[ "TAWACIN" nr 31 (3/1995) ]

Przed 23 laty w lakockim rezerwacie Pine Ridge padły fatalne strzały, które dały początek ciągnącej się do dziś "Sprawie Leonarda Peltiera". O staraniach o uwolnienie z więzienia - i oczyszczenie z zarzutów - tego działacza Ruchu Indian Amerykańskich (AIM) słyszeli chyba wszyscy, którzy interesują się współczesym życiem i problemami Indian Ameryki Północnej. Miliony ludzi na całym świecie - i tysiące w Polsce - uczestniczyły przez te lata w akcjach poparcia dla Leonarda i dla spraw, które symbolizuje. Mimo wyczerpania wszystkich możliwości doprowadzenia do rewizji procesu, Komitet Obrony Leonarda Peltiera (LPDC) nie traci nadziei na uwolnienie go w drodze ułaskawienia przez prezydenta Stanów Zjednoczonych, gromadząc argumenty i głosy poparcia za tą humanitarną oraz symboliczną decyzją.

Drukowane tu wystąpienie na forum Senatu Stanów Zjednoczonych jest jednym z najlepszych podsumowań tej wieloletniej i wielowątkowej sprawy. Jest też zarazem dowodem na rosnące zainteresowanie nią w kręgach ludzi, od których zależeć mogą dalsze losy Leonarda Peltiera - i relacje miedzy tubylczymi Amerykanami a władzami i amerykańskim społeczeństwem.

Choć od wystąpienia senatora Brocka Adamsa minęło już kilka lat, to niewiele zmieniło się w prawnej i życiowej sytuacji Leonarda Peltiera, przebywającego nadal w celi więzienia w Leavenworth, w stanie Kansas. Pomimo apeli wielu organizacji i znanych osób, pomimo zaangażowania wybitnych prawników (z Williamem Kunstlerem na czele), mimo tego, że do Białego Domu wciąż płyną petycje, telegramy, faksy i e-maile z prośbą o ułaskawienie od ludzi, których poruszył los tego najsłynniejszego więźnia politycznego w USA, "Sprawa Leonarda Peltiera" nadal czeka na zakończenie.



orzel


Sprawa Leonarda Peltiera

Wystąpienie senatora Brocka Adamsa



Panie Prezydencie, 116 lat temu (przemówienie wygłoszono 25 czerwca 1992 roku - Cień), 25 czerwca 1876 r., blisko połowa żołnierzy 7 pułku kawalerii Stanów Zjednoczonych, kierowana przez Georga Armstronga Custera, poległa w słynnej bitwie nad rzeką Little Big Horn. Bitwa ta wpłynęła na losy naszego narodu, losy indiańskich plemion i grup oraz wielu spośród tych, którzy przeżyli i ich potomków.

W następnym roku pozostali żołnierze 7. pułku, pod dowództwem pułkownika Samuela Sturgisa którego syn, porucznik James G. Sturgis, poległ z Custerem przechwycili grupę Indian Nez Perce wodza Józefa w górach Bear Paw w Montanie. W ten sposób zakończyła się epicka ucieczka ku przetrwaniu w kierunku Kanady, podczas której ostatnich 79 mężczyzn, 178 kobiet i 174 dzieci z grupy Indian Nez Perce wodza Józefa liczyło na dołączenie do przywódcy Siuksów Hunkpapa, Siedzącego Byka (Sitting Bulla), żyjącego tam wówczas na wygnaniu.

Po bitwie nad Little Big Horn Siedzący Byk wycofał się ze swoją grupą do Kanady, gdzie pozostał do 1881 r., kiedy to dzięki pośrednictwu władz Kanady poddał się w zamian za obietnicę amnestii. Po powrocie do USA Siedzący Byk był przetrzymywany jako więzień wojenny aż do 1883 r., poczym zamieszkał na rzeką Grand, w dzisiejszej Dakocie Południowej. 15 grudnia 1890 r. Siedzący Byk zamordowano go w jego obozie pod pretekstem stawiania oporu przed aresztowaniem.

29 grudnia 1890 r. ponad 300 mężczyzn, kobiet i dzieci z grupy tradycyjnych Siuksów prowadzonej przez Wielką Stopę (Big Foota) zostało zmasakrowanych przez 7 pułk kawalerii w pobliżu wioski Pine Ridge, w miejscu zwanym Wounded Knee (Zranione Kolano).

Wielu spierałoby się, że każde z tych wydarzeń w historii stosunków rządu federalnego z tubylczymi plemionami, opierającymi się dążeniu do zniszczenia ich sposobu życia, to odrębny, nie związany z innymi epizod. Jednak uważne zapoznanie się z wydarzeniami, które doprowadziły do bitwy nad Little Big Horn oraz z jej następstwami sugeruje, że zasadnicza niemożność zrozumienia unikalnej kultury, tradycji, religii i aspiracji tubylczych Amerykanów w obecnej Dakocie Pd. i na Północnym Zachodzie skierowała nasz naród na kurs o tragicznych konsekwencjach. Pamięć tych tragicznych kart amerykańskiej historii wciąż trwa wśród potomków tych, którzy polegli nad Little Big Horn, w górach Bear Paw i w Wounded Knee.


fajka


Jutro, 26 czerwca 1992 r., mija 17 rocznica współczesnej amerykańskiej tragedii, której konsekwencje odczuwamy do dziś. Tego letniego dnia w czerwcu 1975 r. w pobliżu Wounded Knee w rezerwacie Pine Ridge w Dakocie Pd. trzech młodych mężczyzn zginęło w strzelaninie, która miała miejsce w obozie na terenie gospodarstwa starca Oglalów Harry'ego Jumping Bulla.

Trzej młodzi ludzie, którzy stracili życie tamtego dnia to: 27 letni Ronald Williams, 28 letni Jack Coler i 20 letni Joe Stuntz. Ronald Williams i Jack Coler byli agentami Federalnego Biura Śledczego (FBI). Joe Stuntz był członkiem plemienia Coeur d'Alene. Agent Coler i pan Stuntz pozostawili wdowy i po dwójce dzieci. Pan Williams był kawalerem, którego przeżyli rodzice i siostra. Dla rodzin i przyjaciół tych trzech ludzi czas nigdy nie zatrze uczucia tragicznej straty, które powraca zawsze, gdy rozważają co byłoby, gdyby do strzelaniny nie doszło.

Nigdy nie podjęto żadnych działań w celu wysunięcia kryminalnych oskarżeń związanych ze śmiercią Joego Stuntza. Natomiast śmierć dwóch agentów w rezerwacie Pine Ridge doprowadziła do największej obławy w historii FBI. O morderstwo oskarżono wtedy czterech Indian. Zarzuty przeciwko jednemu z nich (Jimmy Eagle) zostały przez rząd wycofane, a dwóch innych (Bob Robideau i Dino Butler) stanęło przed sądem i zostało przez ławę przysięgłych uniewinnionych. W sprawie tej przedstawiono obszerną dokumentację najnowszej historii działań federalnych sił przestrzegania prawa przeciwko działaczom rozmaitych tubylczych społeczności, a w szczególności Ruchu Indian Amerykańskich (American Indian Movement), założonego w Minneapolis w 1968 r.

Czwarty tubylczy Amerykanin uwikłany w śmierć federalnych agentów, Leonard Peltier, uciekł do Kanady w poszukiwaniu azylu politycznego i nie był sądzony przez ławę przysięgłych, która w czerwcu 1976 r. (w Cedar Rapids, w Iowa) uniewinniła jego dwóch towarzyszy. Po kontrowersyjnej ekstradycji (opartej na fałszywych zeznaniach, wymuszonych od Indianki Myrtle Poor Bear) pan Peltier był sądzony w następnym roku przez innego sędziego i inną ławę przysięgłych gdzie indziej (w Fargo, w Dakocie Pn.), a z jego procesu wyłączono dokumentację, którą dopuszczono poprzednio. Uznano go winnym dwóch morderstw z premedytacją i skazano na dwa kolejne wyroki dożywotniego więzienia. Po blisko 20 latach sprawa "USA contra Peltier" wciąż przewija się przez nasz federalny system sądownictwa.


fajka


Liczne decyzje sądu apelacyjnego i analizy prawne wskazywały na niezbadane kwestie i pytania bez odpowiedzi, dotyczące aresztowania, śledztwa, skazania i uwięzienia Leonarda Peltiera. Powstały niedawno film dokumentalny "Incident at Oglala" (Incydent w Oglala) rozbudził na nowo zainteresowanie publiczne tą sprawą. A nasz szanowny kolega, senator z Hawajów (Pan Inouye) i przewodniczący senackiej komisji do spraw Indian, ponad rok temu zwrócił się do Prezydenta z prośbą o możliwość spotkania i omówienia tej sprawy. W styczniu 1992 r. napisałem do Prezydenta Busha nalegając, by przychylił się do prośby Przewodniczącego Inouye o kontakt. Z przykrością stwierdzam, że jego prośba pozostała bez odpowiedzi.

Najbardziej przekonujących argumentów dla poparcia rozważenia przez Prezydenta sprawy Leonarda Peltiera dostarczył zapewne sędzia Gerald W. Heaney z federalnego sądu apelacyjnego ósmego okręgu. Sędzia Heaney nie był jedynie doraźnym obserwatorem podstawowych faktów i kwestii prawnych związanych ze sprawą pana Peltiera. Był on autorem opinii z 1986 r., odmawiającej Leonardowi Peltierowi prawa do nowego procesu i wchodził w skład sądu apelacyjnego w 1984 r. W liście do senatora Inouye sędzia Heaney stwierdził:

"Po pierwsze, rząd Stanów Zjednoczonych nadużył siły w Wounded Knee. Zamiast troskliwie rozpatrzyć uzasadnione skargi tubylczych Amerykanów, odpowiedział głównie militarnie i doprowadził do śmiertelnej strzelaniny 26.06.1975 r. między tubylczymi Amerykanami a agentami FBI i policją.

Po drugie, rząd Stanów Zjednoczonych musi podzielić odpowiedzialność z tubylczymi Amerykanami za strzelaninę z 26 czerwca. Była ona intensywna i zginęli w niej tak agenci rządowi, jak i tubylczy Amerykanie. Chociaż rola rządu w eskalacji konfliktu aż do strzelaniny nie może służyć jako prawne usprawiedliwienie zabicia agentów z bliskiej odległości, to może być ona rozważona jako okoliczność łagodząca.

Po trzecie, dokumenty przekonują mnie, że w strzelaninę do agentów FBI zaangażowana była więcej niż jedna osoba. Także i to nie jest prawnym usprawiedliwieniem działań Peltiera, ale stanowi okoliczność łagodzącą.

Po czwarte, FBI zastosowało złą taktykę w celu uzyskania ekstradycji Peltiera z Kanady, a także w śledztwie i procesie Peltiera. Chociaż nasz sąd zdecydował, że działania te nie stanowią podstawy do rewizji, to według mnie są to czynniki, które zasługują na uwagę w każdym wniosku o ułaskawienie.

Po piąte, Leonard Peltier był sądzony, został uznany winnym i skazany. W więzieniu federalnym spędził już ponad czternaście lat. Kiedyś musi rozpocząć się proces uzdrawiania. Jako naród musimy traktować tubylczych Amerykanów bardziej sprawiedliwie. Aby to uczynić, musimy uznać ich unikalną kulturę i ich wielki wkład w dzieje naszego narodu. Przychylne działanie Prezydenta w sprawie Leonarda Peltiera byłoby ważnym krokiem w tym kierunku. Uważam, że decyzja taka zależy wyłącznie od Prezydenta. Przedstawiam po prostu swoje zdanie, oparte na dokumentach zaprezentowanych przed naszym sądem. Upoważniam Pana do przedstawienia tego listu Prezydentowi."

Wierzę, że sędzia Gerald W. Heaney, przedstawiając po prostu swój punkt widzenia w oparciu o dokumenty zaprezentowane przed sądem apelacyjnym ósmego okręgu, dokonał znaczącego aktu służby publicznej. Niezaprzeczalne w jego rzeczowej analizie tej złożonej sprawy jest uznanie, że chociaż wyrok w niej może pozostawać usprawiedliwiony w związku z ograniczonymi ramami analizy narzuconej przez poprzednie decyzje sądowe, to aby w sprawie Leonarda Peltiera zatriumfowała sprawiedliwość konieczne jest mądre i współczujące zrozumienie wszystkich faktów i okoliczności, które doprowadziły do tej tragedii.


fajka


Istnieje szerszy kontekst historyczny, w oparciu o który życie setek przedstawicieli władz fedrelnych i tubylczych Amerykanów splotło się przed 17. laty w rezerwacie Pine Ridge. Uważam, że nasza niemożność zrozumienia tego kontekstu i stałe odrzucanie przez rząd federalny według słów sędziego Heaneya "współodpowiedzialności z Tubylczymi Amerykanami za strzelaninę z 26 czerwca" to podstawowe przyczyny, dla których międzynarodowa uwaga i odradzające się zainteresowanie publiczne w kraju nie pozwolą tej sprawie odejść w niepamięć.

W latach prowadzących do powstania Ruchu Indian Amerykańskich w 1968 r. na Północnym Zachodzie, i szczególnie w stanie Waszyngton, miało miejsce szereg istotnych kontrowersji społecznych związanych z Indianami, a dotyczących ich traktatowych praw rybackich. Miejsca takie, jak Przystań Franka (Frank's Landing) na rzece Nisqually i Przystań Cooka (Cook's Landing) na rzece Columbia nabrały w walce o podstawowe prawa człowieka historycznego znaczenia, porównywalnego z Selmą w Alabamie i Little Rock w Arizonie. Działania stanowych agencji przestrzegania prawa i urzędników stanowych została później następująco opisana przez sąd apelacyjny dziewiątego okręgu: "Niezależnie od szeregu spraw związanych z desegregacją (cytaty pominięto) sąd okręgowy zetknął się z najbardziej rozmyślnie planowanymi w tym stuleciu wspólnymi oficjalnymi i prywatnymi wysiłkami w celu podważenia decyzji sądu federalnego (który potwierdził traktatowe prawa Indian do tradycyjnych połowów ryb)."

Wielu amerykańskich Indian z Północnego Zachodu, reagując na gwałt stosowany wobec nich podczas demonstracyjnych połowów (tzw. fish ins), zaakceptowało bojową postawę podobną do przyjętej wówczas przez inne grupy mniejszościowe, w tym przez Czarne Pantery wśród Afroamerykanów i Brązowe Berety w społeczności Chicano. Po zajęciu w 1969 r. przez tubylczych aktywistów wyspy Alcatraz, w 1970 r. nastąpiła podobna okupacja Fortu Lawton w Seattle pod przywództwem grupy nazywającej się "Zjednoczeni Indianie Wszystkich Plemion".

Później, w październiku 1972 r. zajęta została szkoła z internatem na Beacon Hill, z której postanowiono utworzyć centrum rosnącej w Seattle populacji hiszpańskiej i którą nazwano El Centro de la Raza. Rozwijający się ruch na rzecz praw mniejszości w Seattle zwrócił uwagę agencji przestrzegania prawa na szczeblu lokalnym i federalnym, które zbyt często traktowały takie działania jako niepatriotyczne, wywrotowo antywojenne i skierowane przeciwko zaangażowaniu Stanów Zjednoczonych w Wietnamie.

Leonard Peltier spędził wiele młodych lat w społeczności Indian miejskich w Seattle. Pod koniec lat 60. był właścicielem warsztatu samochodowego, nad którym znajdował się nieformalny ośrodek spotkań tubylczych Amerykanów niedawno przybyłych do miasta. Jego osobiste zainteresowanie i późniejsze zaangażowanie w odradzającą się walkę o ochronę praw Indian były wynikiem obserwowania przez niego w tamtych latach starć między opierającymi się na postanowieniach traktatów rybakami i władzami stanowymi na Przystaniach Franka i Cooka.

Pan Peltier był jednym z aresztowanych podczas okupacji Fortu Lawton. Później, w październiku i listopadzie 1972 r., wziął udział w Szlaku Złamanych Traktatów. Ten głośny marsz protestacyjny przez cały kraj z Seattle do Waszyngtonu zakończył się tuż przed wyborami prezydenckimi zajęciem siedziby Biura do Spraw Indian w Waszyngtonie. Po pięciodniowej okupacji Ruch Indian Amerykańskich został uznany przez FBI za organizację ekstremistyczną, a 8 stycznia 1973 r. FBI dopisało przywódców Szlaku Złamanych Traktatów do listy kluczowych ekstremistów. Szkołom AIM w St. Paul, Minneapolis i Milwaukee cofnięto - przywrócone później nakazem sądowym - federalne fundusze do walki z ubóstwem.


fajka


Począwszy od 1972 r. życie agenta Ronalda Williamsa i Leonarda Peltiera toczyło się zadziwiająco zbieżnymi torami, które przecięły się w gospodarstwie Jumping Bulla 26 czerwca 1975 r. Po ukończeniu Koledżu Stanu Kalifornia w Los Angeles, w 1965 r. pan Williams został pracownikiem biurowym FBI, a następnie wstąpił do Armii, gdzie służył jako specjalista łączności od 1966 do 1969 r., uzyskując stopień sierżanta. Po zakończeniu służby wojskowej pan Williams powrócił do służby w Los Angeles i w kwietniu 1972 r. został agentem specjalnym. W 1972 r. został skierowany do biura terenowego FBI w Seattle, w 1973 r. przeniesiono go do Mineeapolis, a w chwili śmierci służył jako agent stacjonujący w Rapid City, w Dakocie Pd.

Nigdy nie zbadano w pełni rozmiarów, w których biura FBI w Seattle, Minneapolis i Rapid City pod koniec lat 60. i na początku 70. aktywnie zajmowały się działalnością członków Ruchu Indian Amarykańskich oraz coraz bardziej bojową działalnością w obronie praw traktatowych innych tubylczych Amerykanów z tych miejscowości. Na nieszczęście, nasz rząd federalny do dziś nie zgadza się na ujawnienie tysięcy stron dokumentów, o które ubiegała się obrona w sprawie Peltiera. Wiele z tych dokumentów mogłoby rzucić dodatkowe światło na przyczyny, dla których, jak napisał sędzia Heaney "rząd Stanów Zjednoczonych nadużył siły w Wounded Knee. Zamiast troskliwie rozpatrzyć usprawiedliwione skargi tubylczych Amerykanów, odpowiedział głównie militarnie i doprowadził do śmiertelnej strzelaniny 26 czerwca 1975 r. pomiędzy tubylczymi Amerykanami a agentami fedralnymi i policją."

Jeśli Prezydent Bush nie jest skłonny spotkać się z Przewodniczącym Inouye i rozważyć szersze i bardziej generalne rozwiązanie w tej sprawie, to mam jednak nadzieję, że zaleci prokuratorowi generalnemu Barrowi i dyrektorowi FBI Sessionsowi ujawnienie wszystkich dokumentów dotyczących "śledztwa RESMURS" (w sprawie morderstw w rezerwatach - Red.) oraz wszystkich dokumentów dotyczących Ruchu Indian Amerykańskich od 1968 r. aż do daty procesu Leonarda Peltiera.

Niedawne odwołanie się rządu od decyzji sądu niższej instancji, nakazującej ujawnienie 54 stronicowego dokumentu, otrzymanego przez FBI od władz Dakoty Pd. jest tu dobrym przykładem. Zniszczenie różnych taśm i indeksów komputerowych oraz powoływanie się na względy bezpieczeństwa narodowego przy odmowie ujawnienia dokumentów w 17 lat po wydarzeniach, których one dotyczą budzą poważne wątpliwości co do rządowych intencji ujawnienia kiedykolwiek całej prawdy o incydencie w Oglala. Mam nadzieję, że senacka komisja sprawiedliwości rozważy możliwość przesłuchań w celu zbadania całego postępowania rządu wobec Ruchu Indian Amerykańskich przed, podczas i po procesie Leonarda Peltiera.


fajka


Mówiąc wprost, rosnące zainteresowanie publiczne ujawnieniem wszystkich faktów dotyczących sprawy Leonarda Peltiera nie zniknie. Amnesty International uważa pana Peltiera za więźnia politycznego, a blisko 20 milionów Europejczyków w tym wielu Rosjan podpisało petycje z prośbą o jego ułaskawienie. Uznani przywódcy światowi, tacy jak arcybiskup Canterbury i południowoafrykański arcybiskup Desmond Tutu, zajęli się jego sprawą, a hiszpańska Komisja Praw Człowieka przyznała Leonardowi Peltierowi w 1986 r. Międzynarodową Nagrodę Praw Człowieka. Kiedy przedstawiciele naszego rządu podnoszą kwestie nadużyć praw człowieka w rozmowach z partnerami z innych krajów, często pytani są: "A co ze sprawą Leonarda Peltiera w waszym kraju?"

Dla rodzin, przyjaciół i agentów Federalnego Biura Śledczego, którzy wciąż cierpią z powodu straty agentów Ronalda A. Williamsa i Jacka R. Colera, ich śmierć na służbie zyskała im szacunek i trwałą pamięć jako o bohaterach w służbie FBI. Ci zaś, którzy czczą pamięć Joego Stuntza będą zawsze pamiętać go jako młodego tubylczego Amerykanina, który nie wahał się zaryzykować życia, wspierając prawa tradycjonalistów z rezerwatu Pine Ridge, daleko od własnych ziem na Północnym Zachodzie.

Pisarz Peter Matthiessen w książce "In the Spirit of Crazy Horse" (W duchu Szalonego Konia) dobrze oddał dylemat, przed którym staje wielu z nas badając przyczyny, zagadkowe fakty i pytania bez odpowiedzi, które otaczają ten epizod naszej historii, pisząc: "Wydarzenia z 26 czerwca 1975 r. przedstawiano z czasem w jasnych dumnych kolorach Szalonego Konia i dni chwały Lakotów, podczas gdy to, co zdarzyło się w Oglala nie było wcale chwalebne, ale smutne i brzydkie. Trzech młodych mężczyzn straciło życie, a lista śmiertelnych ofiar wciąż rosła, nie licząc tych, którzy przetrwali, ale których życie zostało zatrute i splamione.

Z drugiej strony, sprawa Peltiera tak jak sprawa Sacco i Vanzettiego miała historyczne uwarunkowania, które sięgały daleko poza to, co wydarzyło się w Oglala. Agencje federalne podsycały konflikt między grupami Indian, tradycyjni Indianie walczyli o przetrwanie, zaś w świetle tych średniowiecznych lat w Pine Ridge mówienie o winie lub niewinności za nieuniknioną strzelaninę wydaje się być nie na miejscu: niezależnie od tego, czy Leonard Peltier zabił agentów, czy nie zasłużył na nowy proces nie tylko ze względu na nieprawidłowe postępowanie w Vancouver, Fargo i Los Angeles, ale także z powodu coraz to nowych dowodów na to, że władze pragnęły usunąć go z drogi niezależnie od jego winy."


fajka


Podsumowując moje dzisiejsze uwagi w Senacie, powrócę raz jeszcze do głębokiego komentarza sędziego Heaneya, który stwierdził: "Kiedyś musi rozpocząć się proces uzdrawiania. Jako naród musimy traktować tubylczych Amerykanów bardziej sprawiedliwie. Aby to uczynić, musimy uznać ich unikalną kulturę i ich ogromny wkład w dzieje naszego narodu."

Z przyjemnością informuję Senat USA, że na Północnym Zachodzie, w tym w moim stanie Waszyngton, to uzdrawianie już się rozpoczęło.

Na Przystanii Franka nad rzeką Nisqually honorowe miejsce nad brzegiem zajmuje stare, wydłubane w cedrze kanu. Skonfiskowane na początku lat 70. podczas demonstracyjnego połowu ryb (fish in) kanu zostało kilka lat temu zwrócone jego prawowitemu właścicielowi przez departament myślistwa stanu Waszyngton. Właściciel kanu, Bill Frank, Jr., nie jest już prześladowany, aresztowany, więziony i nazywany renegatem przez stróżów prawa, lecz jest uznanym w kraju przywódcą wspólnego wysiłku na rzecz przywrócenia wędrówek łososia wszystkim mieszkańcom stanu. W uznaniu dla swojej pracy Bill Frank został ostatnio odznaczony przez Uniwersytet Johnsa Hopkinsa prestiżową Nagrodą Alberta Schweitzera.

Na terenie znanym kiedyś jako Fort Lawton, gdzie aresztowano niegdyś Leonarda Peltiera i ponad 100 innych tubylczych Amerykanów, stoi dziś wspaniały budynek Indiańskiego Centrum Kulturalnego Gwiazdy Porannej (Daybreak Star Indian Cultural Center). Bernie Whitebear, Indianin Colville, który przewodził kiedyś okupacji, jest dziś szefem Fundacji Zjednoczonych Indian Wszystkich Plemion (United Indians of All Tribes Foundation), jednej z wielu organizacji służących społeczności blisko 20000 tubylczych Amerykanów i Alaskańczyków z Seattle.

El Centro de la Raza na Beacon Hill w Seattle zyskało za swoją pracę długą listę pochwał, w tym niedawne mianowanie przez Prezydenta Busha jednym z "tysiąca jasnych punktów". Seattle Municipal League uhonorowała w ubiegłym tygodniu kierownika El Centro, Roberto Maestasa prestiżową Nagrodą Wybitnego Obywatela Roku. Od 15 lat w El Centro de la Raza ma swoją siedzibę grupa poparcia Leonarda Peltiera, która kontynuuje wysiłki na rzecz jego uwolnienia.

Najlepszym, być może, przykładem tego uzdrawiania, do którego nawiązuje sędzia Heaney, było spotkanie gubernatora stanu Waszyngton z reprezentantami wszystkich traktatowych plemion stanu w celu podpisania umowy stulecia, ogłaszającej początek nowej ery międzyrządowej współpracy stanu i plemion.

Pomimo tych przykładów uzdrawiania historycznych stosunków naszego Narodu z tubylczymi Amerykanami, sprawa Leonarda Peltiera pozostaje nierozstrzygnięta i niezakończona. Jest to jednym z głównych powodów, dla których 17 stycznia 1992 r. napisałem do Prezydenta, wspierając prośbę Przewodniczącego Inouye o spotkanie w celu omówienia tej sprawy. Pisałem wtedy do Prezydenta: "Nasz kraj rozpoczął rok uznania i refleksji nad 500 rocznicą podróży Krzysztofa Kolumba. Wiem, że wielu tubylczych Amerykanów oraz tysiące Amerykanów, których przodkowie podążyli na te ziemie śladem Kolumba, doceniłoby Pańskie zainteresowanie sprawą Leonarda Peltiera."

Mam nadzieję, że poglądy sędziego Geralda Heaneya, łącznie z głębokimi uwagami Senatora Inouye, skłonią Prezydenta do wzięcia pod uwagę zdania milionów ludzi z całego świata, którzy uważają, że już najwyższy czas, by uwolnić Leonarda Peltiera i rozpocząć uzdrawianie.


senator Brock Adams (Demokrata ze stanu Waszyngton)

tłumaczenie: Cień


Powrót na początek strony

Powrót do strony głównej