. Dziennikarze, którzy byli na Alkatraz, pamiętali go jako spokojnego, uprzejmego młodego człowieka, który czasem wolał pozwolić innym kierować sobą, niż sprowokować kłopoty. W o parciu o jego indywidualna osobowość uważano go za jednego z najlepszych ludzi w AIM, ale niewiele się o nim słyszało. Prasa wolała cytować Meansa, Banksa i Vernona Bellecourta, tak jakby każdy z nich był jedynym przywódcą AIM.

Tak więc kiedy Means ubiegał się o urząd w Pine Ridge, Vernon Bellecourt ślubował w Minneapolis przekształcić AIM w "organizację wychowawczą", mająca uczyć białych ludzi o pięknie indiańskiej kultury. W kilka tygodnie po tej pacyfistycznej w intencjach mowie Verna, w Tuscon, w Ariz o nie, ukazał się Banks i przysiągł skierować zmasowany ogień przeciwko rurociągowi na Alasce.

- Odpowiedź Indian na alaskański rurociąg biegnący przez indiańską ziemię uczyni z Wounded Knee piknik skautów - powiedział Banks. - Obecna sytuacja sprowokowana została przez przemysł naftowy, aby mógł on przejąć kontrolę nad cenami i zwiększać swoje dochody.

Mniej więcej w tym samym czasie, kiedy Banks ogłaszał wojnę z rurociągiem, Means stawiał się w Waszyngtonie, D.C., w Krajowym Klubie Prasowym, grożąc obchodo m dwusetlecia kraju.

- Jeżeli do 1976 roku sprawa traktatów nie zostanie sprawiedliwie załatwiona, planowane przez białych Amerykanów święto urodzinowe stanie się świętem nieszczęśliwym - powiedział.

Nie był to temat nowy. Means powiedział to samo podczas okupacji BIA, a Vern Bellecourt w parę tygodni po Szlaku Złamanych Traktatów wystąpił z groźbami "zapalenia zniczy na urodzinowym torcie Ameryki". Ale Wounded Knee i wypadki, które nastąpił, uwiarygodniły te groźby, tym bardziej, że po czwartym lipca 19 7 6 roku miały nastąpić tygodniowe obchody setnej rocznicy najdumniejszego święta Indian - Ostatniej Placówki Custera (25 czerwca 1876 roku połączone siły Siuksów i Czejenów rozgromiły nad rzeka Little Big Horn oddział generała Custera - przyp. M.N.).

W kil ka tygodni po wystąpieniu Meansa, Banks - także w Waszyngtonie - wydał proklamację wzywająca Indian do trzymania się z daleka od barów podczas świat Bożego Narodzenia.

- Wraz ze zbliżaniem się świąt białego człowieka narastać będzie nacisk na Indian w całych stanach zjednoczonych, aby kontynuowali samozagładę przy pomocy whisey białego człowieka - powiedział. - Alkohol jest główna przyczyną dziesiątkowania i niszczenia Indian. Bojkotujcie bary białego człowieka i inne źródła tej niszczycielskiej trucizny.

Tymczasem popularność organizacji w świecie Indian zmieniała się gwałtownie, osiągając apogeum w pierwszych dniach okupacji Wounded Knee i nadir (najniższy punkt) po postrzeleniu Clyda Bellecourta. Jesienią 1973 roku bardziej konwencjonalni przywódcy wyp r acowywali nowy sposób patrzenia na AIM widząc go takim, jakim jest - nie duchowym przewodnikiem czy krajowym lobby, ale ochotniczą armią ze wszystkimi zaletami i wadami wojskowej organizacji.

- Do tej pory mogliśmy tylko apelować do władz na wszelkie możliwe sposoby, a potem usiąść i czekać bez nadziei na to, że cokolwiek się wydarzy - powiedział jeden z członków krajowego kongresu Indian Amerykańskich (NCAI) - teraz możemy zawsze grozić, że wezwiemy AIM jako ostatnią deskę ratunku.

Pod koniec roku nadal p ozostawało tajemnicą, dokąd zmierza Ruch Indian Amerykańskich.

 

 

RUSSELL MEANS KONTRA RICHARD WILSON

Odkąd Russell Means powrócił z Cleveland do swojego domu w rezerwacie Pine Ridge i ogłosił, że będzie kandydował na przewodniczącego, pomiędzy nim i Wilsonem zaczął się konflikt. W listopadzie 1972 roku, podczas Szlaku Złamanych Traktatów, Wilson powiedział dziennikarzowi z "Minneapolis Tribune":

- To banda renegatów - nic, tylko banda pasożytów. Tutaj, w Pine Ridge, żyją kosztem moich biednych ludzi. To społeczne wyrzutki. Ich bezprawie, ich taktyka gwałtu, wyrabia nam wszystkim złą opinię.

AIM-owi było zapewne bardzo przykro, że wyrabia złą opinię panu Wilsonowi, gdyż mógł on to zrobić oczywiście bardzo dobrze sam. Nadużywanie przez niego plemiennych funduszy, zarządzaniem plemieniem bez budżetu, gwałceniem przez niego plemiennej konstytucji poprzez odmawianie zwoływania spotkań rady zgodnych z prawem plemiennym oraz grupa tzw. Goons - bojówkarzy, których utrzymywał dla zastraszenia oponentów wywoływały sprzeciwy nawet najspokojniejszych Indian.

Pierwsze spotkanie między Meansem a Wilsonem zakończyło się, kiedy pięciu pomocników Wilsona otoczyło przywódcę AIM na parkingu w Pine Ridge i próbowało go pobić. Means przerwał ich kordon i uciekł. 27 lutego, dwa dni po incydencie na parkingu, uzbrojone siły Siuksów Oglala i uchu Indian Amerykańskich zajęły wioskę Wounded Knee.

Wilson, główny cel tej inwazji, kompletnie oszalał. Zaczął namawiać swoja rodzinę i przyjaciół do wstąpienia do policji i przysięgał, że zebrawszy osiemset strzelb, pójdzie i zetrze w pył "pajaców" z AIM. Jego groźbami nikt się nie przyjmował. Zanim jeszcze zaczęła się okupacja Wounded Knee, ślubował osobiście obciąć Meansowi warkocze. Później mówił, że kiedy złapie Meansa, to ogoli mu gło w ę, ubierze w kobiecą suknię i wyrzuci poza granice rezerwatu tak, żeby już nigdy więcej nie wrócił. Kiedy indziej przysięgał, że wyrzuciłby wszystkich okupantów z Wounded Knee, gdyby tylko dostał pozwolenie z Waszyngtonu. Kiedy jeden z dziennikarzy zapytał Meansa co sądzi o jego groźbach, Means odparł spokojnie:

- Nie potrafię skomentować bredzeń pijanego paranioda.

Tymczasem Wilson nadal namawiał do gwałtu. W Pine Ridge kadłubowa rada Wilsona, pozbawiona sześciu z ośmiu przewodniczących okręgów wchodzących w jej skład, wydawała kolejne rezolucje. Przede wszystkim wzywano policjantów BIA o usunięcie z rezerwatu wszystkich, którzy nie są członkami plemienia. Oznaczało to, że duchowni, próbujący pokojowo rozwiązać konflikt musieliby odejść. Wilson scharakteryzował Krajową Radę Kościołów jako "narkomanów i handlarzy prochami".

- Jeżeli ich dostarczają, to - do diabła - z pewnością je biorą - powiedział.

Druga rezolucja czyniła AIM odpowiedzialnym za wszystkie akty gwałtu. Był to czysty wybiec polityczny, mający pokazać, że wszystkie grupy Indian reprezentowane przez Wilsona są przeciwne AIM-owi.

Próbując uspokoić Wilsona i doprowadzić do zakończenia okupacji rząd federalny zezwolił siłom Wilsona zająć stanowiska wokół Wounded Knee. Niewielu Indianom zależało na stłumieniu Wounded Knee, więc większość ochotników Wilsona stanowili biali ranczerzy, którym najbardziej odpowiadało utrzymanie w Pine Ridge status quo. Każda próba reform zagrażała ich tanim zezwoleniom na wypas bydła na indiańskiej ziemi.

Kiedy okupac ja dobiegła końca, wodzowie pod przewodnictwem Fools Crowa zaczęli się przygotowywać do spotkań, które 17 i 18 maja miały się odbyć z delegatem prezydenta. W tych dniach oczekiwania na spotkanie z Białym Domem prześladowania Oglalów przez policję Wilsona t rwały nadal. Za każdym razem, gdy spotykałem się z tradycyjnymi przywódcami Siuksów w obozie Fools Crowa, donoszono o kolejnych napadach, popełnianych często przez ludzi, którzy jako przedstawiciele prawa przysięgali bronić innych.

Żaden z dziennikarzy nie wydawał się być wystarczająco obiektywny - lub odważny - aby opublikować oskarżenia przywódców AIM, którzy zarzucali władzom i ludziom Wilsona rozmyślne zaśmiecanie wioski, niszczenie własności i powiększanie rzeczywistych rozmiarów zniszczeń bitewnych w celu zdyskredytowania AIM i aktywistów Oglalów. Dla tych, którzy byli zbyt głupi, aby pojąć o co chodzi urzędnikom federalnym, którzy oprowadzali wycieczki po zaśmieconych ulicach i zrujnowanych domach pod ręka był Dick Wilson, który wyjaśniał:

- To błazny! Włóczęgi! W ten sposób mieszkają!

W połowie września Russell Means ostatecznie ogłosił, że będzie się ubiegał przeciwko Dickowi Wilsonowi o stanowisko przewodniczącego plemienia Siuksów w rezerwacie Pine Ridge.

Czy to w rezultacie Wounded Knee, czy te ż odrodzenia się indiańskiej dumy, w całej Ameryce następowały pozytywne zmiany. Jedna z najważniejszych, zarówno lokalnie, jak i w skali całego kraju, był upadek Webstera Two Hawk (ugodowego przewodniczącego NTCA - przyp. M/N.). Wystąpiłem przeciwko niem u o urząd przewodniczącego plemienia w rezerwacie Rosebud. Wielu ludzi, kiedy to usłyszało, powiedziała Two Hawkowi prosto w twarz, że nie chcą nawet podpisywać jego petycji nominalnej. Sierpniowa pierwsza runda, która ograniczyła początkowych siedmiu kand y datów do dwóch finalistów, wykazała, że Two Hawk pozostaje za mną z tyłu, gdyż to właśnie my obaj zakwalifikowaliśmy się do drugiej rundy. 23 października pokonałem go prawie trzystoma głosami.

Tymczasem w rezerwacie Pine Ridge Means kontynuował swoją kampanię przedwyborczą. Kandydaci pojawiali się i odpadali z zadziwiająca szybkością. Kiedy 27 listopada ustalono ostateczny regulamin wyborów, kandydaci zobowiązani zostali do uzyskania przed 21 grudnia trzystu podpisów uprawniających do umieszczenia ich na z wisk na liście wyborczej. Pozostało ich wtedy pięciu, choć wczesna jesienią kandydatów było jeszcze trzynastu.

Gdy dziennikarze zapytali Meansa o rezultaty Wounded Knee, podał on przykłady przyspieszenia budowy domów oraz fundusze na budowę dwujęzycznej szkoły. Wcześniej Dick Wilson oskarżał, że Wounded Knee to zahamowanie indiańskiego rozwoju, ale rzeczą udokumentowaną jest, że do jesieni 1973 roku rząd wybudował w Pine Ridge pięćdziesiąt nowych domów.

22 stycznia 1974 roku odbyła się pierwsza tura wyborów, która ograniczyła listę kandydatów na przynoszące piętnaście tysięcy dolarów rocznie stanowisko przewodniczącego plemienia do dwóch - Russella Meansa i Dicka Wilsona. Oficjalne wyniki brzmiały: Means - 667 głosów, Wilson - 511, a Gerald One Feather - 3 67. Means triumfował:

- Jestem zwycięzcą! - ale twierdził, że wybrani przez Wilsona organizatorzy i tak sfałszowali wyniki wyborów.

Źródła AIM mówiły o 930 głosach na Meansa, 624 na One Feathera i 540 na Wilsona. Means miał wątpliwości co do przyszłości

- Bez ingerencji zewnętrznych obserwatorów - mówił - ludzie z Pine Ridge doświadczą kolejnych dwóch lat policyjnego państwa Wilsona.

Ale Brad Patterson z Białego Domu odmówił przysłania specjalnego zespołu dla zapewnienia prawidłowości wyborów, aby nie oskarżono administracji o "manipulowanie".

5 lutego ogłoszono wyniki badań prywatnej firmy księgowej, zaangażowanej przez Departament Spraw Wewnętrznych do zbadania ksiąg plemiennych w Pine Ridge. Stwierdzały one, że zapisy rachunkowe są tak nieuporządkowane, iż firma nie jest w stanie ani potwierdzić, ani zaprzeczyć oskarżeniom AIM o korupcję rządu Wilsona.

7 lutego wybory wysunęły Wilsona przed Meansa. Od początku zwolennicy AIM i inni Oglalowie zarzucali przekupstwo. Mówili, że zwolennicy Wilsona namawiają do głosowania nie-Indian, przeszkadzają głosującym na AIM oraz urzędnikom w dotarciu do urn. Pijacy pokazywali kolegom ożywcze, dwudziestodolarowe rachunki płacone za oddanie głosu na Wilsona. Policjanci BIA przyjeżdżali z sąsiednich okręgów i wrzucali d o urn pliki głosów bez rejestrowania się. Okręg Potato Creek miał czterdzieści głosów zarejestrowanych, a osiemdziesiąt trzy oddane.

Przez cały dzień Means odnosił sukcesy w oddalonych okręgach. Jednak ostateczny wynik brzmiał: 1709 głosów na Wilsona i 1530 głosów na Meansa. Wilson - pierwszy, któremu od 1935 roku udało się zwyciężyć powtórnie w wyborach ogłosił, że jest to sukces prawa i porządku i wyjechał z rezerwatu na uroczystości do Rapid City. W dniach jego tryumfu napastowano zwolenników AIM i ich r odziny, starym ludziom głosującym za Meansem lub innymi przeciwnikami Wilsona grożono bronią i polecano wynosić się z rezerwatu.

Dziennikarze odnaleźli Meansa w jego rodzinnym okręgu Porucupine. Orle pióro w jego warkoczach trzepotało jak lekkie płatki śn iegu.

- Nie wierzę w ponowne obliczenia - powiedział Means. - Rząd wykorzystał wszystkie swoje atuty, żebym tylko nie wygrał tych wyborów. Ale uważam, że nawet przy takich rezultatach wyborów Ruch Indian Amerykańskich odniósł ogromne zwycięstwo. Prasa bez przerwy twierdziła, że jesteśmy bandą dwustu outsiderów, którzy w 1973 roku zajęli Wounded Knee. Te tysiąc pięćset głosów, według tych nielegalnych wyborów, sprawdziło, umocniło i usprawiedliwiło istnienie AIM w rezerwacie Pine Ridge.

 

 

ZAKOŃCZENIE - OD TŁUMACZA

Od wydarzeń opisanych w książce Roberta Burnette`a i Johna Kostera do momentu przetłumaczenia jej fragmentów na język polski upłynęło dziesięć lat. W tym czasie wiele się wydarzyło w kraju amerykańskich Indian, a świat nieraz jeszcze słyszał o problemach trapiących indiańskich mieszkańców Stanów Zjednoczonych. Na ekranach telewizorów w krajach sześciu kontynentów pojawiali się kolejno: czerwonoskórzy demonstranci z letnich miesięcy 1976 roku; tradycyjni wodzowie i młodzi działacze przybyli w 197 7 roku do Genewy na konferencję poświęcona ludobójstwu i dyskryminacji tubylców na całym amerykańskim kontynencie; tysiące amerykańskich mężczyzn, kobiet i dzieci uczestniczących w 1978 roku w Najdłuższym Pochodzie z San Francisco do Waszyngtonu i protestu j ących pod Białym Domem przeciwko krzywdzącym ich projektom ustaw; przedstawiciele tubylczych plemion przemawiający w nowojorskiej siedzibie ONZ i genewskiej Komisji Praw Człowieka; Indianie i Indianki przedstawiające wstrząsające świadectwa bezprawia i pr z eśladowań Tubylczych Amerykanów w trakcie przesłuchań IV Trybunału Russella w Rotterdamie w 1980 roku; indiańscy mówcy i ich przyjaciele przy różnych okazjach demaskujących przed światem rasizm i wyzysk w "demokratycznych "Stanach Zjednoczonych.

Minęło również piętnaście lat od powstania AIM - Ruchu Indian Amerykańskich. Obecnie nie jest to już ta sama "największa, najbardziej postępowa i radykalna" - jak pisał w 1973 roku "Przekrój" - organizacja indiańska w Stanach Zjednoczonych, ale nadal jej akcje i głosy przywódców - choć nierzadko kontrowersyjne - spotykają się z żywym oddźwiękiem indiańskiej społeczności, są uważnie analizowane przez przedstawicieli władz i obserwowane nie tylko przez opinie publiczną Ameryki Północnej, ale także przez sympatyków i przyjaciół AIM w wielu innych krajach i regionach świata.

Przez piętnaście lat historii tego Ruchu zmieniały się warunki jego działania, zmieniali się ludzie. I chociaż wielu wojowniczych bohaterów wydarzeń z przełomu lat 60-tych i 70-tych nadal prowadzi aktywną działalność i liczy się nie tylko na indiańskiej scenie politycznej, to coraz częściej do głosu dochodzi także nowa generacja. Rośnie bowiem pokolenie nowych indiańskich przywódców, którym uda się być może wyciągnąć właściwe wnioski z burzliwej his t orii współczesnego ruchu indiańskiego i pokierować nim zgodnie z pragnieniami ich ludzi, ku lepszej przyszłości tubylczych ludów i narodów. Być może uda im się też zyskać sympatię białych ludzi, którzy jak dotąd nie rozumieją Indian sprzeciwiającym się de c yzjom i zamierzeniom władz.

Jak piszą autorzy książki: " Wielu ludzi ma wrażenie, że wszyscy indiańscy aktywiści to niebezpieczni lewacy, poszukujący sławy karierowicze lub nieprzystosowani mąciciele. Niezależnie od błędów popełnianych przez niektóre jednostki, wystąpienia aktywistów z ostatnich lat wskazują na to, iż kierowali się oni indiańskim nacjonalizmem, czyli umiłowaniem przez Indian własnych ludzi i tradycji".

Szlak Złamanych Traktatów i okupacja Wounded Knee nie były ostatnimi spektakularnymi wystąpieniami protestujących pierwszych Amerykanów. Pomimo wielu starań i zachodzących przemian większość stojących przed amerykańskimi Indianami na początku lat 70-tych problemów pozostała aktualna do dziś. Szereg konfliktów nawet zaostrzyło się i w obecn e j sytuacji nie widać większych szans na ich rozwiązanie. Pojawiły się też nowe problemy i punkty zapalne, bowiem kłopoty i zagrożenia płynące z kryzysu gospodarczego, zanieczyszczenia środowiska, niebezpieczeństwa nuklearnej zagłady i wzrostu konserwatyzm u amerykańskiego społeczeństwa nie mogły pozostać bez wpływu na warunki życia i nastroje indiańskiej społeczności w Stanach Zjednoczonych. Nie może to jednak oznaczać powrotu do beznadziejności i apatii, które cechowały większość Indian przed pierwsza poło w ą naszego stulecia, a dążące ku szczytnym ideałom postępu społeczeństwa Ameryki i innych krajów nie powinny już dłużej tkwić w obojętności.

Dlatego i teraz nie trąca swojej aktualności postulaty sformułowane na końcu książki przez jej autorów, którzy piszą: "Stany Zjednoczone muszą powstrzymać bezustanne próby ukrywania poważnych przestępstw popełnianych przez indiańskich przywódców na odpowiedzialnych stanowiskach, przez pracowników BIA zainteresowanych jedynie czerpaniem zysków ze swojej pracy, przez pr z edsiębiorstwa i korporacje eksploatujące indiańską ziemię, wodę i minerały. Indianie pragną kontroli nad swoim przeznaczeniem, swoją własnością i plemiennym rządem i życzą sobie, aby prezydent i Kongres opiekowali się ich ziemią do czasu, aż będą gotowi d o określenia swojej własnej przyszłości, upewnieni uchwalonym przez Kongres prawodawstwem gwarantującym, że żadne ograniczenia nie będą miały miejsca bez zgody zainteresowanych plemion."

Według autorów, prezydent winien w celu poprawy sytuacji zalecić Kongresowi przyjęcie zupełnie nowej ustawy indiańskiej, zmieniającej przestarzałe prawa. Jej treść powinna sygnalizować, że obywatele USA (za takich przecież uznano Indian w 1924 roku) domagają się między innymi:

" Prawa te - piszą autorzy - pozwoliłyby zapobiec 98% poważnych sytuacji, które mogłyby wywołać gwałt i personalne krzywdy polityczne. Indianie przestaliby się obawiać ograniczeń, nowa era prowadziłaby do kulturowej dumy i ekonomicznego rozwoju, a Indianie mogliby włączyć się do społeczeństwa zachowując swe unikalne dziedzictwo.

Amerykanie musza uświadomić sobie, że Indianie są ludźmi pragnącymi utrzymać swoja kulturę, a jednocześnie w pełni zrozumieć ideę dążenia przez białych ludzi ku doskonałości. Wielki Duch nie bez powodu chronił swoje czerwonoskóre dzieci przed zagłada: Indianie mają umiejętność życia zarówno w duchow y m, jak i w naturalnym świecie bez ich eksploatowania. I tego musimy nauczyć naszych braci.

Oczekujemy pomocy, abyśmy także mogli cieszyć się owocami tej ziemi. Nie musimy nadużywać naszej ziemi i jej zasobów, nie musimy zatruwać powietrza i wody ani podejmować ślepego i nierozumnego wyścigu za zyskiem, co może prowadzić do katastrofy dla wszystkich żywych stworzeń. Musimy odrodzić wiarę, samodyscyplinę i zaufanie, że cały rodzaj ludzki może żyć w harmonii z naszym Stwórcą.

Od ponad wieku Indianie próbują wzbogacić białych ludzi, którzy pozostają głusi na skutek chciwości, przesądów i apatii. Indianie tak długo wołali o pomoc, aż zostali zmuszeni do gwałtu, aby zwrócić uwagę na swoja potrzebę przetrwania. Lecz Indianie uważali zawsze, że pożądanie, miłość i nienawiść powodują dość gwałtu, aby był on niezbędnym warunkiem zmian społecznych. Dlatego wzywamy wszystkich dobrych i uczciwych ludzi do poparcia sprawy Indian przez rozmowy ze znajomymi i sąsiadami i zapewnienie ich pomocy w rozwiązywaniu problemów, k t óre władze stwarzają Indianom."

"Nadszedł czas akcji", brzmią ostatnie słowa autorów, niczym echo tysięcy głosów i serc naszych czerwonoskórych braci.

"Pomóżcie nam wyprzedzić kolejne Wounded Knee."

 

Marek Nowocień

Marzec 1983

 

 

 

 

 

CHRONOLOGIA

1778 - Kongres Kontynentalny podpisuje pierwszy indiański traktat z Narodem Delawarów. Jak większość z trzystu siedemdziesięciu następnych, został złamany w ciągu kilku lat.

1830 - W oparciu o proces Worcestwer-Georgia Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych uznaje plemiona Indian za suwerenne narody mające prawo do zarządzania własnymi prawami wewnętrznymi.

1834 - W Departamencie Wojny zorganizowano Biuro do Spraw Indian.

1849 - Biuro do Spraw Indian (BIA) przeniesione zostaje z departamentu Wojny d o nowo powstałego Departamentu Spraw Wewnętrznych.

1851 - Rada Traktatu z Laramie określa tereny myśliwskie różnych plemion prerii.

1868 - Stany Zjednoczone podpisują Traktat Siuksów (Sioux Treaty of 1868, zwany także Traktatem z Laramie) przyznający Siuksom Teton Czarne Wzgórza i uznający, że do zmiany traktatu niezbędna jest większość trzech czwartych głosów członków (mężczyzn) plemienia.

1871 - Kongres kończy zawieranie traktatów z Indianami jako suwerennymi narodami. Odtąd wszystkie konwencje nazywane będą "umowami" (agreements).

1877 - Stany Zjednoczone odrzucają Traktat Siuksów z 1868 roku po rażącym złamaniu go przez armię i osadników, prowadzącym do Ostatniej Placówki Custera. Stanom Zjednoczonym nie udaje się jednak uzyskać niezbędnej do zerwania liczby podpisów pomimo grożenia Indianom: "podpiszcie lub zginiecie z głodu".

1879 - Jeden z sądów w procesie Standing Bear-Crook decyduje, że Indianin ma takie same prawa konstytucyjne, jak nie-Indianin.

1880 - Decyzja w sprawie Crow Doga ustanawia federaln e sądownictwo w indiańskich rezerwatach w przypadkach siedmiu głównych przestępstw - morderstwa, gwałtu, włamania itp. BIA tworzy indiańskie siły policyjne.

1887 - Ustawa Davesa o Podziale Gruntów (The Daves Allotment Act) rozbija Wielki Rezerwat Siuksów i wiele innych, przyznając "dodatkowe" 9surplus) ziemie białym. Ponownie nie uzyskano wymaganej liczby plemiennych podpisów.

1924 - Wszyscy amerykańscy Indianie, niezależnie od tego, czy pragnęli tego, czy nie, staja się obywatelami Stanów zjednoczonych. Po opodatkowaniu indywidualnych gruntów trwa przejmowanie indiańskich ziem przez białych.

1926 - Raport Merriama zarysowuje indiańskie ubóstwo, bezrobocie, brak opieki medycznej i wykształcenia.

1934 - Ustawa o Reorganizacji Indian (The Indian Reorganization Act), przepchnięta jako część Nowego Ładu, stwarza obecną formę władz plemiennych. Ustawa zostaje uznana tylko dlatego, że wielu tradycjonalistów protestuje przeciwko niej bojkotując referendum.

1942 - Stany Zjednoczone zajmują pięć tysięcy mil kwadratowy ch (1295000 ha) rezerwatu Pine Ridge na poligon wojskowy.

1944 - Utworzony zostaje Krajowy kongres Indian Amerykańskich (National Congress of American Indian - NCAI) jako indiańskie lobby.

1950 i następne - Rozpoczyna się polityka przesiedlania Indian do miast. Na całym Zachodnim Wybrzeżu i Środkowym Zachodzie powstają indiańskie dzielnice nędzy.

1953 - Odwołuje się prawo zakazujące Indianom kupowania wódki poza rezerwatem. Wokół suchych rezerwatów rozprzestrzeniają się białe miasta whiskey.

1953-54 - Rozp oczyna się polityka ograniczania, pozbawiająca rezerwaty świadczeń federalnych. Ograniczane rezerwaty zazwyczaj staja się obszarami katastrofy ekonomicznej.

1955 - Publiczna Służba Zdrowia przejmuje od Biura do Spraw Indian odpowiedzialność za zdrowie Indi an.

1960-63 - Prezydent John Kennedy rozciąga na rezerwaty federalna pomoc mieszkaniowa, zwiększa pomoc materialną i pomaga obalić projekt o dziedziczeniu gruntów (Heirship Bill). (Ustawa ta zezwolić miała indywidualnym Indianom z rezerwatów na sprzedaż swoich działek nie- Indianom, ale nie doszła do skutku dzięki prezydentowi Kennedy`emu naciskanemu przez indiańskich działaczy z NCAI, którego przewodniczącym był w tamtym okresie współautor książki, Robert Burnette - przyp. M.N.).

1961 - W Nowym Meksyku pows taje pierwsza ogólnoindiańska grupa protestujacej młodzieży - Krajowa Rada Indiańskiej Młodzieży (National Indian Youth Council - NIYC).

1968 - Kongresowe śledztwo w sprawie indiańskiej edukacji stwierdza "narodową hańbę".

1968, lipiec - Dennis Banks i Geo rge Mitchell organizują w Minneapolis Ruch Indian Amerykańskich (American Indian Movement - AIM).

1969, listopad - Grupa aktywistów z San Francisco pod nazwa Indianie Wszystkich Plemion zajmują wyspę Alkatraz w celu udramatyzowania indiańskich problemów i stworzenia centrum kulturalnego.

1970, 8 lipca - Prezydent Nixon wygłasza mowę, w której odrzuca ograniczenia i prześladowania. Jednak korupcja w rezerwatach nadal kwitnie.

1970, listopad - Russell Means, przywódca AIM inicjuje indiańską tradycję przez zajęcie "Mayflower II" i niepokojenie rodzin wywodzących się od przodków przybyłych do Ameryki na tym statku w Dniu Dziękczynienia.

1971, maj - Russell i Ted Meansowie, Clyde Bellecourt, Mitchell Zephier oraz Sylvester Smells zostają aresztowani za odbywanie modlitewnego czuwania na szczycie Mount Rushmore w Czarnych Wzgórzach.

1971, maj - Siły federalne usuwają z Alkatraz ostatnich okupantów. Zajmują oni opuszczona bazę wojskową, skąd ponownie zostają wyrzuceni.

1971, maj - Policja silą wywozi Indian z Chicago, usuwając ich z zamieszkałego przez nich parku.

1971, 22 września - Russell i Ted Meansowie przewodzą sześćdziesięciu Indianom z AIM i NIYC w krótkiej, szorstko zlikwidowanej, próbie okupacji urzędu Johna Crowa, zastępcy komisarza do Spraw Indian, w Wasz yngtonie

1971, jesień i zima - Indianie Onondaga wraz z przyjaciółmi powstrzymują budowę drogi nr 81 przez ich rezerwat w pobliżu Syracuse, w stanie Nowy Jork.

1972, luty - tysiąc trzystu Indian prowadzonych przez Russella Meansa i Dennisa Banksa zajmuje Gordon w Nebrasce, protestując przeciwko upokorzeniom i zamordowaniu Raymonda Yellow Thunder.

1972, kwiecień - Dochodzi do rozłamu w kierownictwie AIM podczas sporu dotyczącego użycia broni w Cass Lake, w Minnesocie.

1972, 1-8 listopada - Przywódcy AIM i in ni działacze przekształcają pokojowy Szlak Złamanych Traktatów w gwałtowną okupację budynku Biura do Spraw Indian w Waszyngtonie. Zajmują go przez tydzień i odchodzą z dokumentami i 66500 dolarami wypłaconymi przez Biały Dom.

1973, 6 luty - Means i Banks p rotestują w Custer, w Dakocie Południowej, przeciwko zabiciu Wesleya Bad Heart Bull. Wybucha walka, a Indianie podpalają trzy budynki i niszczą dwa policyjne samochody.

1973, 27 lutego - Przywódcy AIM i ich 200 uzbrojonych zwolenników zajmują pod groźbą użycia broni Wounded Knee w celu udramatyzowania ubóstwa, korupcji i prześladowań w Pine Ridge.

 

 

 


Powrót do początku strony

Powrót do strony głównej