Przez stulecia Tubylczy Amerykanie wyrażali swe odczucia w rozmaity sposób. Bieganie jest jednym ze sposobów ekspresji. Każda mila, każdy kilometr, wypełnione są modlitwą za Matkę Ziemię. Podstawą każdego naszego kroku jest Duchowość.

Biegaliśmy przez najgorętsze pustynie świata i najmroźniejsze ziemie Północy. Biegaliśmy przez najwyższe góry naszych ziem, podczas burz, w dzień i w nocy. Każdy poranek rozpoczynamy modlitwami, a magię tych modlitw niesiemy pze soba przez cały dzień, by wieczorem zakończyć go złożeniem podziekowań i ofiary z tytoniu. W ten duchowy sposób pragniemy ponieść misje biegania także przez Europę. Bieg koncentrować się będzie na Duchowości, Modlitwie i Pokoju.”

- Dennis Banks (1990)



Bieg Dla Tradycji 2006 (I edycja)

Stary Gostków – Uniejów, 8 kwietnia 2006


Zobacz też: GALERIA


Stół w salonie leśniczówki Marka i Małgosi Długoszów w Gostkowie Starym nieczęsto zapewne wygląda równie odświętnie, okazale i obficie, jak wyglądał w piątkowy wieczór 7 kwietnia tego roku. Ale też i okazja nie była codzienna. Oto po kilku godzinach skupienia, oczyszczenia, rozmowy, śpiewu i modlitwy w szałasie potu, którym jak co kwartał grupa indianistów powitała nową porę roku, do wspólnego stołu zasiadło osiemnaście osób. Wszystkie następnego dnia wybierały się na IV Wiosenne Pow-wow w Uniejowie (o którym opowie gdzie indziej wielu jego zadowolonych zapewne uczestników), a większość z nich zamierzała dostać się tam nie zwyczajnie – takim czy innym pojazdem, ale w sposób szczególny – po części pieszo.

Dla nich ważnym elementem uniejowskiego święta indianistów była próba przypomnienia tradycji i odtworzenia atmosfery indiańskich biegów, z których ostatni międzynarodowy rozpoczął się w Polsce (i dotarł do Genewy) dziesięć lat temu, a ostatni jednodniowy (nie licząc zlotowych) odbył się przed pięciu laty w Gołuchowie. Tym razem, z inicjatywy czterech koordynatorów poprzednich biegów w naszym kraju, zaplanowaliśmy Bieg Dla Tradycji 2006 ze Starego Gostkowa do Uniejowa. Na krótkiej, ale symbolicznej 16-kilometrowej trasie (16 lat liczy sobie tradycja indiańskich biegów w Polsce) chcieliśmy raz jeszcze sprawdzić swe siły – organizacyjnie, fizycznie i duchowo, bo indiańskie biegi to przede wszystkim zbiorowa i indywidualna ceremonia.

Dziesięć osób pociło się w pierwszym wiosennym przebiegowym szałasie potu – szałasie mocnym i dobrym, szałasie pięknym jak kwietniowe wieczorne niebo nad jego kopułą. Blisko trzydzieści - w powitalnym Kręgu w sobotnie południe podawało sobie z rąk do rąk nowy Staff, biegową pałeczkę łączącą elementy żywiołów i osobiste drobiazgi ofiarowane przez biegaczy (staffy i flagi z poprzednich naszych biegów są dzisiaj wśród Indian i biegaczy z kilku kontynentów). Czternastu biegaczy przekazywało sobie biegowy Staff i Zawiniątko Ruchu przy oznaczających kolejne kilometry kręgach, malowanych na szosie przez osoby towarzyszące kolejnym sztafetom. Chociaż jeszcze rano nie mieliśmy pewności ilu nas będzie, jak się “podzielimy” dystansem, czy nie zabraknie nam sił i czasu, to z każdą minuta biegu czulismy, że stać nas na wiele – na wiele więcej.

Jola Bywalec, Marek Długosz, Agnieszka Florek, Jacek Gawroński, Marek Gawroński, Marysia Gołębiowska, Darek Kachlak, Ania Klinkiewicz, Konrad Konarzewski, Wojtek Kruszczyński, Marek Nowocień, Krystian Pawlik, Ewa Stańska i Paweł Wolak przebiegli lub przeszli w sumie 44 kilometry – blisko trzy razy wiecej niż było trzeba - z żalem, że Uniejów okazał się tak bliski... Mangas i Wilk przebiegli po siedem kilometrów, większość pozostałych przebyła dystans dłuższy, niż się sama spodziewała. Maciek i Ania pomogli nam w tym, pewnie trzymając kierownice samochodów towarzyszących biegaczom (choć zapewne ciągnęło ich, by przebiec choć kawałek). Ani z Poznania i Ani z Warszawy zawdzięczamy projekty biegowego logo i ich realizację w postaci nalepek (które zapewne przydadzą się jeszcze za kilka miesięcy).

W drodze towarzyszyły nam: pamięć bliskich i o bliskich, słoneczne niebo, ciepły wiatr, wiosenny taniec żurawii i śpiew wielu innych gatunków ptaków, uśmiechy i zdziwienie mijanych w drodze ludzi, uważne lecz życzliwe spojrzenia mijających nas policjantów, klaksony pozdrawiających biegaczy kierowców, spieszących się czasem do domów, do prac polowych, a czasem - na Grand Entry w Uniejowie.

Wiemy, że towarzyszyły nam też myśli naszych przyjaciół z różnych stron kraju i świata, którzy choć sami nie mogli dołączyć do nas fizycznie, to pamiętali o nas i wspierali Bieg duchowo. Niektórzy dzwonili do nas z pozdrowieniami, inni przysłali maile, wśród których były następujące:


“Szczerze ucieszyła mnie wasza galeria ze Świetego Biegu 1990! Proszę o przekazanie moich pozdrowień i modlitw wszystkim przyjaciołom w Polsce, których poznaliśmy w 1990 roku. Głęboko doceniam kontynuację biegu i modlitwy polskich biegaczy. W przyszłym roku planujemy Święty Bieg w Irlandii, a byc może także we Francji i Niemczech. Gdyby polski komitet organizacyjny mógł zaplanować ponowną wizytę, zapewne moglibyśmy zroganizować Bieg 2007 – po 17 latach w Polsce! Czekam na waszą odpowiedź.
Efektem mojego związku z Alice, który rozpoczał się podczas Świetego Biegu 1990 w Polsce jest chłopiec, który urodził się 10 października 1992 roku. Nazywa się Minoh Biquad (czyli Dobra Strzała), ma teeraz 13 lat i jest z nami na Świętym Biegu 2006. Pozdrawiam wszystkich. Dennis J. Banks (Sacred Run 2006, Alcatraz – Waszyngton)”


Chciałbym tą drogą pozdrowić i podziękować wszystkim organizatorom i uczestnikom Biegu z Gostkowa do Uniejowa. Cieszy mnie ogromnie, ze Bieg ten nawiązuje do tradycji Wielkich Biegów z poprzednich lat. Szkoda, że nie mogę wziąć w nim udzialu osobiście, ale sercem i duszą będę z Wami, i moja żona Dorota również. Mam przy tym okazję powspominać kawał historii mojego życia i udzialu w Biegach, historii wielu z nas.
Cieszy mnie, ze Bieg trwa dalej i idee niesione przez niego nie umarły - mimo, że wielu jego uczestnikow już z nami nie ma.
Biegnijmy... Roman Bala (Bruksela)”


“Dziękuję za wiadomość. Wszystkim biegaczom życzę, aby Duch i siły były z Wami. Nie mogę uczestniczyć w tym biegu - jednak aby duchowo w nim uczestniczyć - jutro także będę biegł na takim dystansie w swojej okolicy. Dla mnie także Święty Bieg był zawsze ważnym i przełomowym wydarzeniem.

Piszę znów. Jestem dumny, że orle pióro ode mnie trafiło w tak dobre miejsce. Ja także byłem z Wami. Podczas mojego biegu duch indiański spłynął na mnie dosłownie. Na trasie biegu natknąłem się na stado koników polskich które obłaskawiwszy prowadziłeem do miejsca z którego uciekły. Zajęło mi to kilka godzin, a takie obcowanie, jak się domyślasz, to przeżycie.
Pozdrawiam, Dariusz Morsztyn Biegnący Wilk (Orzysz)”


“Witaj Marku! Informacja o Biegu Dla Tradycji w Polsce do wspaniała wiadomość! Możecie oczywiście wykorzystać wszystkie fotografie na naszej stronie www.leonardpeltier.org Są tam też broszury o Leonardzie w sekcji 'Support Section ( Downloads)' Mamy broszury w formatach Adobe i Word, które mogą się Wam przydać. Dziękujemy Wam. Toni, Komitet Obrony Leonarda Peltiera (LPDC, USA)”


“Dzięki za zawiadomienie. Bieg mogę wspierać tylko "duchowo", ale miło wiedzieć, że coś takiego się dzieje. Oj naprawdę miło. Serdeczne pozdrowienia dla wszystkich. Radek Delida (Szczecin)”


“Cześć! Bardzo dziękuję za wiadomość. Choć kondycja zerowa chętnie bym pobiegł. Niestety sobotnie południe spędzę zupełnie nie po indiańsku a na pow-wow będę dopiero wieczorem. Niemniej jednak całym sercem będę z Wami i "posyłam Wam dobre myśli". Do zobaczenia na imprezie. Piotr 'Mościa' ”


“Chętnie bym wziąl udział, ale... siedzę na Cyprze :( Powodzenia! Natchez (Cypr)”


“Bieg już w sobotę? Dla mnie zaaaaa daleko (z Sewilli, Andaluzja, Hiszpania). Ale pozdrawiam wszystkich! Gorąca (wczoraj 34 stopnie na plusie oczywiscie) Beata Skwarska (Hiszpania)”


“Serdecznie dziekuję za zaproszenie na Bieg. Niestety z powodów zdrowotnych nie mogę w nim uczestniczyć. W naszym regionie "panuje" jakis wirus i w zasadzie tylko Maciej (3,5 roku) jest na razie zdrowy. Duchem postaram się być z Wami, może wypalę Fajkę za Biegaczy i Przyjaciół.
Pozdrawiam Was serdecznie i w Pokoju, Darek Jakubiak – 'Tropiciel' (Toporów)”


“Długo czekałem aż ruszy się w PRPI bieganie i niestety nie będę mógł wziąć udziału. Nie śledziłem strony internetowej i dopiero dzięki mailowi dowiedziałem się o biegu. Za późno, nie mogę już załatwić urlopu na sobotę, niestety. Ale będę z biegaczami duchowo. Piszę się na drugą edycję Biegu, choć na zlocie nie będę. Przyjadę tylko by pobiec.
Tak sobie pomyślałem, że przy okazji jutrzejszego biegu spotkają się ludzie zainteresowani bieganiem. Może zainicjuje się coroczny bieg równoległy do Sacred Run, lub może np. polski bieg ku pamięci Sata lub Babci? Skoro po tylu latach znów zaczynamy biegać, to może będzie to już stałym elementem krajobrazu ruchu. Mam nadzieję, że coś drgnie i będziemy spotykać się dając coś z siebie, nie tylko tańcząc lub dziargając paciory. LeSo”


My w pamięci mieliśmy trwający własnie w USA Święty Bieg 2006, od którego w 1990 roku rozpoczęła się biegowa przygoda pierwszych polskich indianistów (która niektórych, jak choćby Źródełko, doprowadziła na stałe do Kraju Indian), pamiętaliśmy też licznych znajomych rozproszonych dziś po czterech stronach świata. Myśleliśmy o Indianach, ktorych – także dzięki biegom - spotkaliśmy na naszych indiańkich ścieżkach, i którym tak wiele zawdzięczamy. A także o tych wszystkich ludziach – nieznanych, porzuconych, potrzebujących wsparcia – do których pamiętający o nich uczestnicy biegów wzorowanych na indiańskich tradycjach stali się źródłem wiary i nadziei, a czasem i realnej pomocy (jak choćby w tym roku o tubylczych społecznościach dotkniętych przez huragan Katrina, którym uczestnicy Sacred Run 2006 pomagali przez tydzień w odbudowie ze zniszczeń). W sercach mieliśmy też tych spośród naszych polskich i indiańskich przyjaciół, którzy kiedyś pomagali nam pokonywać nie tylko kolejne kilometry, ale i rozmaite życiowe przeciwności, a których już nie spotkamy na żadnej z ziemskich dróg.

Gdy uczestnicząc w biegu skupiamy się na tym wszystkim – oraz na własnych przeżyciach, motywacjach i intencjach – oczywiste staje się, że to nie statystyki, czy wyniki są najważniejsze. Gdy najpierw dym szałwii, a później przydrożny wiatr ogarnia ciało, zapominamy zwykle o braku kondycji, dolegliwościach i słabościach, które powstrzymywały nas przed biegiem. Wtedy okazuje się, że symboliczny jeden kilometr (do pokonania którego wyruszaliśmy pełni wątpliwości we własne możliwości) kończy się niespodziewanie szybko. Że im bliżej końca 16-kilometrowej trasy tym szybciej i sprawnie idzie nam posuwanie się do przodu i tym więcej zgłasza się chętnych do pokonania jeszcze jednego odcinka. Że gdy w Kręgu Biegaczy śpiewamy wspólną pieśń, palimy fajkę, rozmawiamy z Donaldem Swampem - tradycyjnym Mohawkiem z rezerwatu Akwesasne, dzielimy się ciastem, praktycznymi uwagami i osobistymi przeżyciami – to lepiej pojmujemy, jak różne moga być oblicza tradycji, że nasz bieg nie musi mieć nic wspólnego z indywidualnym wyczynem (choć na różną skalę bywa osobistym osiągnięciem i poświęceniem), a biegacz w takim Biegu nigdy nie jest samotny.

Ponoć doświadczenie czyni mistrza. To oczywiste, że zbyt długie przerwy w biegowej tradycji nie służą ani kondycji biegaczy, ani sprawności organizatorów (choc nieznane jeszcze dekadę temu emaile i telefony komórkowe dziś znacznie ułatwiają przygotowania). Dlatego pewnie nie wszyscy dowiedzieli się o Biegu, nie wszyscy w pełni zrozumieli jego znaczenie i nie wszyscy dotarli do nas na czas. I pewnie nie wszystko też wyszło nam tak, jak to sobie wymarzyliśmy (nie udało się np. lepiej wykorzystać momentu przybycia biegaczy do Uniejowa). Jednak sprawdziliśmy w praktyce, że nadal chcemy i potrafimy spotykać się czasem także po to, by biegać. By o wiedzę i doświadczenia związane z indiańskimi biegami wzbogacać mające różnorodne korzenie i formy tradycje naszego Ruchu. Nie bez symbolicznego powodu Biegowy Staff i Zawiniątko Ruchu były wspólnie niesione przez biegaczy do Uniejowa, by nastepnie z honorami zostać wprowadzone na Arenę tuż za Staffem i pocztami sztandarowymi.

Nie na wszystko w tak obfitujący w wiele wydarzeń weekend wystarczyło czasu, skupienia i determinacji. Ale dwie godziny na trasie i cztery Kręgi, w których spotkaliśmy się w ciągu 24 zaledwie godzin - od piątkowego szałasu i Powitania w sobotni ranek po Podziękowanie tuż przed rozpoczeciem Grand Entry na uniejowskim pow-wow i wieczorne spotkanie Kręgu Biegaczy po jego zakończeniu – miały swój sens. Przeniosły nas przez chwilę w świat, w którym słowo “Ruch” nabiera jeszcze innego – pierwotnego przecież – znaczenia. Gdyby nie bieg, wędrówka, a więc “ruch” właśnie – rozumiany jako przemieszczanie się ludzi, myśli i idei – nie byłoby Polskiego Ruchu Przyjaciół Indian takiego, jaki znamy. Wśród wielu darów od Indian otrzymalismy też dar biegania na wzór Indian i w duchowej łączności z nimi. Dar zrozumienia tej szczególnej ceremonii zjednoczenia i poświęcenia – jakże bliskiej w swej symbolice innym świętym ceremoniom. Mamy obowiązek uszanować ten dar i zaopiekować się nim. Przechowywać go i pielęgnować wśród nas.

Staff Biegu Dla Tradycji 2006 trafił w ręce Ranoresa, organizatora XXX Zlotu Polskiego Ruchu Przyjaciół Indian. Czas który pozostał do tego najważnieszego od lat dorocznego spotkania polskich indianistów minie z pewnością szybko. Dlatego już się cieszę, że wśród wielu ważnych wydarzeń nie zabraknie na nim także miejsca i czasu na drugą edycję Biegu Dla Tradycji 2006. Jeśli będziemy chcieli – dłuższego, większego i jeszcze lepszego niz ten, który właśnie zakończyliśmy. Teraz jest czas, by pomyśleć o tym, jak się do tego Biegu przygotować – i jak zorganizować. Druga – zlotowa - edycja Biegu Dla Tradycji 2006 pokaże zapewne, czy podejmiemy składane nam ostatnio propozycje. Mam nadzieję, że nasz Krąg Biegaczy znów powiększy się, wzmocni i utrwali. Dziękuję tym wszystkim, którzy już do niego wrócili lub właśnie dołączyli. Będziemy czekać na następnych Biegaczy.

3 września 1990 roku, na pożegnalnym spotkaniu z polskimi uczestnikami Świętego Biegu - Europa '90 Dennis Banks wypowiedział słowa, które dla nas brzmiały wówczas bardziej jak czysta abstrakcja, niż realna obietnica czy choćby proroctwo: “Za rok odbędzie się kolejny Święty Bieg. Być może któregoś dnia znowu spotkamy się we wspólnym biegu. A jutro przed granicą wszyscy pobiegniemy razem. I oddamy wam prawo i przywilej biegu z naszymi świętymi pałeczkami. Nie jest łatwo przemierzać biegiem całe kontynenty. Ale gdy spotyka się z takim przyjęciem i odzewem jak, w Polsce – jest to o wiele łatwiejsze. Dziękuję wam.”

Te słowa sprawdziły się. Pobiegliśmy razem wtedy. I wielokrotnie później. Biegamy do dziś. “Dla wielu z nas ten bieg nigdy się nie skończy”. To też słowa z tamtego Biegu – Biegu, który trwa.

Marek Nowocień



Święty Bieg EUROPA 1990 Bieg Przyjaźni Narodów 1994 Bieg Wolności 1996 Dekada Biegaczy Sacred Run 2006 (700 zdjęć!)