"Oskarżają Indian o wszystko. Więc ktokolwiek przegra, winni i tak będą Indianie."

 

Przegrana Kerry'ego złą wiadomością dla Indian

W USA zakończyły sie wybory 2004 roku. George W. Bush pozostanie prezydentem USA a republikanie umocnią swoją przewagę w Kongresie. Mimo bezprecedensowej mobilizacji około miliona indiańskich wyborców (to największa liczba tubylczych Amerykanów uczestniczących w wyborach od 1934 roku, kiedy to Indianie uzyskali prawa wyborcze) w stanach o największym procencie ludności tubylczej (Alaska, Nowy Meksyk, Oklahoma, Dakota Pd., Arizona, Waszyngton i Newada), popierany przez większość Indian demokrata John Kerry przegrał, podobnie jak większość demokratycznych kandydatów do Senatu i władz stanowych. Co to oznacza dla Indian? Według większości analiz - i w krótkiej, i w dłuższej perspektywie - stare kłopoty z bezrobociem, finansowaniem pomocy społecznej, oświaty i ochrony zdrowia. Zachowanie dominacji republikanów w Kongresie i Sądzie Najwyższym to nie tylko utrzymanie niesprzyjającej ubogim mniejszościom polityki społecznej i gospodarczej, ale także nowe zagrożenia dla tubylczej suwerenności i ogólnie nie za wiele dobrego dla Indian...

W określanych czasem jako najważniejsze, zaraz po prezydenckich, wyborach w kraju - wyborach senatora z Dakoty Południowej - republikański kandydat John Thune (197813 głosów) pokonał minimalnie dotychczasowego wieloletniego senatora z tego stanu, przywódcę demokratycznej mniejszości w Senacie, Toma Daschle (193279 głosów). Na kampanię wyborczą obaj kandydaci wydali ponad 40 mln dolarów. Choć w ośmiu okręgach Dakoty Pd., w których przeważają Indianie, frekwencja wyborcza wyniosła rekordowe 67%, a w samym Pine Ridge wzrosła w porównaniu z rokiem 2002 aż siedmiokrotnie, to sprzyjające w zdecydowanej większości senatorowi Tomowi Daschle głosy tubylczych wyborców z rezerwatów Dakoty Pd. (ze znanych Lakotów kandydata republikanów poparł tylko Russell Means, raz jeszcze przegrany w wyborach na przewodniczącego rady Plemiennej Siuksów Oglala), które poprzednio przechyliły szalę zwycięstwa na kandydata demokratów, tym razem nie wystarczyły…

W walce o drugi fotel senatorski z Dakoty Pd. dotychczasowa demokratyczna senator Stephanie Herseth zdobyła o 53% głosów - więcej od swojego republikańskiego konkurenta, Larry'ego Diedricha, który w tym konserwatywnym skądinąd stanie otrzymał tylko 46% głosów. Stephanie Herseth zastąpiła w czerwcu 2004 roku Williama Janklowa, który ustąpił ze stanowiska w związku z wyrokiem sądu skazującym go za zabójstwo spowodowane przez wypadek samochodowy i jest członkiem Komisji Zasobów zajmującej się wieloma sprawami Indian. Z Dakoty Pd. pochodzi dwoje senatorów. W związku z przegraną Daschle'a nowym liderem demokratów w Senacie może zostać Harry Reid z Newady, członek Komisji ds. Indian, który niedawno wsławił się m.in. przyjętym przez Senat (a krytykowanym przez sporą część Indian) projektem wypłacenia Zachodnim Szoszonom 140 mln dolarów odszkodowania z funduszy powierniczych za utracone przez nich ziemie w Newadzie.

W przeciwieństwie do poprzednich wyborów z 2002 roku w lokalach wyborczych na terenie rezerwatów nie notowano większych nieprawidłowości, a obecni tam obserwatorzy z ramienia głownych komitetów wyborczych nie zniechęcali ani nie zastraszali Indian, którzy masowo zgłaszali się do urn, by - nierzadko po raz pierwszy - oddać swój głos (wcześniej sędzia federealny zakazał republikanom z rezerwatu Siuksów Yankton spisywania numerów rejestracyjnych pojazdów oraz śledzenia osób głosujących). Zaś Indianie głosowali tym częściej, że w rezerwatach Pine Ridge i Cheyenne River jednocześnie odbywały się wybory do Rad Plemiennych. Jedynie w Rezerwacie Red Lake w Minnesocie członkowie komisji wyborczej i policji plemiennej usunęli z lokalu wyborczego i odstawili do granicy rezerwatu obserwatora z partii republikanów, prawnika z Waszyngtonu, który ich zdaniem zakłócał przebieg wyborów w jednym z lokali.

W Oklahomie znany z antyindiańskich wypowiedzi (Czirokezi jego zdaniem nie są "prawdziwymi Indianami", a ich prawa traktatowe "to żart") były republikański kongresman Tom Coburn pokonał (zdobywając 51% głosów) popieranego przez tamtejszych Indian demokratę, Indianina Cherokee zasiadającego dotąd w Izbie Reprezentantów, Brada Carsona (43%). Także na Alasce zwolenniczka zwiększenia wydobycia ropy na tamtejszych obszarach chronionych, konserwatywna członkini senackiej Komisji ds. Indian, republikanka Lisa Murkowski (49%) zdobyła więcej głosów w wyborach do Senatu, niż preferowany przez tubylców Alaski i obrońców środowiska demokratyczny kandydat Tony Knowles (45%). Były gubernator Knowles zyskał sympatię Indian, gdy odrzucił apelację niezadowlonych z głosnego w swoim czasie wyroku potwierdzającego prawo Katie John z Alaski do utrzymywania się w sposób tradycyjny, ale wybory przegrał.

W stanie Kolorado demokrata Ken Salazar objął fotel senatorski po odchodzącym na emeryturę senatorze republikanów Benie Nighthorse Campbellu, pochodzącym z plemienia Północnych Szejenów jedynym indiańskim członku Senatu USA (który 22 lata temu rozspoczynał służbę publiczną jako demokrata). Salazar, który w najdroższej kampanii wyborczej w histori stanu pokonał Pete Coorsa, właściciela znanego browaru Coors, jest z kolei pierwszym od 30 lat Amerykaninem hiszpańskiego pochodzenia wybranym do Senatu.

W stanie Nowy Meksyk, w którym obaj kandydaci na prezydenta uzyskali zbliżoną liczbę głosów, ostateczny wynik wyborów zależał między innymi od gubernatora liczącego 2500 mieszkańców Puebla Santo Domingo, Sisto Quintany, który zakazał otwarcia lokali wyborczych w wyborczy wtorek z uwagi na przypadające w ten dzień Święto Zmarłych i nie wpuścił do rezerwatu członków komicji wyborczych ani obserwatorów z Departamantu Sprawiedliwości. Lokale wyborcze w rezerwacie, w którym zarejestrowano wcześniej 748 uprawnionych do głosowania (w zdecydowanej większości zwolenników demokratów), otwarto dopiero o godzinie 17:00, a do urn wyborczych ustawiła się długa kolejka Indian. W obejmującym Pueblo Santo Domingo okręgu wyborczym George W. Bush zwyciężył ostatecznie przewagą 1414 głosów.

Indiańskim zwycięstwem zakończyły się natomiast wybory do stanowej legislatury w Wyomingu. W wyborach w okręgu 33. republikanina Johna Allena pokonał (głosami 1778 do 1149) demokrata Patrick Goggles, pochodzący z Rezerwatu Wind River, zamieszkałego przez Północnych Arapahów i Wschodnich Szoszonów. Goggles jest pierwszym od wielu lat Indianinem wybranym do władz ustawodawczych Wyomingu. Także w stanie Waszyngton ubiegający się o reelekcję demokrata John McCoy pokonał (54% do 46%) w walce o stanową legislaturę republikanina Kima Halvorsona. McCoy jest członkiem plemienia Tulalip i wielokrotnie zabierał głos w obronie praw tubylców ze stanu Waszyngton.

Trzech Indian wybrano także do legislatury stanu Dakota Pd. Jest wśród nich członkini plemienia Siuksów Oglala Theresa "Hack" Two Bulls, w przeszłości sekretarz i wiceprzewodnicząca Rady Plemiennej. Obok niej w legislaturze zasiądą też wybrani do niej ponownie Jim Bradford i Paul Valandra, dwaj demokratyczni Indianie z tego samego okręgu wyborczego nr 27.

Ze zmiennym szczęściem Indianie startowali też w wyborach na poziomie lokalnym. Np. do władz okręgu Glacier w Montanie wybrany został reprezentujący demokratów Indianin Blackfeet Michael DesRosier. Natomiast wybory na szeryfa w tym samym okręgu przegrał z obecnym republikańskim szeryfem indiański kandydat na to stanowisko Michael Conelly, prokurator plemienny w rezerwacie Blackfeet.

W niektórych stanach wyborcy głosowali także w referendach lokalnych, z których część dotyczyła rozmaitych spraw istotnych z punktu widzenia Indian, takich jak zgoda na prowadznie przez nich określonych typów gier hazardowych. Na przykład około 60% głosujących w Oklahomie odpowiedziało "tak" na tzw. "Pytanie 712" dotyczące tego, czy wyrażają zgodę na zainstalowanie elektronicznych maszyn do gry na terenie wybranych rezerwatów i torów wyścigowych. O takie unormowanie spornej kwestii hazardu w rezerwatach zabiegały duże plemiona: Chickasaw, Choctaw i Cherokee. Małe plemiona z Oklahomy były przeciwne temu, niesprzyjającemu ich interesom i nakładającemu nowe podatki, rozwiązaniu. Władze stanowe szacują, iż roczne podatki z tego tytułu przyniosą 71 mln dolarów i chcą je przeznaczyć na oświatę.

Z kolei w Kalifornii 76% wyborców odrzuciło tzw. "Propozycję 70", sponsorowaną przez Indian Cahuilla z grupy Agua Caliente, a przewidującą możliwość instalacji przez Indian ponad 2000 automatów do gier hazardowych. Na najdroższą w historii Kalifornii kampanię promującą tę propozycję wydano 105 mln dolarów, jednak sympatia dla akceptowanego szeroko w ostatnich latach pomysłu poprawiania sytuacji Indian w ubogich rezerwatach przez zezwalanie w nich na otwieranie dochodowych kasyn i salonów gry wydaje się stopniowo maleć. Popierana przez większość lokalnych plemion "Propozycja 70", według której a 8,84% zysków netto z tych automatów miało trafiać do kasy stanowej, była konkurencyjna do podpisanych przez republikańskiego gubernatora Arnolda Schwarzeneggera z niektórymi plemionami tzw. "umów kompaktowych". Umowy te, dotyczące hazardu w rezerwatach, uznawane są za korzystniejsze dla stanu przez gubernatora Schwarzeneggera, którego zdaniem "jesteśmy dziś ograbiani przez Indian". 83% Kalifornijczyków odrzuciło też sponsorowaną przez nie-Indian tzw. "Propozycję 68", umożliwiającą instalowanie automatów do gry na nie-indiańskich torach wyścigowych i salonach karcianych.

Mieszkańcy południa Florydy zagłosowali niewielką większością głosów za tzw. "Propozycją nr 4", która - wbrew interesom i staraniom Seminoli, prowadzących już kasyna w rezerwatach - przewiduje możliwość zalegalizowania konkurencyjnych automatów do gier na torach wyścigowych w okręgach Broward i Miami-Dade. 61% głosujących w stanie Waszyngton odrzuciło natomiast niekorzystną dla Indian tzw. "Inicjatywę 892". Przewidywała ona możliwość instalowania automatów do gier hazardowych w nie-indiańskich klubach karcianych, restauracjach, barach i innych tego typu miejscach (a dochody z tego tutułu miały obniżyć inne podatki stanowe). Lokalne plemiona, z których wiele czerpie dochody z salonów gier na terenie rezerwatów, zwalczały tę inicjatywę w koalicji z różnymi innymi jej przeciwnikami jako zagrożenie dla tego specyficznego dla Indian sposobu na osiągnięcie samowystarczalności.

Ograniczenie możliwości otwierania nowych przybytków hazardu przegłosowali mieszkańcy stanu Michigan. 60% z nich opowiedziało się za tzw. "Propozycją nr 1", zakładającą wymóg uzyskania zgody wyborców na otwarcie każdego nowego lokalu tego typu. Zadowoleni z ograniczenia konkurencji, wbrew opiniom gubernatora stanu i miejscowych republikanów są dotychczasowi właściciele salonów gier w Michigan, w tym kilka kasyn plemiennych w rezerwatach i jedno indiańskie kasyno w Detroit. Także 65% wyborców z Nebraski odrzuciło tzw. "Poprawkę nr 3", legalizującą dwa kasyna w tym stanie, tyle że w tym przypadku cztery plemiona z Nebraski liczyły na jej zatwierdzenie.

Podobnie jak w Oklahomie, sprzeczne interesy związane z rozwojem hazardu mają różne plemiona Indian ze stanu Wisconsin. W przeprowadzonym przy okazji wyborów prezydenckich referendum mieszkańcy tamtejszego okręgu Kenosha opowiedzieli się za sprzedażą położonego w tym okręgu toru wyścigowego Indianom z sąsiedniego plemienia Menominee, które chce ten tor przekształcić w kasyno. Przeciwni takiemu posunięciu są Indianie Potawatomi z okręgu Forest, którzy są już właścicielami kasyna w rejonie Milwaukee. Referendum nie jest zobowiązujące.

Lokalne referenda dotyczą też często kontrowersyjnych działań grożących np. zagrożeniem środowiska naturalnego. Niewielką większością głosów wyborcy Montany opowiedzieli się przeciwko tzw. "Inicjatywie 147", przewidującej wznowienie pracy kopalń odkrywkowych prowadzących niegdyś działalność szczególnie szkodliwą dla środowiska i zasobów wodnych stanu. Przeciwne położonym w pobliżu kopalniom były m.in. plemiona Assiniboine i Gros Ventre z Rezerwatu Fort Belknap w Montanie. W obejmującym rezerwat hrabstwie Blaine "Inicjatywę 147" odrzucono stosunkiem głosów 2:1. Brian Schweitzer będzie pierwszym od 20 lat demokratą na stanowisku gubernatora stanu i zastąpi republikankę Judy Martz, która zyskała sympatię Indian Montany, odwiedziwszy wszystkie tamtejsze rezerwaty.

Mimo utrzymania się republikanów przy władzy oczekuje się, iż część obecnych współpracowników George'a W. Busha odejdzie z zajmowanych stanowisk, a na ich miejsce powolani zostaną nowi, czasem mniej obciążeni zarzucanymi im błędami, ale czasem równie kontrowersyjni, jak ustępujący członkowie waszyngtońskiej administracji. Wśród mających odejść osób wymienia się m.in. panią sekretarz spraw wewnętrznych Gale Norton, nadzorującą m.in. krytykowane od zawsze Biuro do Spraw Indian.

Indianie mogą decydować…

Oprac. Marek Nowocień